Są miejsca, które po prostu trzeba odwiedzić.Must have i must seen. Należy do nich Dolina Baryczy i jej „flagowy okręt” czyli Ruda Milicka. Inne miejsca tych okolic też są przepiękne, „zaliczamy” jesukcesywnie, ale po prostu nadszedł czas najwyższy żeby wpaść do Rudy Milickiej.
Byliśmy tu jakiś czas temu z ekipą Zapsionych Podróży. Takie wypady mają jednak pewien minus. Zamiast skoncentrować się na szlaku, plotkuję, rozmawiam i focę inne pieseczki. W pewną niedzielę, kiedy wszelkie znaki na niebie, ziemi i w prognozach pogody krzyczały , że to będzie przepiękny dzień, zapakowałam całe stado, łącznie z P do piesowozu i pognałam na spotkanie tego co zobaczyć i opisać trzeba.
Ponieważ wszelkie atrakcje mają minus – zaludnienie, zadzieciowanie, zakrzyczenie itd, a my nade wszystko cenimy sobie spokój i samotna wędrówkę poświęciliśmy i się wygrzebaliśmy się z domu tak, by na ścieżki Doliny Baryczy wystartować z parkingu w okolicach 7.30. Pogańska godzina? spróbujecie przyjechać tam koło 10, zrozumiecie, że lekkie niedzielne niewyspanie jest tego warte 😉
Start wędrówki to parking w Rudzie Milickiej. Na sporo aut, o świcie pusty, przed południem zdecydowanie pełniejszy samochodów i ludzi niezrażonych wizjami korony i spacerów w tłumie. Nie zrozumiem tego zwłaszcza w tych dziwnych, pandemicznych czasach .
Stąd mamy 2 opcje- krótszą- dojście do stawów wzdłuż drogi ( początkowy fragment bez chodnika), lub drugi, który o wiele bardziej polecam. Idąc z parkingu w stronę centrum Rudy po parudziesięciu metrach, na wysokości starego domu z murem podobnym do pruskiego skręcamy do lasu.
Dom to nie byle jaka opuszczona chałupina. To jeden z punktów ścieżki dydaktycznej, którą przeszliśmy. „Gajówka” to chata z początki XIX wieku, o konstrukcji ryglowej- z drewnianych belek wypełnionych cegłą i glinianą masą. W teorii powinna tu być ekspozycja dotycząca rezerwatu Stawy Milickie . Cóż. na moje oko nie wygląda to jak miejsce ekspozycyjne, jest zarośnięta, podupada na zdrowiu, chyląc się ścianami. Dla mnie to przykre odkrycie, że koleiny tego rodzaju obiekt stoi z jakiś powodów zaniedbany.
-
-
- info praktyczne- żeby dostać się do chaty a więc i podążyć ścieżka dydaktyczną musicie przeskoczyć z drogi przez drewniany mostek. Główny, z balustradą jest nieczynny, zapewne przez stan techniczny. Parę metrów przed nim jest kładka, którą spokojnie przejdziecie.
- przebiegu ścieżki dydaktycznej nie znajdziecie na mapach cz. Jest za to zaznaczona na googlach. Mapkę znajdziecie również tutaj
-
Przechodząc ścieżką dydaktyczną fundujemy sobie spacer przez las, spokojną ścieżką z szansą na mniej ludzi. Prowadzi nas ona obok wiaty turystycznej i .. tramwaju. Kiedy byliśmy tu pierwszy raz musiałam się poważnie zastanowić czy na bank jestem dobrze obudzona, linia tramwajowa w Rudzie Milickiej jakoś mi nie pasowała. Szczególnie, że tramwaj to taki nasz, wrocławski, niebieski. Jednak wagon, który kiedyś wchodził w skład miejskiego taboru, aktualnie pełni rolę punktu przenoszącego nie pasażerów a wiedzę i krainy- mieszkańcy mogą w nim wypożyczyć książki. Każdy sposób na szerzenie czytelnictwa jest doskonały. Oczywiście punkt aktualnie działa według pandemicznych wytycznych.
