Miejskie wybieganie

Skoro był spacer stricte miejski, z atrakcjami tramwajowymi, rynkowymi i masowo-ludzkimi, nadszedł czas na coś trochę bardziej dzikiego. Ale żeby zaznać trochę wolności, chociaż Puf mówi że jej to tito, byle by ciastki dawali 😉 , nie trzeba wcale wyjeżdżać za miasto! Jak mantrę powtarzam, że Wro ma cudowne tereny spacerowe wzdłuż rzeki. Wały nad Odrą ciągną się kilometrami, idąc po nich możemy przejść niezły kawał miasta, wskoczyć w jednym miejscu, wyjść w drugim omijając ruch uliczny, tłok i skwar – bo przecież co innego lepiej ochłodzi jeśli nie wodowanie w rzece 🙂 Tym razem suki miały młode, samcze towarzystwo Johnnego, który zamieszkał w domu tymczasowym, ale coś mi się wydaje, że już znalazł sobie lokum na stałe 😉

A teraz spacer! My wystartowałyśmy z Mostów Warszawskich i podreptałyśmy wałami w kierunku Parku Szczytnickiego. To moja dość często odwiedzana trasa – lubię ją bo Bu ma sporo miejsc do pomoczenia dupala, za to my z Pufą mamy okazję nie smażyć się na słońcu, a iść cieniem drzew. Niestety, zaczął się sezon grillowy, więc ja mam zez rozbieżny przez pilnowanie suczydeł, które chętnie zmieniłyby się w ekoodkurzacz samobieżny, czyszczący wały z resztek kiełbach i karkówek. P.S: Wasze futra też gustują w grilowanych przekąskach? Dodatkowo jak już grillowanie się rozhula (chwała chłodniejszym dniom!) będziemy musiały ograniczać wolny wybieg spacerowy przez szkło, puszki i insza zagrożenia fizyczne. Czasem mam ochotę olać sprzątanie qpali na wałach letnią porą, nachodzą mnie myśli, że jak komuś pośmierdzi qpal odechce się mu grilować. Niemniej mam nadzieję, że skoro ja potrafię się schylić i posprzątać po swoim psie coś, co najwyżej ubybra komuś buta, inni będą potrafili zabrać śmieciuchy 🙂

Tak czy śmiak trasa wałami to zawsze dobry pomysł. Nasz etap nadodrzański wyrzucił mas wprost na Park Szczytnicki – to chyba mój ulubiony park, nie tylko przez psiolubną kawiarnię 😉

https://www.instagram.com/p/BXII2jhF01T/?taken-by=pufoswiat

Ponieważ takim wytrawnym dreptaczom park to nadal mało, polecam zapuścić się dalej w kierunku ulicy Kopernika i WUWY. My tym razem nie zagłębiałyśmy się w arkana architektury, ponieważ już na wyciągnięcie ręki miałyśmy cel naszego spaceru. Oczywiście, a jakże by inaczej, spożywczy! Ja będę to w nieskończoność powtarzać! Jaki sens ma chodzenie takich kawałów jeśli w trakcie nie można wszamać czegoś pysznego? No właśnie, żadnego sensu by to nie miało! 😀 Tak więc polecam Wam sprawdzoną przez czipsy miejscówkę z lodami, kawusią i ciachem i… michą dla psów <3

Coś Słodkiego

Tylko kilka stoliczków, ale z urokiem. No i kto powiedział, że nie można czegoś wziąć na wynos i kontynuować spaceru?

Ja zapuściłam się w te okolice pierwszy raz, WUWA jest trochę z boku, a zwiedzając ją skoncentrowałam się na architekturze, jakimś cudem nie dostrzegając zacnego kawałka parku tuż obok. To kolejny dowód na to, że warto wracać w miejsca już teoretycznie zwiedzone.

Trasa spacerowa jak i bezdyskusyjny motywator w postaci psiowej, słodkonośnej miejscówki bankowo zagoszczą na moje must-have’owej liście.

Znacie to miejsce? Bywacie w Szczytniku? Może są jeszcze jakieś fajne miejscówki w okolicy? Czasem bywamy w Przełam Lody, ale tylko strategicznie w tygodniu w ramach drugiego śniadania – kolejki to ZUOOOO 😉

4 Replies to “Miejskie wybieganie”

  1. Park Szczytnicki jest śliczny tylko po drugiej stronie miasta 😀 My uwielbiamy tuptać po wałach zachodniej części Wrocławia, a nowo odkryte Pracze całkowicie mnie zauroczyły (Szaman wydawał się równie zadowolony) 🙂
    A co do grillów to mam ten sam problem i nabyłam nową umiejętność wypatrywania teoretycznie niewidzialnych, porzuconych artykułów spożywczych w zasięgu 10m.

    1. mmm nadludzkie moce właścicieli psów 😀 ultrawzroczność, przed-przwidywanie, niebywały zasięg ręki przy wyjmowaniu czegoś z psiego ryjka …
      no widzisz, na Praczach byłam jeden raz i jakoś nie mogę się wybrać, niby w obrębie miasta a daleko 🙂 Muszę się w końcu wykulać w te okolice, a do Szczytnika zapraszam , chętnie oprowadzimy no i jest jedna dodatkowa rzecz -coś dla człwowieczej części stada- kawka w Małej Czarnej a teraz jeszcze te lody ! po to spaceruję i spalam kalorię żeby móc wciągać coś słodkiego ,co nie ? 🙂

  2. Fajne takie spacerki. Ja akurat mieszkam w wiejskiej okolicy na Śląsku, więc terenów do spaceru nie brakuje, ale za to lody to mogę najwyżej w żabce po drodze zakupić… coś za coś…

  3. U nas zrobili boskie trasy po okolicach miasta, po jego obrzeżach i można zrobić naprawdę spory spacer – ponad 15km! A Warto, bo i widoczki pięknie i pies może się wybiegać 🙂

Dodaj komentarz