Mam podróżniczy notesik. Coś jakby uproszczony bullet journal. Notuję w nim pomysły na trasy, czas dojazdu i szacowany czas przejścia. Zapisuje ciekawostki związane z miejscem, które potem mogę wykorzystać do wpisu, lub żeby wprawić w konsternacje P. Znacie to-idziecie spokojnie z żoną/ mężem na spacer a ona/on ni z gruchy ni z pietruchy wylatuje z jakimiś opowiastkami o tym, że w latach 20 w miejscu stary kamieni była restauracja. Mało tego zaczyna snuć swoje rozważania nad kondycją społeczeństwa, bo jak to tak że wtedy było i działało a teraz nie ma szans bytu.
I właśnie po to mam zeszycik. W przypadkowej kolejności zaliczam kolejne miejsca, odhaczam je, żeby przed kolejnym dniem do dyspozycji podróżniczej wybrać sobie kolejną destynację. Zapisuję też ze względu na posiadany wiek i zaniki pamięci- odkrywam trasy, planuję, pocz czym zapominam i za nic nie mogę sobie przypomnieć kiedy tego potrzebuję. Zeszycik jest więc bardzo ważny w naszym domu
Mam w nim kilka tras które czekają na swoją kolej od dawna. Jedną z nich była ta w okolicach Obornik Śląskich. Blisko od Wro, dobry dojazd, szlak zapowiadający się bardzo dobrze.
A jednak w moim powoli kończącym się notatniku, mimo, że znajduje się ona prawie na samym początku realizacji doczekała się dopiero teraz
W czasie kiedy potrzebowałam spokoju, wypadu z P, leśnych ścieżek i szybkiego desantu z domu. I przede wszystkim szansy na niespotkanie wielkich tłumów.
Tak więc w piękną niedzielę zapuściliśmy się w okolice Wilczyna. Na mapie pineskuję Wam fajny parking, choć my zaczęliśmy z troszkę innego miejsca. Uroki rekonesansu 😉 jednak przy powrotach na bank wylądujemy na tym właśnie , oznaczonym poniżej parkingu. Nasze przycupnięcie „na dziko” to zdecydowanie półśrodek, mimo,że nie utrudniał w żadnym stopniu dojazdu innym zmotoryzowanym.
Trasa, którą pokażę Wam na mapce na końcu zaczyna się z tego miejsca. nasza odbyta pokrywa się z nią z wyjątkiem pierwszych kilkudziesięciu metrów. Ale sprawdziliśmy- jakość tych metrów w każdym przypadku jest najwyższa- czyli fajne, szerokie, dobrze utrzymane drogi leśne 😉
No to co ? Zaczynamy! Nasz cel to przede wszystkim okoliczne szczyty. Góry nie muszą być wysokie, żeby sprawiać radość zdobywającym. Nasze to Płaski Szczyt (212 m n.p.m) , Lisia Góra (205 m n.p.m), Bukowe Wzgórze ( 202 m n.p.m) oraz Lesiste Wzgórza ( 194 m n.p.m)
Początkowy etap wędrówki można zaliczyć szlakiem oznaczonym jako leśny szlak rowerowy Wilków. Z miejsca parkingowego prawie od razu na niego wbijamy. Ja polecam zacząć pętlę od Płaskiego Szczytu- jedyne podejście na trasie, ale nie liczcie na zadyszkę.
Mimo, że główne atrakcje wycieczki można przejść bardzo szybko, te tereny oferują to co lubię najbardziej. Mnóstwo ścieżek przez piękny las. Taki prawdziwy, gęsty. Nasza trasa przebiegała częściowo przez główne leśne dukty, m.in. dojazd pożarowy. A więc szeroką, utwardzoną drogę. Ale dalsze dreptanie było po piasku. A końcowy odcinek przez aleję kasztanów. Niestety też zajętych kasztanową chorobą. Ale co sobie pozbierałam kasztanów to moje.
Szału nawigacyjnego nie ma. Za to jest mnóstwo ścieżek do wyboru i modyfikacji trasy. I na mapie i w realu. BA! w realu więcej niż i na mapach cz i na innych , więc nic tylko wędrować.
Dlaczego jeszcze warto? Przede wszystkim dlatego, że lasy koło miejscowości Wilczyn należą do bardzo ładnych. Gęste, bogate dające wytchnienie. Akurat wracając z tego wypadu w radio padło określenie „kąpiel leśna:. Przez Japończyków nazwana SHINRIN-YOKU. Według tej nazwanej filozofii i rodzaju terapii, spokojne wędrowanie przez las, oddychanie, chłonięcie tego czym las się z nami dzieli. Jeśli chcecie poczytać więcej o zielonych kąpielach zajrzyjcie na przykład TUTAJ.
A jeśli macie ochotę dowiedzieć się troszkę o przyrodzie tych okolic konicznie wpadnijcie TU
Na sam koniec poniżej podrzucam nasz przebieg spaceru. Screen mapki oraz LINK i… Miłego wędrowania oraz kąpania się w leśnych wspaniałościach