Bielawa, Góra Parkowa i Korona Sudetów Polskich

Mam taki zeszycik. Notatnik, w którym zapisuje pomysły na wyprawy, Gotowe, opracowane całe trasy. Szczegółowo opisuje jak iść, gdzie zaparkować. Czasami są to też luźne hasła. Mignie mi piękne zdjęcie, w jakimś artykule czy programie usłyszę o fajnym miejscu. Notuje wtedy, żeby w wolnej chwili rozpracować co gdzie jak i na jak długo.

Bardzo lubię mój notesik, uwielbiam notować, szukać., Sprawia i wielką przyjemność proces planowania. Czuję mrowienie, kiedy pracuję nad planem na kolejną wyprawę. tak samo lubię tą część jak i samo wędrowanie.
I tak sobie realizuję te hasła i kolejne karty z notesu. Zdarza się , że dana przygoda czeka na realizację bardzo długo. Musi być to TEN czas. właściwy, ja też potrzebuję odpowiedniego nastroju an dane tereny

Dwie trasy, w okolicach Bielawy czekały na swoją wielką chwilę, kiedy pufoświatowe łapki postaną na tych szlakach, bardzo długo.Prawie od początku notesu! Zawsze jednak przegrywały z czymś innym.

Ponieważ mówi się, że nie można wchodzić w nowy rok z niezakończonymi sprawami, 2 niedziele z rzędu postawiłam na „zaliczenie” Bielawy. Nie ma co się ociągać, skoro jakaś trasa wylądowała w moim notatniku znaczy to , ze jest warta odwiedzenia.

Na pierwszy ogień poszła krótsza ale z dodatkowymi atrakcjami. Całe stado bardzo chłodnej, choć jeszcze bezśnieżnej niedzieli wylądowało na parkingu koło niewielkiego bajorka – Stawu PZW „Cegielnia”. na obrzeżach Bielawy. To stąd zaczynamy nasz przemarsz po najważniejsze szczyty bliskich okolic Bielawy. Bo musicie wiedzieć, że nawet na 8 czy 9 kilometrach da się zmieścić całkiem dużo atrakcji .

Dobrych kilka miejsc parkingowych zaraz obok wody lub paręnaście metrów wcześniej. Jest miejsce ogniskowe, można więc spodziewać się, że w ładniejszą pogodę będzie tu sporo spacerowiczów. Ale takie miejsca zalicza się właśnie w gorszą pogodę, żeby mieć parking i ścieżki tylko dla siebie . Bajorko można obejść, my od razu uderzyliśmy na podejście. Trochę też żeby się rozgrzać. Nie ma co marznąć dla idei kiedy super widoki czekają na zobaczenie.

Kierujemy sie na szlak żółty. mała uwaga- jest on bardzo dobrze oznakowany, choć w realu przebiega we fragmencie troskę inaczej niż na  mapach cz. Zaufajcie swoim oczom, rozejrzyjcie się za oznakowaniem. Na niespójnym fragmencie podążajcie oznakowanym fragmentem. Poza tym momentem wszytko jest tak samo – na mapach i w terenie.

Są za to bonusy w prawdziwym życiu. Po drodze do pierwszej atrakcji mijamy Skałę Schenka.

Jest na niej wykute miejsce po tablicy i nazwisko Schenk’ów. Do 1945 roku teren ten należał do Schenków. Namacalna historia na wyciągnięcie ręki i łapy

Od Skałki mamy już tylko około 100 metrów na szczyt parkowej Góry czyli , można pokusić się o taką prywatna opinię – jedną z ważniejszych atrakcji Bielawy. Górująca nam miastem na wysokość 451 m n.p.m., zwieńczona masztem i metalową wieżą widokową. Taką z serii „jak macie lęk wysokości to może jednak nie”. Dla mnie podobna do tej na Kalenicy, z kratownicową nawierzchnią, niestety nieprzyjemną dla psich łapek.
Jeśli macie taką możliwość jak my- wejścia na zmianę bardzo polecam się wdrapać na górę. Widok jest świetny, choć dla mnie fakt wspinania się na górę po ażurowych poziomach, wprawiał w uczucie niepokoju. Lęku wysokości nie posiadam, ale fakt widzenia bardzo dobrze tego co ma się pod nogami i co jest paręnaście metrów niżej robi na mnie wrażenie zawsze. Szczególnie z 9 metrów. Jako ciekawostka- wieża powstała w 1925 roku czyli bardzo dawno temu. Oczywiście była remontowana, a wejście na nią, na moje oko wygląda lepiej niż na wspomnianej już Kalenicy.

