Lubin z dzieckiem czyli zaskakujące zoo

Wyjątkowo wpis z poleceniem miejsca na wypad z dzieckiem, ale bez psa. Przedziwne to było , wybrać się na wyprawę bez Futra. Ale czasem i takie eskapady robimy. Rzecz jasna dzień przed i po machnęłyśmy świetny spacer , taki skrojony na miarę tego co lubi Bu. Posiadanie dziecka zmienia pewne kwestie, trzeba się nauczyć być elastycznym , robić rzeczy , których wcześniej się nie robiło

A czego się nie robi dla dzieci. Skoro jedno , to bardziej włochate, było zaopiekowane spacerami, nie zostawało samo w domu, można było ruszyć z samego rana do Lubina. Z Wro to około godzina drogi. Miałyśmy jeden cel, bo zwiedzanie z niespełna 2latkiem ma to do siebie, że nie ma co planować za dużo. Lepiej mniej, ale zrealizować plan przy jednoczesnym nieprzemęczaniu ani siebie ani dziecia. Przebodźcowanie hasłem każdego wypadu. Na szczęście jako właściciel psa reaktywnego wiem doskonale jak to ogarnąć 😉

Celem naszym było zoo! Tak tak, zoo to nie tylko Wro, a to w Lubinie okazało się być bardzo wyjątkowym. Jednak na początek techniczne dane. Ja polecam Wam zaparkować tam gdzie my, czyli na parkingu koło Muralu Dinozaury i  Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji- my wjechałyśmy od ulicy Paderewskiego

Info o biletach nie będzie .. bo wstęp na teren zoo jest całkowicie darmowy! Nie można tu wchodzić z psami, ale zaraz zrozumiecie dlaczego. Ja też chciałabym zabierać Bu wszędzie, ale szanuję taki zakaz i go rozumiem.

Uwaga- parkując tam gdzie my, zwiedzanie zaczynacie zaraz przy dużym placu zabaw . O ile nie lubię takich przybytków- mam awersję do innych dzieci- często charczących, kaszlących i z gilem do pasa, o tyle ten jest spoko . Na prawdę duży, przestrzenny. Dzieci nie obijają się o siebie, da się zachować tak miły dla mnie odstęp 😉

Jeszcze jedna mała strategiczna informacja- tu, koło placu zabaw jest mała kawiarnia i ogólnie dostępna, darmowa toaleta. Podróże z dziećmi uczą wyszukiwania pewnych miejsc bardzo szybko.

A  potem to już hulaj dusza , zwiedzaj co się da 🙂 Zoo Lubin to przede wszystkim różne gatunki ptaków. Na ich hodowli nie znam się ani trochę. Nie powiem więc, czy warunki- wielkość wolier – są odpowiednie , ale na pewno mają tam czysto. A kto bywał w różnych miejscach ze zwierzętami do oglądania wie, ze czasem magicznie brakuje na to czasu obsłudze  A tu czystość pierwsza klasa. Do tego roślinność, która pozwala ptakom się ukryć.

Zoo możecie zwiedzać od 7 rano! i , w zależności od miesiąca do 18 lub nawet 21 (sprawdźcie TUTAJ )

Cały teren to ponad 14 ha , jest więc gdzie spacerować. My postawiłyśmy na spacer w cieniu, tak jak poprowadziły nas ścieżki, dostępne dla wózka . Poza ptakami można tu zobaczyć też zwierza ofutrzone, które sprawiły naszej ekipie szczególną radość- krowy, kozy, owce, świnie.  Są na wyciągnięcie ręki, a niedawno Zoo Lubin machnęło im szczotki do drapanka, więc można bezpiecznie smyrać zwierzaki ( KLIK po artykuł) . To cudowny gest, szczególnie po okropnej sytuacji, kiedy to właśnie tam totalnie nieodpowiedzialni turyści, dokarmianiem uśmiercili kozę 🙁 bo przecież „zakaz dokarmiania” wg niektórych to tylko sugestia naruszająca ich prawo do frajdy

Jeśli myślicie że pierzaste i futrzaste zwierza to jedyna atrakcja tutaj, to się grubo i WIELCE mylicie. Zoo Lubin może poszczycić się wyhodowaniem pokaźnego stada gadów. Kilkutonowych, niektórych z zębami wielkości noży z mięsnego. Takich z rogowymi płatami na grzbiecie i takimi z szyją pod niebo.

Tak jest! moja miłość do dinozaurów, ale nie tylko bo i mamuta zaliczyłyśmy i to z mizianiem po futerku 😉 dostała pokaźnego strzała. M jeszcze fanką wymarłych gadów nie jest, ale z taką matką .. wiecie jak jest. Myślę, że i tu”gena nie wydziobiesz” 😉

Dinozaury to dokładniej SZLAK ZWIERZĄT WYMARŁYCH, stąd ten mamut, wielki wymarły jeleń i inne takie. Załączam Wam tu link do mapki wraz z wykazem gatunków jakie tu spotkacie. Też na zachętę dla (nie tylko) młodych miłośników prehistorii ( KLIK MAPKA )

Cóż można więc rzec- nic tylko jechać !

Ja jestem zauroczona tym miejscem. W niejednym ogrodzie zoologicznym już byłam, a to- małe zoo, ma swój urok i spokój, którego próżno najczęściej szukać np w naszym wrocławskim ogrodzie. Dino entuzjastą też jestem (wiecie że nawet z Pufką byłam w Krasiejowie !) i tu na przykład serduszko mocniej zabiło w temacie cebuli, bo za oglądanie modeli wymarłych zwierząt, jak i za cały park nie płaci się nic. Zupełnie inaczej niż w Krasiejowie 😉

Zdecydowanie polecam , nie tylko z dziecięciem

P.S. a kawę i ciacho niedaleko możecie złapać w niewielkiej uroczej Karmelowej Babce . Mmmniam !

Dodaj komentarz