W tym miejscu zaczyna się fragment trasy po drodze. Takiej prawdziwej, po której czasem mogą przejechać samochody, a już na pewno należy spodziewać się rowerów. Psy obowiązkowo na smyczy. I nie tylko tutaj uwaga wzmożona na pro. Etap drogi otwartej dla samochodów kończy się wejściem na ścieżkę pomiędzy stawami. Nie da się na nią nie wejść. Ja proponuję kierować się prosto, i pętlę pokonywać w tym kierunku. Ścieżka, wyłożona kostką jest na tyle szeroka by wygodne spacerować.
Pamiętajcie tylko, że jest to droga otwarta również dla rowerzystów, których można tu spotkać dość często. Spacerujmy, ale tak, by obecność psiarzy nie kojarzyła się innym z czymś negatywnym. Tylko tak możemy działać na rzecz dostępu do szlaków, parków krajobrazowych czy narodowych. W kupie siła. I w dobrym przykładzie płynącym od nas samych 🙂
Po dokonaniu strategicznej nawrotki po ścieżce przeciskającej się pomiędzy Stawem Wilczym Dużym a Stawem Słowian. Droga spokojną trajektorią smyknie się przez Dyminy. Pojedyncze domy położone w tak urokliwym otoczeniu, że chciałoby się już zaraz zapytać o działeczkę. Pilnując przebiegu ścieżki dydaktycznej, za Stawem Dolnym wejdziemy na prostą, która doprowadzi nas do znanego już fragmentu drogi.
My powrót zaliczyliśmy po własnych śladach. Przyjemna, płaska droga ani trochę nam się nie dłużyła. Chyba nawet chcieliśmy żeby prowadziła nas dalej i dalej . Dolina Baryczy, mimo, że nie jest moimi ukochanymi górami ma w sobie coś co zaczarowuje. Może to kwestia światła przeciskającego się przez drzewa, a może jesiennych kluczy gęsi które co chwila nad nami przelatywały.
Co by to nie było nasze 11 km było czystym geniuszem w pomyśle na spędzenie niedzieli.
Jeśli tak jak i my macice ochotę na klasykę Doliny Baryczy jaką niewątpliwie jest Ruda Milicka polecam wybrać się tu jak najwcześniej. Wtedy nie tylko macie szansę na ścieżkach być sami, ale i bez gwaru tłumów podziwiać przyrodę tych okolic. A jest na co popatrzeć. Nie bez powodu jest tu tyle czatowni i wież do obserwacji ptaków
Nasza trasa to dokładnie dreptanie po ścieżce dydaktycznej, więc po prostu podrzucam jeszcze raz link do info o niej. Na moich ulubionych mapach cz nie ma zaznaczonego jedynie łącznika między chatą a drogą rowerową, więc bez problemu wszyscy sobie z tym dadzą radę 🙂
Bardzo ładne miejsce na spacer z psiakami 🙂
oj tak! nawet w taką „brzydszą” aurę będzie tam pięknie . a może nawet wtedy lepiej, bo spokojniej 🙂
[…] ogromnej ilości różnych gatunków ptaków, jak na przykład wędrując trasą taką jak ta w Rudzie Milickiej W ogóle to nasze wyprawy, które przyczyniły się do takiego właśnie obrazu , przynajmniej do […]
[…] opisanych. Wszystkie znajdziecie tutaj . Są tu klasyki, z którymi kojarzy się Dolina Baryczy jak Ruda Milicka– taki must have i kwintesencja tych terenów. Jak foteczki na folder reklamowy to właśnie […]
[…] czas temu podrzuciłam Wam trasę z kategorii „trzeba zaliczyć bo się nie będzie liczyło, że się w Dolinie Baryczy było„. No i okejka. A teraz czas na trasę równie znaną, choć mniej obleganą. Pierwszy raz […]