Adresówka to jedno z najbardziej podstawowych akcesoriów jakie każdy pies powinien mieć. Może mieć jedną obrożę, jedną smycz, ale adresówkę musi mieć!
Nie ma zmiłuj, to pierwsza linia obrony przed zaginięciem. Nie ma psa odpornego na ucieczki i zagubienie się. Jeśli ktoś tak uważa, jest po prostu lekkoduchem. Ja uważam, że mało co może spowodować oddalenie się Pufy ode mnie. Huków się nie boi, dzięki seminariom przestraszona przez większego psa biegnie po pomoc do mnie. Jeśli się gdzieś zawącha, sama pilnuje się, żeby nie zostać zbytnio w tyle. Ot, taka boi-dupka.
Bu jest o wiele bardziej do przodu. Lubi sobie przykozaczyć, dlatego o wiele częściej na luźnych spacerach po znanych sukom wałach przy domu i tak ląduje na smyczy. Oszołomkowemu móżdżkowi nie ufam aż tak. Niemniej oba suczydła mają do każdego outfit’u doczepioną adresówkę. Mamy obcykane różne ich typy, głownie klasyki gatunku w formie dyndaska o różnych kształtach i kolorach, z grawerem, ale ostatnio do naszego adresówkowego repertuaru dołączyło coś zupełnie innego, w formie dowodu osobistego dla zwierza Safe Pet – „Dowód osobisty dla pupila”.
Wygląd czyli kwestie zewnętrzne
Psi dowód osobisty występuje w dwóch rozmiarach:
- Mały 4,1 cm x 2,4 cm
- Duży 5,4 cm x 2,9 cm
Dla pufostada wybrałam tą mniejszą. Plusem jest materiał z jakiego są wykonane – lekki plastik, pokryty laminatem, który nawet przy większym rozmiarze nie będzie obciążeniem, jak czysto metalowe, wielkie psie nieśmiertelniki czy coś tego typu. Skoro już jesteśmy w temacie materiału – plastik to materiał niedzwoniący, odchodzi temat nieprzyjemnego dla ucha uderzania o kółeczko przy obroży czy szelkach. Mnie doprowadza do białej gorączki jedna z adresówek Pufioka – uparcie dzwoni przy uderzaniu o nią karabinka smyczy. Pechowa adresówka wylądowała zatem przy awaryjnych szelach, żeby nie było, że nie ma, ale jednak za często lepiej nie używać, dla spokoju ucha. Przy SafePetowych produktach tak kłopot po prostu nie występuje 😀
Nie trzeba się też za bardzo martwić o to, że plastik się zaraz rozpadnie czy połamie. Producent daje roczną gwarancję na produkt. Ja jestem zdania, że jeśli coś się nie rozpadnie przez pierwszy miesiąc użytkowania przez Bu, przetrwa już wszystko. Adresówka dała radę, ale fajnie, że w razie czego można pobiec na skargę do producenta 😉
Praktyka czyli czy adresówka się sprawdza
Ja jestem psiarzem, mniej więcej orientuję się w psich nowinkach i trendach. Podobnie moi znajomi. Nasza opinia jest zatem tylko połowicznie wartościowa. Dlaczego? Bo każdy szanujący się psiarz doskonale wie jakich adresówek może się spodziewać – zawieszek, grawerów, haftów na obrożach, zakręcanych mikrodyndaskó. Zakładam też optymistyczne, że ogarnięty psiarz wie co zrobić ze znalezionym psem. Inaczej ma się jedna sprawa kiedy ginie pies i zostaje schwytany w dobre ręce niepsiarza, życzliwej osoby, która chciałaby jak najszybciej pomóc biednemu piesełowi znaleźć się z powrotem z właścicielem. Jakie są szanse, że będzie wiedział, żeby odkręcić tą taką małą adresóweczkę i ze środka wygmerać info o psie? Żeby pędzić z psem do weta, aby sprawdzić numer czipa? Mimo najlepszych chęci może być różnie. Przy klasycznym dyndasku z numerem telefonu pół biedy – szybki kontakt ze spanikowanym właścicielem i pies jest bezpieczny. Co jednak jeśli nasz pies jest na coś chory/uczulony? Co jeśli dobra duszyczka będzie chciała go nakarmić czymś czego absolutnie nie wolno psu tykać, a właściciel przybędzie dopiero za godzinę/dwie? Psy potrafią odnajdywać się dalekooo od miejsca zaginięcia. Wtedy z pewnością Sefe Pet daje radę. Moi niezapsieni znajomi jednogłośnie określili, ze taki typ adresówki nie tylko rzuca się w oczy, ale jest również bardzo czytelny.
„Na wierzchu” są wszystkie niezbędne dane – od numeru telefonu, przez info o czipie, pole gdzie możemy wpisać choroby czy alergie psa. Moim zdaniem o to właśnie chodzi w identyfikatorach. Safe Pet nadaje każdej adresówce numer, pod którym w ich systemie widnieje jeszcze więcej info o naszym psie, takich które nie zmieściłyby się na dyndasku, a są warte odnotowania. Czyli coś takiego jak zarejestrowany (! – samo wszczepienie to dopiero połowa sukcesu!) chip w opcji producenta, w cenie zakupu. Duży plus!
Jeśli macie ochotę przyczepić swojemu psu taki gadżet i być choć trochę spokojniejszym, że chociaż jest dobrze opisany w razie gdyby się zawieruszył będziecie musieli zmierzyć się z formularzem na stornie producenta. Na szczęście nie jest to wytwór inspirowany urzędową papierologią administracją, wszystko jest klarownie opisane i łatwe do ogarnięcia. Mi, jak zwykle, trudność sprawiło tylko jedno – wybór zdjęcia. Podobnie jak w ludzkim dowodzie powinno ono być dobrej jakości, takie na którym widać psa, jego umaszczenie. Nie trzeba spełniać warunków – na wprost, lewe uch widoczne bez ozdób, ale im lepiej będzie widać psa na zdjęciu tym lepiej, to w końcu dowód, przyczepiony do żywego, dobrze widocznego psa, ale jak już idziemy w temat dowodu osobistego, to brnijmy w to w zaparte 🙂
I ostatnia rzecz, która tak samo jak funkcjonalność niezmiennie przekonuje mnie do tych adresówek – jest to produkt polski, a ja, jeśli jest taka możliwość, staram się zawsze wspierać nasz rodzimy biznes.
Podsumowanie
- Dwie wielkości do wyboru
- Wytrzymała
- Lekka
- Nie brzęczy przy obijaniu się o obroże, czy kółeczko zawiesia
- Produkt polski
- Czytelna, nawet dla niepsiarza
- Roczna gwarancja
- Wpis do bazy danych w pakiecie
- Dużo informacji na jednej adresówce
Ciekawy sposób na zabezpieczenie psa przed zaginięciem – u nas na razie jeszcze adresówek nie ma (psy są szczeniakami i na razie urzędujemy z tyłu domu, na ogrodzie), ale z pewnością pomyślimy o takim rozwiązaniu 🙂 Pozdrawiam!