Gromnik i jego okolice zwiedzałyśmy już wielokrotnie. To taki bliski pewniak. Nie a wysoki, raczej niezbyt zaludniony. Ścieżek też wystarczającą. Miałam małą przerwę z przyjazdami tutaj, ale ostatnio zaliczyłyśmy wielki powrót z przytupem.
W przypływie geniuszu przypomniałam sobie , że start najszybszego podejścia na Gromnik to porządny parking z miejscami piknikowymi- stołami do rozłożenia się a nawet koszami na śmieci ! 🙂 Czy może być więc lepsza miejscówka do realizowania mojego planu wdrażania M w taki sposób spędzania czasu ? Szlak, górki a potem piknik z kawusią i obiadem.
O piknikowaniu z dzieckiem w naszym wykonaniu pisałam Wam tutaj :
Na początek naszego gromnikowania wzięłyśmy się za nową trasę. Miało być bardziej dziko ale nadal tak, żeby M mogła przejść jak najwięcej na własnych nogach. Na ile się to ostatnio udaje, to inny temat ale możliwości ścieżkowe są . Z resztą sami zobaczcie .
Parking który Wam polecam znajdziecie tutaj:
Na początek podejście na szczyt. Gromnik ma 390 m n.p.m. i jest najwyższym szczytem Wzgórz Strzelińsko – Niemczańskich. Znany jest z wieży widokowej , która jak dla mnie ma w sobie mnóstwo uroku. Zwłaszcza w czasach powstawania dyskusyjnych form niczym blender. Klasyka zawsze się broni nawet jeśli otwarta jest tylko w weekendy (poniżej na zdjęciu łapcie rozpiskę godzinową )
Pierwszy odcinek, na górę, to wdrapanie się po schodach. Później nie będzie już źle 😉
Jako posiadacz psiego i ludzkiego dziecka powiadam – psie łatwo zadowolić . Wystarczy spacer, las, przestrzeń no i właściciel. Z ludzkim jest już ciut gorzej . Ale Gromik przychodzi z jeszcze jedną pomocą. Szczególnie jeśli jak my- zaliczacie to wzniesienie w tygodniu lub jeszcze przed godzinami otwarcia wieży .
Ruiny! U nas nie wiem skąd, bo dzieć chowany bezbajkowo telewizyjnie , wjechały księżniczki. Może to pokłosie zwiedzania miejscówek z zamkami, jak Gołuchów (tu wpis o Gołuchowie KLIK KLIK). Tak czy owak wizja pozostałości zamku i rozmowy o księżniczkach , rycerzach i tym ile koników będzie mieć M kiedy takową księżniczką już zostanie- skutecznie motywowała do tuptania i zapewniła rozrywkę na sporą część wyprawy.
Trasa, którą nam wybrałam miała nie być za długa . I to się udało- machnęłyśmy 5 km. Dodatkowo miała być jak najbardziej przyjazna dla M. Zależy mi żeby jak najwięcej chodziła po górkach sama ALE- szlak musi być łatwy. Ja nie mam ochoty na dramy po wpadkach z obtartymi kolanami- odpuszczam więc sobie bardzo wymagające i kamieniste przejścia. Dodatkowo chcę mieć czas. Dużo czasu.
Te ścieżki zdecydowanie spełniają moje wymagania. Z jedną adnotacją- spodziewajcie się tutaj dziczy. Jest dziko dziko nawet na fragmentach szlaku. Są przejścia przez krzaki, choć nie ma zagrożenia zgubienia się . Będzie jednak szansa na pomachanie kijaszkiem – jak ja – jeśli macie obawy przed bliskim spotkaniem z pajęczynami.
Pustki i bezludność dają dużo spokoju. Przerwy na trasie , cisza- poza nadającą w trybie ciągłym trzylatką. Luz psa w obrębie smyczy- bo jednocześnie to bezludzie gwarantuje minimum mnóstwo tropów i zapachów dzikich zwierząt, w lepszych okolicznościach spotkania ze zwierzyną oko w oko.
W teorii pies powinien być pod kontrolą i na smyczy w każdym lesie. Gdyby jednak komuś przyszło do głowy puszczać futro samopas niech pamięta że lasy w masywie Gromnika są pełne zwierząt a mniejsza ilość turystów sprawia, że łatwo o spotkania oko w oko. Każdy z nas jest tu gościem, szanujmy więc mieszkańców. Piesy zawsze na smyczy
Lubię tu wracać. Kiedy tuptamy trudniejszymi trasami lub w towarzystwie M zdecydowanie woli siedzieć w plecaku. Ten sezon jest ostatnim kiedy w takiej skali jej na to pozwalam. Po prostu robi się za ciężka. Ale na razie dzielnie wyrabiam sobie mięśnie pośladów zaliczając kolejne szczyty z M na pleckach.
Kiedy nadarza się okazja na wypuszczenie samobieżnego balastu , skrzętnie korzystam.
Jeśli zatem szukacie trasy którą możecie modyfikować- dostępność ścieżek pozwala mocno wydłużyć przejście ale i awaryjnie je skrócić, nie tak bardzo wymagających podejściami i jednocześnie spokojnych i bez tłumów- koniecznie wpadnijcie właśnie tutaj .
Nasze ścieżki znajdziecie tutaj. Łącznik między szlakiem żółtym a zielonym- ścieżka bez oznaczenia szlaku jest przyjemna, niezarośnięta . Nie należy się jej obawiać. Polecam jednak uważać na ostatni etap wyprawy. W drodze powrotnej omijamy Gromnik, chociaż mapy cz i pewnie inne apki do planowania będą chciały nas tam zwabić. Nie dajcie się ! Chyba że macie ochotę się zmęczyć . Podejście tutaj będzie ostre i zaskakująco wymagające. Jeśli jak ja – nie macie na to ochoty- pilnujcie skrótu nieoznaczoną szlakowo ścieżką.