Bądźmy ze sobą szczerzy. Chyba większość właścicieli psów z chęcią inwestuje w polepszanie stanu swoich podopiecznych. Mierzę swoją miarą, ale wyciągam wnioski że:
Kupujemy dobre, niealergizujące szampony. Odpowiednie do sierści naszego psa. Ja dodatkowo patrzę na to czy jest eko, czy nie zawiera mikroplatiku czyli to samo co z moimi kosmetykami
Dajemy psom więcej lub mniej suplementów diety, w zależności od potrzeb, stanu zdrowia i diety. Moje barfowe pieski mają całkiem ładną kolekcję suplosłoiczków
Ja dodatkowo połowę futer ubieram kiedy nastają chłody. Wybieram odzienia nie tylko ładnie wyglądające i niepogrubiające (która kobieta chciałaby wyglądać w zimowej kurteczce jak bambaryła, helloł!), ale takie które zapewnią Pufce najlepszą ochronę
Mam narzędzia czynu do szczotkowania, rozczesywania, trymowania itd…
Zabawek i fancy obróżek/szeleczek nie liczę nawet
Inwestuję w semi raz na jakiś czas- pogłębiam swoją wiedzę, przy okazji zabieram psa na fajny wypad
I na koniec- leczę, badam- również profilaktycznie. Jeśli sytuacja tego wymaga wydaję spore pieniądze. Mam górną granicę wydatków ale jest ona bardzo wysoko i łączy się ze zdrowym rozsądkiem i analizą sytuacji. Jak na razie przeszłyśmy z Pufką 2 dłuższe leczenia. Trzustka i neospora. Pomniejszych schorzeń, boliłapek itp u obu dziewczyn też nie liczę, nie ma sensu. Wiecie jak jest.
Na samiusieńki koniec dochodzą inwestycje związane z profilaktyką jak ja to mówię ogólną. W tym worku znajdują się na przykład materace ortopedyczne, wizyta u psiego fizjo i ćwiczenia, zalecone przez mądrą głowę, które robimy w domu.
Ten ostatni zbiór działań i inwestycji ma na celu utrzymanie dziewczyn w sprawności ruchowej, choć idzie on w parze tak z badaniami jak i suplementacją. Wyłania się z tego obraz moim zdaniem dobrze zaopiekowanych psów z psią matką, która jeśli jest taka okazja, poszerza arsenał featcherów do dbania o swoje podopieczne.
Nie powinno więc Was zdziwić kiedy powiem, że podpaliłam się jak flota Stanisa nad Czarnym Nurtem na możliwość sprawdzenia na psach działania magnetycznego legowiska od firmy Magneticare. Do pewnych tematów podchodzę z rezerwą, niechętnie wprowadzam nieznane suplementu diety. Boję się działania na trzustkę i jakoś spożywcze dodatki zawsze napawają mnie lekkim niepokojem. Zdecydowanie rzadziej skusze się na nowości. Za to namacalne, niezjadalne rzeczy to co innego.
Legowisko Magneticare dedykowana jest m.in. dla psów starszych- ma działać przeciwbólowo, na takie rzeczy jak bóle reumatyczne, stawowe, szkieletowe– czyli to co kojarzymy z wiekiem przed i emerytalnym. Pufinka ma na bank 8 lat, może więcej. Z adopciakami tak to już jest. Wydaje mi się, że ma z rok więcej. Powoli więc zbliża się do wieku seniora. Niedawno sobie to z przerażeniem uświadomiłam- jest ze mną ponad 5lat i czas najwyższy zadbać o nią jeszcze mocniej. Zależy mi, żeby jak najdłużej była sprawna, mogła skakać po skałkach i tuptać po szlakach, czyli robić to co wiem, że lubi.
Jednocześnie Pufa nie lubi pływać, bieganie podoba jej się tylko na krótkich dystansach- 10 metrów dobiegu do smaczka, kiedy Matron woła. Nie ma więc takich aktywności, które wspomagały by ją w utrzymaniu sprawności. Oczywiście- sporo spacerujemy, wykonujemy ćwiczenia zadane nam przez niezastąpioną Paulę Gumińską. Ale przydało by się coś jeszcze . Legowisko na przykład!
Ma ono też pomagać w regeneracji powysiłkowej, wspomagać układ limfatyczny i krążenia, przez co pies po zwiększonej aktywności szybciej wraca do sił.
I tu wpada Bu, cała w kłakach. Busia to bardzo aktywny pies. Ona nie spaceruje. Bo spacer sugeruje chodzenie. My z Pufą spacerujemy, Bu biega. Dużo. Pływa kiedy tylko ma okazję. Jeśli ja mam taką możliwość, jeździmy na treningi i biegamy agilitki. A kiedy jesteśmy w górach, skoro nie może biegać, bo jest w szelkach i przypięta do mnie- ciągnie. Bo przecież tak uczyłam! szeleczki to się ciągnie … brawo ja.
Poza tym ma mieć działanie na regenerację pourazową i pooperacyjną.
