Jakoż że Ciechocinek okazał się mniejszy niż się spodziewałam i ździebko mniej psiolubny , oczywistą oczywistością był wypad do Torunia. Oto relacja co też można robić w pierniczkowej stolicy z 2 ogonami.
Na początek sprawa strategiczna czyli gdzie porzucić auto, żeby: nie dostać mandatu, nie zbankrutować na parkometrach, mieć w miarę blisko na Starówkę. Koniec końców parkingiem jaki zaszczyciłam białasem był ten przy ulicy Wały Gen. Sikorskiego 23 – płatny, ale za ok 5 godzin zapłaciłam 12 zł czyli nie jest tak źle, jak za spokój ducha 🙂 Inne parkingi w centrum – o tu. I oto należało podjąć decyzję co zobaczyć, skoro ma się tylko kilka godzin, a sądząc po chmurach, mogą to być takie małe godzinki.
(Teatr Baj Pomorski, Piernikarska 9)
Na początek Teatr z zewnątrz – przepiękny! Bardzo warto obejrzeć, a jak ktoś ma czas to i zajrzeć do środka. Niestety nie wiem czy można z piesełem (pewnie nie) ponieważ że i tak o 10 rano w tygodniu był nieczynny. Ale! Lata świetlne temu, kiedy jeszcze można było mnie zobaczyć w mundurze harcerskim (!) miałam okazję być tam z drużyną. I nie wiem czy to kwestia uroku osobistego drużynowej (mua :D) czy uroczego zgrupowania dziewczątek gotowych do walki zbrojnej w imię Kraju, ale przemiły pan pokazał nam zaplecze lalkarskie teatru. Niesamowita przygoda. Jeśli komuś udałoby się to powtórzyć, będzie miał zagwarantowaną podróż w inny wymiar 🙂
Ale nie tylko kamieniczkami człek i ogony żyją, więc powłóczyłyśmy się po uliczkach, trochę na chybił-trafił.
(Oficjalne hasło promocyjne Torunia to „Gotyk na dotyk”. W przypadku tej makiety co niektórzy zrozumieli to bardzo dosłownie)
Nie jestem w stanie określić gdzie dokładnie byłyśmy. W ręce miałam mapkę, kupioną za 2,50 na straganie z książkami w Ciechocinku, z dużym planem Starego Miasta. Mapki używałam, zgadza się, ale tylko w celu sporadycznego odnalezienia się względem planowanej kawki/ parkingu. I taki sposób zwiedzania miasta, jeśli nie mam kilku porządnie zaplanowanych dni, uważam za najlepszy. Tylko wtedy mogę odkrywać miejsca a nie martwić się szukaniem konkretnych adresów i wlepianiem nosa w mapne zawiłości (brawa dla harcerki, brawo ja 🙂
(To co zapamiętałam z krótkiego pobytu w Toruniu kiedyśkiedyś – ceramiczne figurki m.in na ulicy Podmurnej, czyli na tej którą się głównie poruszałam ze strategicznych powodów – kaaawaa 🙂 – info)
* Poza mieszczanami są też koteły, kurki, więc ogólnie należy się rozglądać a nie np. patrzeć na mapę 🙂
I skoro już przy kociskach jesteśmy, moje hasło na znalezienie miejscówki wyjazdu brzmi „niech Cię koty prowadzą”.
A jak już poprowadzą, trafiasz do Ja Pierniczę, gdzie wita cię Pan Kot zwany Kurczakiem i najprawdziwszy lab Pegina (drap mnie, kochaj, drap i głasz.. i drap <3). Ja zawitałam do nich 2 razy i 2 razy dostałam pyszną kawkę z pierniczkiem domowego wypieku (!) i, również robiony przy mnie, koktajl owocowy.
Za to gdyby ktoś miał ochotę na obiad, zaraz obok kawiarni jest Restauracja wege Ciasna, tak samo jak w JaPierniczę, tak i tu, poza kwestią spożywczą ogromnym plusem tych miejsc jest bardzo miła obsługa. W kawiarni, trochę przez deszcz, licząc że może przedzie (taaa, jasne) a trochę właśnie przez konwersację, spędziłam dłuższy, bardzo miły czas 🙂
Z porażek toruńskich wymienić muszę Muzeum Podroznikow im. Tony’ego Halika, wejść z psem nie można ponieważ Panie są absolutnie pewne, że pieseł obsika eksponaty (…) oraz sklep z piernikami (zapakowanymi) na Rynku – z psem nie można bo sanepid nie pozwala i to obrzydliwe. Nie mam nic przeciwko temu , że ktoś sobie nie życzy sierścioka w swojej knajpie, lub że po prostu taki jest regulamin danego miejsca. Wtedy ok, jeśli chcę gdzieś wejść przychodzę bez suczy i całkowicie bezsprzecznie akceptuje, że tak właśnie jest i fajno. Ale nie znoszę durnych argumentów. Ciekawe czy z dziećmi wpuszczają – przecież maluch może mieć, o zgrozo, brudne rączki lub nie daj boże czegoś dotknąć! 🙂 W obu miejscach niestety argumenty zostały mi wyburczane i tylko się cieszyć, że nie pogoniono nas z widłami 😛
I na koniec totalna nie porażka nawet, a poracha! Nie mam zdjęcia przy pomniku Filusia!! (wielki smutek). I smutek tym większy, że takie świństwo zrobiła mi własna sucz, ręką osobistą karmiona! Nie Pufa, bo ona, wierna ma towarzyszka, zawsze wie jak do zdjęcia się ustawić, z dumą pierś niewątłą wypiąć. To Bu mi taki numer odstawiła, wystawiając mnie na ogląd całej okolicy turystów pełnej, drąc japę na pomnik. Tak. Bukosława Odważna szczekała tak, że nie dało się jej uspokoić, na pomnik hasztakMójpiestakidzielny 🙂 Nic nie dało podejście dnia 2, smaczki i tłumaczenia. W ramach pokazania że Ona wie lepiej został również obszczekany pomnik osła. Dziękuję bardzo 🙂
ALE! Nie ma tego złego! Jeśli ktoś nie zna, polecam na FB Pies w Toruniu Dog in travel. Dostałam wypis miejsc psiolubnych w Toruniu i nie tylko, i pewnie nie raz jeszcze skorzystam z poradnictwa miejscówkowego 🙂 I tyle: