Znacie przepis na dobry wypad? Zapewne każdy ma swój, przyprawiony odrobinę inaczej.
Dla jednych będzie to długa wędrówka z noclegiem pod gwiazdami, dla innych miejskie wyprawy. Jeszcze inny ceni sobie bliskość wody, morza, gór, dolin… Każdy lubi coś troszkę innego, ale najważniejsze by serwować sobie ulubione „danie” jak najczęściej. Dzięki temu nasze potrzeby zostają zaspokojone, a przecież nie ma nic bardziej dojmującego niż głód podróży.
Moim przepisem na wyprawę jest wypad jednodniowy. Lubię czasem wyskoczyć na dłużej, dalej, ale na co dzień jestem zdecydowanym miłośnikiem czegoś krótszego. Nie żebym stawiała na fast foody. Co to to nie. Doskonale wiem, i powtarzam do znudzenia, że nawet mniej egzotyczne wyprawy to coś pięknego. Jeśli dołożymy do tego prawdziwą spożywkę, nie tą symboliczną , tylko taką dla ciała i żołądka oraz okrasimy to wędrowaniem z najlepszą możliwą ekipą mamy receptę na idealnie spędzony dzień.
Taki plan miałam wybierając się do Jakuszyc. Ja wiem, ze ciepły jesienny weekend to nie za dobry pomysł. Wciąż pamiętałam przejścia ze Szczelińcem, ale co tam ! jesień jest po to , żeby delektować się nią w górach a Izery nadają się do tego idealnie
Tym sposobem pewnej słonecznej , porankowo chłodnej niedzieli ekipa Zapsionych Podróży zaparkowała swoje piesowozy na parkingu na Polanie Jakuszyckiej by ruszyć na długi spacer. Jeśli macie ochotę na niezbyt wymagające jak na góry przejście z opcją przystanku na jedzenie, zobaczcie naszą trasę. Śmiem twierdzić, że nie ma takiego, któremu by ona nie przypadła go gustu.
Na początek parkowanie.Polana Jakuszycka to duży parking, na którym będąc jak my z samego rana czyli ok 8 spokojnie zaparkujecie. Parking jest płatny samoobsługowo, można płacić w automacie zarówno kartą jak i gotówką. Opłata- 15 zł za cały dzień.
Stąd od razu wpadamy na szlak. Nie da się na niego nie wejść. Uwaga jedynie na pociągi. Przymus przejścia przez tory (to tu jest stacja PKP, koleją tez można tu dojechać ) nie zwalnia nas z ostrożności.
Nasz szlak, którego będziemy się długo trzymać to ROWEROWO -PIESZY. fakt, że to rowerówka, oznacza, że w sezonie mogą nas mijać rowery. Jeśli jak my, wędrujecie z psami, uważajcie na rowerzystów. Potrafią jechać tędy nie tylko często ale i dość szybko. Psy ogarniamy, ważne aby nikt nikomu nie utrudniał poruszania się po górach, czy to w taki, czy inny sposób. Wybraliśmy tą ścieżkę, zależało nam bowiem na dość łagodnej trasie no i jak tu być w Jakuszycach i nie zaliczyć „Samolotu”
Miejsce to zyskało swoją nazwę ze względu na bardzo długą prostą, która idąc w tę stronę zjawiskowo kładzie się przed nami, ku dołowi.
Trasa pieszo rowerowa, prosta nawigacyjnie tak, że spokojnie można poświęcić uwagę na robienie zdjęć, wyprowadza nas na chwilę na szlak zielony a docelowo do Schroniska Orle. Byłam tu po raz drugi, i po raz drugi nie „zaliczałam” tego miejsca spożywczo. Jednak jest taka opcja, o czym warto wiedzieć. Nasz cel smakowy leży kawałek dalej.
Żeby do niego dotrzeć mijamy Orle i wskakujemy na ścieżkę pnącą się lekko ku górze i będącą oznaczoną jako szlak zielony. Na tej trasie większych podejść nie ma a te,które mamy do przejścia są prawie niezauważalne. Jak na góry oczywiście, ale zdecydowanie jest to trasa dla mniej wprawnych ludzi i psów. My, żeby odpowiednio się zmęczyć, w końcu skoro już tu dojechaliśmy, bierzemy pełnymi garściami, wydłużyliśmy sobie trasę.
W czasie kiedy wędrowaliśmy tą trasą można było przejść na czeską stronę i taki był nasz plan. Jednak pamiętajcie, żeby przy okazji każdego wypadu zakładającego przejście na stronę innego kraju, sprawdzić aktualne wytyczne. Czasy pandemiczne coś czuję jeszcze potrwają. To że tydzień wcześniej była taka możliwość,nie znaczy że coś się w ostatnich dniach nie zmieniło
Na przykład czy jest most. Niby taka oczywistość, a tu proszę! był i ni ma 🙂 na szczęście nasi sąsiedzi to zaradny narów i ok 30 metrów poniżej miejsca, gdzie do tej pory była przeprawa nad Jizerą, znajduje się most tymczasowy
Już zbliżając się do niego wiadomo że to taki na chwilę. Drewniany, wykonany solidnie ale bez poręczy. Przy zejściu do niego ze ścieżki widnieje tabliczka z info, że jeśli się na niego pakujemy to proszę bardzo, ale na własną odpowiedzialność. My przechodziliśmy przez most „na sucho”. W razie deszczowej, „śliskiej: aury zastanowiłabym się o wiele głębiej nad tym czy przechodzić czy jednak odpuścić sobie . Zwłaszcza że nasz plan zawierał w sobie przejście i powrót właśnie tędy.
Przy wszelkich mostach,kładkach itp pamiętajcie o komforcie Waszego psa. Bu przeszła jako tako. Ale zdarzyły się w naszej ekipie psy, które dobitnie pokazały, że takie pomysły są po prostu głupie. I ok- przejdą, ale robią to tylko dla mamy 😉
Po przejściu przez rzekę nawigacyjnie jest nadal miło. Nie ma zbyt wielu opcji. W sumie jest jedna główna ścieżka, poza jednym odbiciem na samym początku które teatralnie ignorujemy, która doprowadzi nas do naszego głównego celu czyli Czeskiej miejscowości Jizerka. Droga ta, to szlak żółty, na mapach cz zwana Hrebenovka. Jest płasko, utwardzono, więc nawet przy gorszej pogodzie nie będziemy tonąć błocie czy zapadać się w mchu. Taką drogą wbijamy do maluteńkiej osady – Jizerki. Położona na końcu świata i drogi, odcinana czasem srogą zimą od świata oferuje to co ja lubię najbardziej.
Jedzenie. Czeskie, dobre jedzenie, czyli idealny przystanek na trasie. Do wyboru jest kilka (dosłownie kilka) knajpes, ilość ludzi zupełnie inaczej rozkłada się więc niż na przykład w Chatce Górzystów. Do wyboru mamy czeskie specjały jak knedliki, smażony syr <3 , piweczko a nawet coś dla takich jak ja czyli bezalkoholowy bernard. Deserki też są, nie ma co się więc martwić o uzupełnienie kalorii. Czesi to wspaniały naród, nie ma też problemów z wejściem do restauracji z psem .
W miejscu gdzie my byliśmy płatność przyjmowano zarówno gotówką jak i kartą. Jeśli jednak macie parcie na posiadanie koron, kantor znajduje się na Polanie Jakuszyckiej, przy stacji benzynowej, po przeciwnej stronie drogi niż parking. Warto go odwiedzić przed ruszeniem na szlak.
Z tego miejsca my zdecydowaliśmy się obejść osadę, żeby móc popodziwiać jej urodę, później nie ma opcji, realizując nasz plan- trzeba wrócić do przeprawy przez Jizerę, tą samą drogą
p.s. jeśli macie ochotę przeczytać coś więcej o tym miejscu polecam wpis Asi, która nie tylko zna to miejsce,zabrała mnie tu pierwszy raz chyba z rok temu ale zdecydowała się podreptać z naszą bandą właśnie na tej wyprawie <3 link do bloga Asi TUTAJ
Po ponowny starciu z mostem odbijamy od razu w szlak rowerowy. Można wrócić się aż do Schroniska Orle, ale oznaczałoby to konieczność wejścia po kamieniach – to to jedyne ostrzejsze zejście na trasie, które teraz stałoby się wejściem. Nasza opcja ze szlakiem rowerowo-pieszym jest o wiele przyjemniejsza 😉 Kiedy idąc tą drogą wpadniemy na szlak czerwony, trzymamy się w kierunku Hali Izerskiej. To dość szeroka droga, chętnie wybierana przez rowerzystów. Ponieważ my byliśmy tu w piękną jesienną pogodę, rowerów było jak mrówków. Psy całą trasę idą na smyczy, jednak przy takim natężeniu rowerowym potrzebna jest wzmożona uwaga czy ktoś komuś pod koła nie podłazi. Ponieważ ja idąc wole robić zdjęcia, plotkować albo gapić się na drzewa opcja „wzmożona uwaga przez dłuższy czas nie jest dla mnie” A jak coś nie jest dla mnie to…
To odbijamy na nieoznaczoną drogę, biegnącą wzdłuż granicy Rezerwatu Torfowiska Dolnej Izery. Ścieżka należy do dzikszych, ale uczęszczanych. Spotkaliśmy nawet innych turystów którzy jak my, postawili na opcje mokre buty po wdepnięciu w kałużę- torfowiska obok zobowiązują. Możliwość niespotykania tłumów, bez lawirowania pomiędzy dziećmi i rowerami jest zaiste, bardzo kusząca
Taką to drogą, spokojnym krokiem, po trawie, w swoim własnym towarzystwie, przechodząc obok Cichej Równi (1001 m n.p.m.) wypadamy na znany nam już odcinek drogi przy Samolocie. Stąd dosłownie prosta droga do samochodu.
Nasz dystans to ok 19 km. Trasa nie jest uciążliwa, można trzymać żwawe tempo, ba! nawet się nieźle rozpędzić. Nie spowalniaczy w formie podejść, utrudnień terenowych jak wielkie kamulce czy długie błotniste odcinki. Krótkie fragmenty górskiej drogi są jedynie smaczkiem 🙂 No ale my, przyzwyczajone do takich akcji górskich jakie mamy w Wałbrzyskich czy Kamiennych, które nie raz dały z tyłek zwłaszcza mi , oceniamy to po swojemu
Najlepiej sami wyskoczcie i oceńcie. Jedno jest pewne. Izery swoją urodą nie zawodzą o żadnej porze roku
Przypominam tylko- sprawdzajcie aktualne przepisy dotyczące przekraczania granice. W związku z pandemią zmieniają się one dynamicznie. Może się okazać, że planowane przejście na czeską stronę i osiłek w Jizerce są akurat teraz niemożliwe
Poniżej załączam screeny naszej trasy. Nie udostępniam Wam chwilowo trasy na mapach cz bo mapy wiedzą lepiej. Wiedzą, że aktualnie przejście ze względu an covid może być niemożliwe. Ale przecież jedno spojrzenie na mapkę i od razu wiecie gdzie iść, prawda ? 🙂
Za screeny map dziękuję Angielskiemu Psu. Za towarzystwo mojej ukochanej ekipie Zapsionych Podróży i gościnnie Asi z z widokiem na gory