Wiemy na co działa, ale skąd tryb przypuszczający. A no stąd, że tego nie widać jednoznacznie. To nie jest smaczek po którym łatwo powiedzieć – jest ok, qpa ładna/ brzydka, bąków dużo/mało. Tutaj zachodzi działanie długotrwałe , niemierzalne namacalnie. Ja w związku z tym opowiem Wam o moich obserwacjach związanych z użytkowaniem tego legowiska. A najpierw kilka technikaliów, żeby mniej więcej zrozumieć co się kryje w legowisku i nadaje mu te wszystkie, wymienione właściwości
Stałe pole magnetyczne i jego lecznicze działanie znane jest przede wszystkim w terapii ludzi. I trzeba pamiętać że pola magnetyczne są dwa- stałe, jak w legowisku i zmienne. Leczenie ludzi takim czymś (jednym i drugim), według tego co wyczytałam, stanowi wręcz podstawę medycyny fizykalnej. Stosuje się to w szczególności w przypadku zwyrodnień i zapaleń narządów ruchu. Dokopałam się nawet do pracy badawczej traktującej o tych 2 polach i ich działaniach na pacjentów. Wnioski badających są takie, że w przypadku obu grup zauważalne przez pacjentów było pozytywne działanie, zmniejszające ból i wpływające korzystnie na ich jakość życia.
Na naszym rynku dostępnych jest sporo wspomagaczy wykorzystujących stałe pole magnetyczne, a dedykowane są one głównie seniorom, choć zapewne wynika to z tego że właśnie takie osoby najczęściej odczuwają boleści związane z kręgosłupem czy nogami, reumatyzmem. Do wyboru są poduszki (to dla mnie chyba bo piszą że na problemy z karkiem. Czy ja mogę się identyfikować jako senior dzięki temu? pytanie na dziś ! ) , materace, opaski na szyję, lędźwie i pewnie jeszcze parę innych opcji.
Stałe pole magnetyczne generowane jest w przypadku naszego legowiska Magneticare przez magnesy neodymowo-borowo- żelazowe, umieszczone na stale w materacu. Mają mieć więc konkretne działanie.
Myślę, że nie byłoby tylu produktów oraz publikacji z działu „fizjoterapia” dla ludzi, gdyby był to pic na wodę. Spokojnie mogę stwierdzić, że skoro działa tam, na psy też będzie.
Ciężko jednak powiedzieć jak to działa na nasze psy tak bardzo bardzo konkretnie. Dziewczyny nie mają ogromnych schorzeń, przy których mogłabym zaobserwować na przykład większą ruchomość łapek itd. We wszelkich badaniach, na przykład akademickich, przeprowadzanych na ludziach, badane osoby wypełniały ankiety. Wskazywały one na moc działania terapii megnetycznej. Ja próbowałam z dziewczynami na ten temat porozmawiać, jednak odmówiły wypowiedzi 😉
Pozostaje mi więc wywnioskować coś z obserwacji.
Na początku byłam troszkę zdziwiona bardzo małym zainteresowaniem Pufy. Ponton to jej ulubiony typ legowiska. To już zasugerowało mi, że coś jest na rzeczy z legowichem, musi JAKOŚ działać. Postało, poleżało, zrobiłam nawet testy zaawansowane. Wyrzuciłam jej stare zapierdziane legowisko do korytarza. Cel badania: jeśli będzie jej w magnesie bardzo źle – wybierze stare, ale w kiepskim miejscu lub po prostu pójdzie do klateczki. Wybierała naprzemiennie z przewagą magnesu.
Częstotliwość wybierania magnesu zwiększała się stopniowo z czasem. Sam producent, na karcie informacyjnej, dołączonej do produktu pisze, że na początku użytkowania mogą wystąpić mrowienia, nadmierna potliwość, nasilenie dolegliwości. Jest to dedykowane ludzkim odbiorcom tego rodzaju terapii, ale zapewne może mieć to przełożenie na zwierzęta. Takie dolegliwości mają zniknąć z czasem, kiedy organizm przyzwyczai się do działania. Odnajduję tu analogię do zachowania Pufinki.
Dodatkowo , na karcie informacyjnej stoi jak wół, że można z niego korzystać jednorazowo do 8 godzin. Nie przejmuję się więc faktem, że aktualnie Pufa robi sobie sesje magnetyczne, zamiast leżeć w nim ciągiem
O tym, że pies nie może spać cały dzień w legowisku należy pamiętać! to nie są żarty, skoro ma działanie potwierdzone przez człowieczych użytkowników, należy to respektować i tego pilnować. Każda, najlepsza terapia w za dużym stężeniu może mieć odwrotne działanie.
Bu. Bu tez korzysta z „magneTRONU”. Oczywiście, nadal drzemie wszędzie, ale co ciekawe intensywność zalegania zwiększa się po długim spacerze czy wyprawie. Mamy układ idealny, bo właśnie wtedy Pufa bunkruje się w swojej klateczce, tak żeby nikt przypadkiem znowu jej nigdzie nie ciągał 😛 Busia praktycznie od razu po przyjściu do domu, kiedy już wszyscy zasiądą na swoje miejsca, ucina sobie regeneracyjne drzemki w legowisku.
