Do Polanicy Zdrój wpadamy dość często. Ale odkąd robię to z M, odkrywam inne niż dotychczas miejsca. Już nie tylko górki i szlaki. Teraz też miejsca do zwiedzania .
A kiedy już jesteśmy w Polanicy, stratą byłoby nie odwiedzić okolicznych miejscowości i ich atrakcji. Jedną z nich jest Kudowa Zdrój , choć w tym wypadku stała się opcją na gorszą pogodę. I powiem Wam nie tylko uratowała nam dzień.
Muzeum Zabawek w Kudowie Zdrój, które odwiedziłyśmy w deszczowy dzień, okazało się nie tylko miejscem, które wypełniło nam czas w kiepską pogodę.
Ku naszemu – a byłam tu z M, Bu i Matką Moją, zaskoczeniu dorosłych odwiedzaczy okazało się kapsułą czasu, podróżą sentymentalną do dziecięcych lat .
A przy okazji trochę przerażającym uświadomieniem sobie, że moje zabawki są tak stare że są w muzeum. I to nie w gablotach z najmłodszymi w muzeum eksponatami
Tak. Czas się przyznać do posiadanego wieku. Muzeum, które w teorii jest dla dzieci, ja polecam dla dzieci w sile wieku, takich jak ja.
Bawiłam się doskonale! A dlaczego, to za chwilę, na początek konkrety:
Koło Muzeum jest niewielki parking . Wjeżdżamy przez bramę, wąskim wjazdem pod górkę.
W Muzeum Zabawek byłam wiele lat temu. I nie sprawiło mi tyle radości co teraz. Nie jest to duży budynek, sale też nie należą do największych. Warto pamiętać o tym planując wizytę. My byłyśmy w tygodniu, poza sezonem i do tego w brzydką pogodę. Spotkałyśmy jedną wycieczkę, którą udało nam się sprawnie ominąć.
Kwestia luzu od tłumu jest dla mnie ważna nie tylko ze względu na Bu ale i na M. Lubimy święty spokój, ciszę, brak przepychania się, pilnowania wszystkiego wokół. Obiekt jest psiolubny, o czym wiadomo od samego wejścia. Ale nie każdy inny odwiedzający jest pozytywnie nastawiony do psów. Albo inaczej – mądrze psiolubny. Dotyczy to szczególnie dzieci i młodzieży. Cieszyło mnie więc, że miałyśmy okazję zwiedzać tylko we własnym towarzystwie.
Niezależnie jak będziemy zwiedzać Muzeum Zabawek najważniejsze jest to, co tu zobaczymy .
A my na początek zobaczyłyśmy nasze pozytywnie zdziwione miny. Tzn moją i Matki Mej. Nie wiem czego się spodziewałam, ale chyba nie tego, że tak dobrze się tu będę bawić, a kolejne gabloty będą czymś tak bardzo różnym w odczuciach dla starszaków i dla M.
M podobało się bardzo. Lalki, misie, zwierzaki. Mnóstwo zabawek -piesków. Kopalnia spędzenia czasu- szukamy piesków, poszukaj koparki, pokaż lalę w niebieskiej sukience itd itd.
Ale co z nami? dorosłymi?
Ekspozycje w poszczególnych gablotach są bardzo bogate. Można powiedzieć, że każda z nich jest napakowana zabawkami.
Głównie przechodzimy przez ewolucję zabawek w czasie, ale są też zbiory tematyczne.
Ja jako starszak miałam radochę znajdując mój pas harcerski w gablocie harcerskiej, bączka czy klocki, dokładnie takie jak moje! Uwaga – dzieci lat 80tych- nasze zabawki to głęboko muzealne eksponaty. Szok , co nie?
Poza tymi zabawkami, które przywołały wspomnienia i stały się sentymentalną podróżą, szczególnie przeżywaną podczas zwiedzania z Matką – ej pamiętasz że takiego miałam! znalazłam tu mnóstwo perełek. Starych, kunsztownie zdobionych lalek. Zwierzaków wiernie odwzorowanych w całych zestawach
Ale i zabawkach -nie zabawkach które wywołały pewne rozkminy . Modele – działające i ruszające się, maszyn . Narzędzi stolarskich itp. Wykonane z niezwykłą dbałością o szczegóły, głównie niemieckie, z początku XX wieku
I tak sobie myślę o znaczeniu tego, czym się bawi dziecko względem jego rozwoju. Współcześni rodzicie wiedzą jak łatwo popłynąć, również finansowo, w morzu zabawek kreatywnych, sensorycznych, rozwojowych . A jednak mam wrażenie, że to co teraz mogę zaserwować M, to jak kij i błotem na końcu względem tego, co zobaczyłam w muzeum.
Ostatnio kupiłam znajomemu dziecku zestaw klocków, znanej marki. Piękne wykonane, zapakowane, drewniane. Bezpieczne, pomalowane farbą zdrową, niezagrażającą niczemu i nikomu . Ale ten zestaw był wręcz żenująco prymitywny względem tego co widziałam w Muzeum Zabawek. Względem tego czym bawiły się dzieci wiek temu . Klocki są kosmicznie rozwojową zabawką. Uczą budowania, tworzenia, wpływają na motorykę małą, kreatywność. A dobrze zaaranżowana nimi zabawa nawet na motorykę dużą. W końcu klocki to nie tylko materiał do układania wieży. Ale TAMTE klocki od razu stwarzają inne możliwości. Sposób ich „podania” , pakowania, ich estetyka.
trochę nostalgii i tęsknoty nad czymś minionym
Nie zabrakło tez zabawek-zabawek, przedziwnych, trochę strasznych też. Znajdziemy tu nawet ruchome makiety. Budynek, który z zewnątrz wydaje się mały kryje w sobie muzeum które wciągnęło nas wszystkie na bardzo długo. Uśmiechałyśmy się przy zabawkach z Gwiezdnych Wojen i przy plakatach filmowych- J23 znowu nadaje! – kto zna ten zna, a ja uważam, że najlepsze kasztany są na placu Pigalle.
Każda z nas wyciągnęła z tej wizyty coś innego. I pewne jest, że przy kolejnej wizycie w okolicy, Muzeum Zabawek w Kudowie nadal będzie na liście punktów do których chętnie wpadniemy.
Pst- jedyny minus dla psiarzy. wykładzina dywanowa na podłodze. Bu nie zrobiła nigdy żadnej akcji ale zawsze mam jakieś lęki z tyłu głowy, co by było gdyby… nie żeby dziecię nie mogło niczego wywinąć, ale psiarze, wiecie jak jest. Nie zaryzykowałabym więc wizyty tam ze szczeniakiem. Nie ma co psuć wizerunku psa z muzeum, szczególnie, że takich miejsc nie ma aż tak dużo. Doceniam więc i szanuję 🙂