Przyjemny, chłodniejszy poranek przed dusznym i gorącym dniem. Kilka godzin na spacer zanim psom języki sięgną ziemi, a ze mnie poleją się strugi potu. Przy okazji zachcianka na coś nowego do zobaczenia. To co? Może jakiś las? A może Las Boguszycki?
Jest sobie taki las Boguszycki, niedaleko miejscowości.. nie spodziewalibyście się … Boguszyce 😉 Odkryty przeze mnie po drodze do Sosonówki. Odkryty palcem po mapie, więc przy najbliższej okazji po prostu MUSIAŁAM sprawdzić co kryje w sobie. Bo przecież nie każda zielona plama na mapie ma swoją nazwę i wydzielone granice. A ten ma, ba! w swoim obrębie ma wodę! Jak postanowiłam, tak zrobiłam a teraz chodźcie, pokażę Wam ten fajny lasek niedaleko Wro
Kropeczka na mapie, czyli punkt, z którego ja zaczęłam naszą babską mikrowyprawę leśną. To całkiem spory jak na to czego się spodziewałam parking. na oko ze 12 aut spokojnie da się tu postawić. Skąd tak spoty parking przy tak niewielkim lesie? Stąd, że kiedy dojechałam na miejsce o pogańskiej 5.30 stało na ni już dobrych kilka aut.
Woda- woda zawsze przyciąga, w tym wypadku wędkarzy. Już na dzień dobry, przy wejściu na groblę łapiemy tablicę informacyjną z wyraźnym zakazem wodowania psów. I teraz moja prośba- uszanujmy takie zakazy. Mimo, że należę do porywczych osób, które dostają ataku białej gorączki, kiedy na nieoznakowanym przywodnym terenie jakiś dziad stary z krzaków mi wyskakuje i sapie na mnie że mój pływający pies płoszy mu ryby „bo łon zapłacił za łowienie tu i tera”, to jednocześnie szanuję zakazy i prawa rządzące daną przestrzenią.
Mimo, że psa nie zwodujemy możemy ponapawać się widokami. I powiem Wam, że wcale mi nie przeszkadzało, ze mokre Bu oglądała wtedy tylko z odległości 🙂 Widok, zwłaszcza o poranku są cudne! Spokój, cisza, unoszące się nad taflą mgły. I o dziwo mili wędkarze! Ja mam pecha do właśnie takich pyszczących się, mimo braku tablic czy jakiegokolwiek oznakowania. Lub patrzący wilkiem na moje w ogóle przechodzenie. Panowie spotkani tutaj zaprzeczali temu, jaką opinię sobie o tej grupie wyrobiłam. Ach, gdybym tylko takich spotykała 😉
Ścieżka z parkingu powiedzie groblą, wzdłuż brzegu aż do magicznego portalu przez aktualnie wyższe ode mnie pokrzywy. Szerokość ścieżki: „mogłam nie żreć tej w-ztki”. Wymagany sprzęt: kij do zgarniania pokrzyw. Bardzo długi…
Za to kiedy już przejdzie się przez to straszne przejście, przetupta się przez niebezpiecznie przechylony blaszasty mostek wkracza się do pięknego lasu. Mamy do wyboru kilka ścieżek. Główna, którą my sobie wybrałyśmy okazała się być dojazdem pożarowym a więc szeroką, dobrze utwardzoną drogą.
No i co ? i Tyle? poniżej trasa, którą my zrobiłyśmy i koniec? W sumie tak. Las jak las. Bardzo ładny, gęsty. Wart spaceru. Ale wart też dlatego że nazwę i wydzielony obszar ma nie bez powodu. To tak zwany użytek ekologiczny „Las Boguszowicki” (kod PLH020091) o powierzchni 1118,8 ha.
Użytki ekologiczne to niewielkie powierzchnią tereny, pozostałość ekosystemów. Tworzy się je w celu ochrony i zachowania różnorodności biologicznej. W Polsce jest ich prawie 9 tysięcy! Kto wie, może macie taki niedaleko ? Dodatkowo, na tym terenie występuje cenne stworzonko o nazwie CZERWOŃCZYK FIOLETOWY, który jest motem oraz TRZPIELA ZIELONA czyli odmiana uroczej, zielonej ważki.
Nie spotkałam ani trzpieli ani czerwończyka. Zrobiłyśmy sobie około 8 km spacerek po pięknym lesie. Wiedziałam, że odwiedzam teren, który mądre głowy uznały za na tyle cenny by go chronić. I mimo, że nie ma w nim wielkich atrakcji, ruin czy pomników ukrytych pomiędzy drzewami to zaliczam ten wypad do udanych. A Wam polecam spacer i tutaj i przy okazji rozejrzenie się po mapie. Może fajnym pomysłem jest zrobienie sobie cyklu spacerów w nowych miejscach, wybieranych właśnie według klucza terenów chronionych? Obszarów Natura 2000, użytków ekologicznych itp?
Nasza trasa to właśnie ta → KLIK