Słyszałam opowieść, z pierwszej ręki, o psie, który w sezonie grillowym został uraczony dosłownie jednym kęsem wysokojakościowej kiełbasy. Przyjemność weekendowa zakończyła się wizytą w 24 godzinnej klinice, atakiem trzustki i opróżnieniem kąta bankowego właścicielki.
Znam też historię o małym piesku, który na ognisku, po jednym z dogtrekkingowych zawodów, zniknął jakimś cudem właścicielom z oczu, pod osłoną nocy zakradł się do zapasów i opierdzielił kilogram śląskiej, łaskawie bez opakowania. Pałaszując kiełby nie raczył reagować na wołanie, sprawiając że paniunia, już po małym piweczku, miała wizje, że jakieś dzikie wilki zjadły jej psa, zagubionego pośród nocy. Pieska nic nie zjadło, za to on i wspomniana paniunia spędzili resztę nocy w pokoju hotelowym, a dokładniej w łazience, gdzie piesku co chwila pozbywał się tłuszczu z kiełbas, rzygając jak przysłowiowy kot.
Pewnie nie zaskoczę Was, mówiąc że kiełbasożrecą ogniskowym jest Pufa 😉
Takich kiełbasianych historii znam sporo, jak widzicie mamy na koncie też swoje własne, całkiem spektakularne i związane z realnym niebezpieczeństwem dla zdrowia po zeżarciu kiełbas. Ja po sobie widzę, że to ciężkostrawne jedzenie, dla psa dodatkowo pełne chemii i wszystkiego co szkodliwe. Zawsze dziwi mnie więc, kiedy ktoś lekkomyślnie daje kawałek takiego czegoś swojemu psu. Szczególnie w sezonie grillowym, wręcz słabo mi się robi na myśl, co może się stać.
Nie ma co się dziwić , że hasło KIEŁBASA DLA PSA w mojej głowie występowało do tego pory w wersji z dodatkiem NIE.
Wszytko się jednak zmienia i jak to się mówi- tylko krowa zdania nie zmienia, chociaż i tu bym polemizowałam bo krowa to mądre stworzenie więc i zdanie zmienić może. A zatem może powinno się zacząć mówić- tylko człowiek który się nie rozwija, nie sprawdza i nie poznaje , zdania nie zmienia?
Ja poznawać lubię, zdanie też zmieniam, jeśli tylko poziom wiedzy się u mnie podniesie. Po ostatnich testach w ramach Top For Dog mogę śmiało powiedzieć, że opinia na temat kiełbas uległa u mnie diametralnej zmianie
Ale żeby nie było, nie mówimy tu o śląskiej czy innej krakowskiej. Mowa o wyjątkowych kiełbasach, doskonałych dla wymagającego psa, również alergika czy barfiaka. Tematem tych tutaj kiełbasianych rozważań będą kiełby od Mirals, czyli moje największe i najbardziej spektakularne nadrabianie ostatnich czasów.
Kiełbaski, czy przez niektórych nazywane batonami, są obecne na rynku już od jakiegoś czasu. Ale ja mam równie dobry refleks co Pufinka- jaki pan taki kram, więc dopiero teraz ogarnęłam organoleptycznie co to . I na co i dla kogo
Miralsowe kiełbaski to nic innego jak mielone mięso i to nie jakieś tam podroby czy inne ni do końca zidentyfikowane części ciała , ale mięso mięśniowe. Nie trzeba ogarniać BARFa, żeby wiedzieć, że mięśnie są lepsze niż podroby. Więc jeśli w składzie jakiegokolwiek jedzenia dla psów mamy przewagę takich elementów jak płuca, wątroba, serca itd, nas mięsem -mięsem, będzie to gorsza karma, i do tego bardziej sraczkopędna, niż taka gdzie podrobów jest mało lub nie ma ich wcale
Tu mamy 100 pro mięcha. Ok nie 100 a 99,5% a te 0,5 to np tapioka , która pełni tu rolę ułatwiacza krojenia (o krojeniu za chwilę bo to jest sztos) . Ale helloł! to i tak chyba najlepszy możliwy wynik, który przebije jedynie zakup mięsa w mięsnym, co nie?
Same kiełby występują w 3 rozmiarach. Można więc wybrać odpowiednie do potrzeb psa, czy chwili. Dla mnie i moich 9 kg suczydeł najlepsze są te małe, 200g– idealnie sprawdziły mi się jako uzupełnienie energii na szlaku, czy po spacerze. Czasem dziewczyny dostały taką na pół, czasem miałam dzień łaskawości i każda wtrąbiła całą, akurat na zakończenie dłuższego dreptania. Poza tym , kiedy wiedziałam że będę na dłuższych spacerach kilka dni z rzędu fajnie się dzieliły te średnie- 400g. U nas schodziło to na 2- 3 spacery.
Największa kiełba- 800 g to już spora bazooka, to ta, którą zabieram na spacery, żeby podzielić się z towarzyszami dreptania. Po porządnym kawałku dla każdego, w nagrodę za dzielne wędrowanie
Poza tym mamy też wybór smaków. Miralsy są monobiałkowe, oznacza to, że nawet psi alergik albo futro z tendencją do bolibrzuszka znajdzie coś dla siebie. I tak możecie wybierać pomiędzy : kaczką, dzikiem, kozą, łososiem, jagnięciną, królikiem, wołowiną, indykiem, koniną. Wybór jak widać zacny. Śmiem twierdzić, że każdy znajdzie coś dla siebie
Niezależnie od wielkości jedno jest pewne. Kiełbasy Mirals mają bardzo ważną i mega użyteczną cechę. Da się je pokroić. Bo wiecie , puszki się nie pokroi. Puszkowa zawartość nadaje się do wrzucenia do miski czy innej lickmaty. Miralsy, klasyfikowane nadal jako dodatek, karma treningowa itp a nie karma podstawowa , można cudownie podzielić. Na plastry, kostkę, wzdłuż, w poprzek, jak kto woli. Można dostosować wielkość kostek do psa. Ja uwielbiam małe kawałeczki, bo lubię dać nie za dużo smaczków kaloriami ale dużo sztukami. Za zdjęcia, sztuczki, przywołanie. Jest co nagradzać. Kiedy mam małe groszki i kąski mogę spokojnie wielokrotnie dawać dziewczynom coś dobrego bez obawy że najedzą się za bradzo. A wszyscy wiemy że za dużo to nie zdrowo- bo rośnie doopal, bo na spacerze jak się piesku obje może się pochorować i w najlepszym razie puścić epickiego pawia. Jak jakiś czas temu Pufa w aucie …
Fakt możliwości krojenia, czyli gęstość kiełbasek oznacza, że sprawdzą się idealnie na treningu zarówno w domu – tu wiadomo , można używać wszystkiego, nawet tego co brudzi ręce, jak i na zewnątrz. My używamy pokrojonych miralsów na nasze domowe fitnessy i kiedy uczę dziewczyny w domu czegoś trudnego. Nagle mają +100 do motywacji 😉 i oczywiście zabieram na spacery- poza przywołaniem nigdy nie pozują do zdjęć z takim zaangażowaniem jak wtedy, kiedy dostają kawałki kiełby w nagrodę. Normalnie mogą zasłużyć na oskara !
Każdy psiarz szybko wyciągnie więc jeszcze jeden właściwy wniosek na temat Miralsa. Poza krojeniem, nie brudzi rąk! oczywiście, zostawia odrobinę zapachu i przez swoją naturalną wilgotność lekko pokrywa palce, ale nie jest to utrudniający funkcjonowanie poziom. Dla mnie ważne jest, by po wyjęciu smaczka i wsadzeniu go do paszczy psa, moje ręce, tudzież palce pozostały na tyle czyste, by bez obaw dotknąć aparatu
Na koniec jeszcze jeden plus kiełbas Mirals, który był bardzo ważny dla mnie. O ile jedzenie które używam tylko na treningi, choćby było to bardzo często, to dla mnie najważniejsze jest to , jak jedzonko sprawdza się w trasie. Niezależnie jak długa by nie była. biorąc pod uwagę całokształt- od łatwości podania po skład, stwierdzam , że to jedzenie jak dla nas, nadaje się świetnie na wyprawy wszelakie. U nas najczęściej połowa kiełbasy zostaje skrojona na małą kosteczkę , by robić za spacerowe smaczki. Za to pozostała część zostaje podana jako uzupełnienie spalonych kalorii po powrocie do auta. Układ idealny, bo ze względu na to , że kiełba po otwarciu musi być przechowywana w lodówce i spożyta jak najszybciej.