Wybierała je też częściej, kiedy miała ostatnią boliłapkę. Rozcięty opuszek i 2 szwy. Wtedy również można było częściej „przyłapać” ja na leżeniu właśnie w Magneticare.
Wnioski moje, co do działania są takie: JEST. to na bank. Biorę tu pod uwagę opinie ludzi, publikacje badawcze i obserwacje. Wyciągam wnioski bazując na moich obserwacjach dziewczyn. Legowisko znajduje się w salonie czyli tam, gdzie ja siedzę i pracuję. Mam na nie widok cały czas i jestem w stanie określić kto, jak często i kiedy w nim leży.
Sam producent dodatkowo informuje, że moc magnesów ukrytych w piance legowiska to na powierzchni wyrobu 2000 Gauss. Układ magnesów, a dokładniej elastometrów zawierających magnesy (kwiatuszki zatopione w piance legowiska, skierowane ku pieskowi) jest tak zaplanowany, by dać jak najlepsze działanie terapeutyczne na całej powierzchni legowiska. Dla porównania- poduszka magnetyczna dla ludzi ma moc 1200 Gauss
Działanie znane, co z wyglądem:
Wygląd można powiedzieć legowiska jak legowiska. Ha! tu Was mam! jeśli ktoś z Was tak właśnie pomyślał, oznacza to , że igdy nie kupiliście materaca noname na alledrogo! A ja kupiłam i wiem, że można zapłacić i mieć zapierdzianą, upapraną, krzywą poduchę a nie legowisko. I LE GO WI SKO. Takie, które będąc na widoku, w naszym pięknym salonie nie będzie szpeciło. Bo nie po to robiłam sobie wnętrze typu białe ściany, biała podłoga, szara kanapa, żeby mi psie rzeczy zaburzały estetykę 😉
Legowisko Magneticare występuje w kilku kolorach:
-
-
- jasno szary (to nasze. absolwent asp mówi, że leci mocniej w beż niż szarość ale foteczki na stronie producenta dobrze oddają realny kolor )
- morski turkus
- różowy
- grafit
- zielony
- granatowy
-
Oraz w rozmiarach:
S (zewnętrzne: 65 x 55 cm ,wewnętrzne: 52 x 38 cm)
M (zewnętrzne: 75 x 65 cm,wewnętrzne: 62 x 48 cm) – to nasze 🙂
L (zewnętrzne: 95 x 75 cm,wewnętrzne: 78 x 58 cm)
XL (zewnętrzne: 110 x 85 cm,wewnętrzne: 98 x 72 cm)
Tkanina to tkanina poliestrowa. W dotyku lekko „misiata”- taka mięciutka, delikatnie włoskowata. Miałam obawy jak będzie z praniem. Dziewczyny jedzą w legowiskach suszki wszelakie, leżą tam mokre po praniu itd. I po dłuższym czasie legowisko wyglądało strasznie. Plama, sierść. O dziwo wrzucenie pokrowca do pralki, na delikatny program załatwiło sprawę. Została jedna plamka po suszonym ścięgnie chyba, ale tego się spodziewałam, widać że to po czymś troszkę tłustszym i to nie kwestia tkaniny a samej plamy.
No właśnie – legowisko jest rozbieralne! Alleluja! mówiłam Wam już że to zewnętrzne, stare legowicho Pufy takie nie jest i że muszę prać całość, razem z wypełnieniem. Okropne. Tutaj możemy wyjąć wszytko to, co jest w środku czyli: materac z „magnesami” oraz wypełnienie każdego z boczków w postaci granulatu piankowego w otoczkach.
Estetyka wykonania nie pozostawia żadnych zastrzeżeń. Od pierwszego zmacania widać, że mamy do czynienia z porządnym produktem, ktry wytrzyma z nami długi czas. Jeśli inwestować w jakieś psie rzeczy, to moim zdaniem w takie. Bez sensu jest kupować po taniości (jak ja to nieszczęsne legowisko..) i mieć coś co wygląda.. jak psy z gardła.
Legowisko Magneticare nie jest produktem pierwszej potrzeby. Jest legowiskiem dodatkowym. Ale jednocześnie, kiedy zagłębić się w temat magnetoterapii od razu widać, że jej działanie na organizm jest zauważalne i to w wielu aspektach. Dla psów starszych, po urazach, ze stałymi schodzeniami czy aktywnych , w ramach przyspieszenia regeneracji. I mimo, że da się żyć bez niego, jego działanie może znacząco wpłynąć na polepszenie się żywota naszych Futer. W obliczu powoli zbliżającego się wieku seniorskiego Pufiaka i mojej chęci utrzymania jej jak najdłużej w dobrej formie pojawienie się u nas Magneticare miało idealny timing. Czy polecam? Tak. Z zachowaniem wszystkich obostrzeń dotyczących stosowania. Pamiętajmy, że tu mamy już do czynienia nie tylko z ładnym legowiskiem ale z przedmiotem terapeutycznym 🙂
Dodatkowe info podawane przez producenta: