Czas na gwóźdź programu pod tytułem „trzy dni w Pradze w towarzystwie Futra”. Tak na serio to dla mnie najbardziej wyczekany. Ba! przyznaję się bez groszków- cała ta wyprawa praska była po to, żeby pokazać Bu zoo 😀
Żałuję, że Pufa się nie załapała, ale kto wie, co nam przyszłość przyniesie… Na razie czas zostawić Wam tutaj posumowanie wizyty w praskim zoo. A jest o czym opowiadać 😀
Na początek miejsce. Do zoo dojedziecie komunikacją miejską, o tej pisałam Wam w poprzednim wpisie o Pradze. O w TYM
My z Matką Moją Jedyną Zoo zostawiłyśmy sobie na sam koniec, jak tą przysłowiową wisienkę na torcie, zakładając, że po wizycie, pociśniemy już do domu. Tak więc opowiem Wam jak to z samochodem tu bywa. A bywa bardzo dobrze! Parking jest spory ALE! zoo też jest popularne więc tego nooo… poradzę Wam to co zawsze- wpadajcie tu na otwarcie.
Szczególnie zwiedzając z psem jest to dobra opcja.Pierwsze 2 godziny miałam wrażenie że jesteśmy same. Foteczki gdzie chcemy, żadnych krzyczących bąbelków, tłumów, innych psów- a tych wpada tu sporo.
My byłyśmy niecałe 30 min po otwarciu, nie było więc problemu z parkowaniem. Chcąc dojechać na parking jedźcie do końca, tak aż dalej się już nie da 🙂 po drodze jest parę miejsc parkingowych ale ja polecam Wam ten właśnie parking, który oznaczyłam Wam na poniższej mapce
Cena za parking jest jedna, niezależnie ile będziemy stali. Można wykupić bilecik parkingowy w automacie lub w kasie. Trzeba go mieć przy wyjeździe, nie ma znaczenia więc, kiedy go sobie kupicie . Ja, z urazem do kas samoobsługowych, poleciałam do żywego człowieka w kasie . cena to CZK 200
dodatkowe info parkingowe, jakby co- na stronie www Ogrodu Zoologicznego
Kiedy już się zaparkuje, trzeba wbić do środka.Można postać w kolejce, mniejszej lub większej, do kasy. A można kliknąć sobie bilety wcześniej, przez stronę. Ja tak zrobiłam. Nie trzeba nic drukować, bilety przychodzą na maila, a posiadaczom sraIfonów wpadają do Walleta .
Bilety kupicie tutaj: https://vstupenka.zoopraha.cz/
Cena dla normalsa to 250 Koron
a piesku płaci 100 Koron
Po wejściu można na przykład kupić słoniową kupę, podobno doskonałą jako nawóz do kwiatków- nadal żałuję, że nie wzięłam! (edit: po wypadzie z P wzięłam jedno wiadro na próbę 😀 ) , można też zanurzyć się w zwiedzaniu. Teren jest rozległy, wybiegi duże. Z tych które widziałyśmy, jakoś tak średnio podobał się nam jedynie ten niedźwiedzi polarnych.Ale trzymam kciuki za jakąś modernizację. Sądząc po innych wybiegach może i one się doczekają czegoś lepszego
Jest tu bardzo dużo koszy na śmieci, też takich z awaryjnymi woreczkami na psie kupy. Nie muszę chyba wspominać, że jest regulamin, który wyraźnie mówi, że po psach się sprząta, a same Futra prowadzi na smyczy. Cały czas. Kaganiec nie jest obowiązkowy cały czas ale ja ten nasz miałam w razie czego w kieszeni.
Totalnie kupiły mnie zakamary, ukryte w przeróżnych krzaczorach, bambusach itp przestrzenie dla zwierząt. Trafiłyśmy na ciepłą pogodę, a nie było problemu z poruszaniem się w cieniu. Dla całej naszej trójki mocno na propsie.
Bez problemu można też ogarnąć się z tym co nie jest dostępne dla psów. Są wyraźne oznaczenia, szczególnie pawilonów i wolier, gdzie zwierzaki chodzą luzem, gdzie z psem nie wchodzimy. Mnie to nie przeszkadza, jestem zachwycona, że razem z Bu mogłyśmy zwiedzić ogromną przestrzeń zoo. Kilka pawilonów czy klatek, do których nie weszłyśmy nie stanowi problemu 🙂
Nie mam pojęcia ile kilometrów wykręciłyśmy , ale spędziłyśmy tu dobre pół dnia. Z oglądaniem, przerwą na kawkę, trochę chilloutu dla nas i dla głowy Bu. Bo przecież oglądanie tylu przedziwnych zwierzaków to niełatwa sprawa dla każdego psa.
Pamiętajcie , że nawet spokojny pies męczy się natłokiem zapachów, dźwięków, koniecznością ogarniania się w tłumie, również przy przechodzących pieskach, czasem krzyczących dzieciach.
Dla nikogo nie jest to łatwa sytuacja. Pamiętajcie więc, że każdemu psu należy się przerwa na odsapnięcie. No i wiadomo- przyszliśmy tu razem, więc zwracamy uwagę na siebie nawzajem. Jeśli widziałam, że dla Bu jakieś miejsce czy sytuacja jest za trudna, nie wymagałam od niej żeby sobie z nią radziła bo ja akurat chcę oglądać misie. Praskie Zoo może być super przygodą i przyjemnością i dla ludzi- też tych dorosłych 😀 i dla psa. Byle by, jak każda przygoda, przeżywana z głową 🙂
W regulaminie zoo wspomniana jest książeczka ze szczepieniami. Sprawdzana jest? Trzeba jakos się starać o tłumaczenie polski- czeski?
przepraszam, że dopiero teraz, coś mi tu się nagrzebało i umknęło. ale może na zaśkę się przyda: my mamy książeczki zdrowia ale zawsze, gdziekolwiek jadę, nie tylko za granicę z Suczami, zawsze mam paszport. To dokument międzynarodowy więc załatwia sprawę, no i sa w nim szczepienia wbite. Nigdy jeszcze nie miałyśmy tego sprawdzanego, podobnie jak kagańca ale mamy a ja jestem spokojna 🙂 Jedyne co to trzeba pilnować terminów szczepień. Ostatnio z Bu miałyśmy po terminie, więc gdybyśmy chciały wybrać się za granicę, trzeba by robic badanie poziomy przeciwciał, zeby mozna było jechać
[…] i to nie tylko w kontekście spaceru z psem po mostach pisałam Wam we wpisie o miejskiej Pradze , o praskim zoo i o tipach na wyjazd do Pragi […]