Może nie wiecie, ale Dolny Śląsk, czyli region w którym mieszkam i po którym uwielbiam podróżować, jest „moim” dopiero od czasów studenckich. Przyjechałam tu na studia i wsiąknęłam. Zakochałam się, zostałam i jak na razie nie wyobrażam sobie mieszkać gdzie indziej 🙂
Ale pochodzę z Wielkopolski. Tu jest mój dom rodzinny, więc trochę dziwna sprawa, na blogu brak tematów z tej okolicy. Zrobiło mi się głupio, postanowiłam więc zaradzić temu i poszukać czegoś fajnego do eksploracji z suczami. Nie będę za dużo narzekać, ale okolice Wro mnie rozpuściły. Nie muszę się daleko ruszać żeby znaleźć coś ciekawego. Ot, choćby ostatnie wypady w poszukiwaniu kurhanów, jakieś ruinki pośrodku lasu, wieże widokowe. Matko, nic tylko wybierać i jechać, chodzić, eksplorować. W tej części Wielkopolski gdzie ja bytuję na święta jest tak… skromniej. Ale ja się nie poddaję, przejrzałam moje niezawodne źródła inspiracji czyli mapy.cz i od niedawna mapki geocachingowe i tak padło na
Gołuchów- pomału więc sprawdzam czy Wielkopolska z psem ma do zaoferowania tyle co i nasz Dolny Śląsk
Byłam tam lata świetlne temu, a na mapkach ilość ścieżek i to, co teoretycznie możemy zobaczyć zachęcało do wybrania się na taką wyprawę.
Na początek, rozruchowo rzuciliśmy się na spacer wzdłuż brzegów Jeziora Gołuchowskiego. Jest tu leśny parking, można porzucić piesowóz i podreptać na dłuuugi spacer.
Jezioro to konkretnie zbiornik zaporowy na Trzmielnej, o powierzchni ponad 50 ha. Jeśli zerkniecie na mapkę, zobaczycie jaki fajny ma kształt, przez co przejście go wokoło to też już niezły dystans.Oczywiście, można zrobić jak my, czyli na razie zaliczyć tylko jedną połówkę i przyległe lasy. Wybraliśmy sobie stronę wschodnią, co oczywiście nie znaczy, że nie wrócę tam niedługo, na eksplorację drugiego brzegu. Na razie drugobrzegowa rzeczywistość jawi mi się tylko jako strefa wędkarzy, ale myślę, że znajdę tam coś ciekawego.
Przewędrowaliśmy po uroczych ścieżkach wijących się zaraz przy brzegu zalewu. Było wodowanie, nie było ludzi, ale to chyba zasługa dnia i godziny. Niestety, trzeba przy tych wędrówkach uważać na śmieci, których nawet w sezonie jeszcze_nie_grillowym jest tam sporo. A szkoda, bo pięknych dzikich miejscówek jest tam ogrom. Jestem pozytywnie zaskoczona tym co tam zobaczyliśmy.
Ponieważ mieliśmy napięty plan zwiedzania postanowiliśmy sprawdzić co tam w lesie.
Wiecie, że ja lubię mieć jakiś cel chodzenia, poszliśmy więc zlokalizować kamień. I to nie byle jaki, bo wielki kamulec 😉 a konkretnie głaz narzutowy, przywleczony tu przez lądolód skandynawski. Wiecie, że to największy w Wielkopolsce i szósty co do wielkości w Polsce głaz narzutowy?! Muszę sprawdzić gdzie są pozostałe z tego rankingu 🙂
Wyspacerowani w lesie mogliśmy zająć się drugą częścią naszej wyprawy czyli Zamkiem. Tak proszę Państwa zamkiem, nie średniowiecznym, a renesansowym i to francusko-renesansowym. 400-letnia atrakcja, do której z psem nie wejdziemy (cieszę się, że są takie miejsca jak Zamek Czocha, gdzie pieski mogą oddawać się kontemplacji pięknej architektury), ale na szczęście wokół którego jest wielki park, który już z futrem jak najbardziej można poznawać.
Piesowóz przemieszczamy sobie tu i ciśniemy na przechadzkę weekendową. Szkoda, że nasz strój, bardziej leśny niż pałacowy średnio pasował do idyllicznego spacerku zakochanych z pieseczkami, nóżka za nóżką, ale przecież taka duperelka nas nie zrazi!
Zamek z Gołuchowie ma długą historię i na pewno wart jest zobaczenia. Możecie sobie przeczytać kilka zdań o nim TUTAJ.
Ponieważ pieski nie zwiedzają nie będę się rozwodzić nad architekturą, ale opiszę Wam co my zobaczyliśmy.
Park wokoło. Spory teren (zobaczcie mapkę na zdjęciu) ze ścieżkami wijącymi się to tu to tam. Jest gdzie spacerować, jest mnóstwo ławeczek i koszy na śmieci (pieski spacerują tutaj na smyczy, a my sprzątamy qpale, jest gdzie wyrzucać śmieciuchy, wiec nie ma problemu. Szanujmy takie przepisy, w końcu fajnie sobie połazić w takim miejscu i nie chcemy żeby nam – psiarzom zabronili wstępu 😉 )
Chcieliśmy ogółem sprawdzić jak się prezentuje park i bez problemu wykręciliśmy ponad 4 km, zaliczając tylko obejście w ramach pętelki. Wniosek: już w samym przypałacowym terenie znajdzie się wystarczająco dużo opcji ścieżkowych na fajny spacer.
Jeśli samo chodzenie dla chodzenia Wam nie wystarcza, na terenie całego parku są tabliczki przy drzewach i krzaczkach z nazwą roślinki i opisem. Edukacja przy okazji 🙂
Jeśli dorzucimy do tego Jezioro Gołuchowskie do którego wcale nie trzeba przejeżdżać samochodem, mamy dobry plan na produktywne spędzenie czasu. Przyznaję się, że zapomniałam o tym miejscu i bardzo się cieszę, że w końcu miałam okazję na zrobienie zwiadu terenu. Z czystym sumieniem polecam. Jeśli będziecie mieli okazję, wpadnijcie! 🙂
Dystans jaki w ten dzień wykręciliśmy to prawie 10 km przy Zamku. Jest tu sporo ścieżek, więc zarówno miłośnicy długiego dreptania jak i Ci, którzy mają chęć na coś krótszego ogarną spokojnie trasę dla siebie
Przy Jeziorze wychodziliśmy dodatkowe 5 km. Trasę znajdziecie TUTAJ. KLIK
Ciekawe miejsce , wybiorę się z Lusią tj sunią prawie beagle na fajny spacer i zwiedzanie
[…] naszej pierwszej bytności w Gołuchowie przeczytacie w tym wpisie KLIK KLIK WE WPIS, do czego zachęcam . Bo zaszły tam spore zmiany […]