Ponieważ Parkową Górę można zaliczyć bardzo szybko, my zrobiliśmy zwrot na pięcie,żeby sprawdzić, gdzie nas poprowadzi szlak żółty w drugą stronę. Podreptaliśmy wiec dobrze oznakowaną drogą, szeroką i nawet w wilgotną aurę bardzo przyjemną do przejścia. Cała wyprawa to wędrówka przez las, z niewielką ilością ludzi. Jednak my celowo wybraliśmy niezbyt turystyczny czas czyli pogodę troszkę pochmurną w grudniu. Takie klimaty to ogromna szansa na spokojną, bezludną wędrówkę, czyli to co lubimy najbardziej.

Wędrując żółtym zostajemy wyprowadzeni wprost na  Przełęcz pod Wroną.

To ważny punkt ponieważ z niego odbijamy w 2 strony . Na początek na uroczy malutki punkcik widokowy. Niewielka platforma widokowa, z której możemy rzucić okiem na panoramę Gór Sowich. I zrobić sobie uroczą foteczkę. Nawierzchnia drewniana -deskowa, więc psiolubna .

Zwrot na pięcie i mniej uczęszczaną ścieżką zdobywamy Wronę. I mimo, że Parkowa Góra, znana, lubiana z wieżą widokową,  zaliczająca się do odznaki Sudeckiego Włóczykija, to Wrona też nie ustępuje jej na krok rangą. Szczyt o wysokości 458 m n.p.m. , lekko dziki, skalisty, otoczony zaroślami. Aktualnie łatwy do zdobycia. Latem, w sezonie rozkwitu liści zapewne trudniejszy, bo na samiuśki szczyt prowadzi ścieżka pomiędzy krzaczkami. Warto jednak się tu pofatygować na przykład ze względu na kesza, którego można tu znaleźć i na fakt, że Wrona zaliczana jest do Korony Sudetów Polskich . Niepozorna góra, okazuje się być bardzo potrzebnym elementem składowym fajnej odznaki. Jest najwyższym szczytem Wzgórz Niemczańsko- Strzelińskich , a jako ciekawostkę powiem Wam, że przez Wronę biegnie dział wodny, oddzielający  zlewnie rzek Bystrzycy i Nysy Kłodzkiej. Ot tak.

Jakby tego było jeszcze mało, wracając z Wrony do piesowozu można pokusić się o zahaczenie o jeszcze jedną górkę. My tak zrobiliśmy, mimo, że na mapach cz nie było potrzebnej nam ścieżki. Ale już na początku wyprawy utwierdziliśmy się w przekonaniu że mapki trochę jedno a życie drugie.

Rzeczona góra to  Wzgórze Pojednania ( 386 m n.p.m.). Na satelicie widać ścieżkę prowadzącą z oznaczonej an mapach cz drogi wprost na szczyt. My zaufaliśmy tym obrazkom i faktycznie taka ścieżka istnieje. Łącznik prowadzi fragmentarycznie przez lasek oraz miedzą przy polu. Zdatną do przejścia, nie na 3 zaorane palce 😉 Załączam Wam screen z map cz kiedy staliśmy na wprost „łącznikowej” ścieżki.

Wzgórze Pojednania to szczyt nie za wysoki, niezbyt spektakularny, ja go wrzucam do worka „plaskatych” Od strony miasta prowadzi na niego ścieżka, którą my później zakończyliśmy wypad, a która na oko wygląda na częsty wybór spacerowy mieszkańców Bielawy.

Na samym szczycie króluje Krzyż Milenijny, postawiony w 2000 roku. Znajdziecie tu ławeczki i widoczek na Bielawę Dla mnie zbyt religijnie, żeby się wygodnie na luzie rozłożyć, ale co kto lubi.

Wyprawę zakańczamy prostą ścieżką do „Cegielni”. Cała trasa, wraz z łącznikiem na Wzgórze Pojednania to niecałe 9 km, bez szalonych podejść. Jedyne, które może powodować trochę zasapania się to to, na szczyt Parkowej Góry. Zdecydowanie polecana trasa dla każdego. Przyjemna opcja spacerowa, z atrakcjami, zaliczaniem ważnych gór, mega widoków. Dla mnie Bielawa do tej pory była tylko punktem prze który przejeżdżałam na przykład w kierunku Gór Sowich. Ta wyprawa i kolejna zmieniły moje podejście do tych okolic.

Jeśli i Wy macie ochotę odkryć Bielawę, a akurat nie macie parcia na długą trasę, ta na bank Wam się spodoba. Bo przecież nie tylko długość świadczy o jakości trasy 😉

      • naszą trasę znajdziecie TUTAJ. z braku łącznika nie ma tu trasy ze Wzgórza Pojednania. Na ostatnich zdjęciach załączam fotkę na jakiej wysokości jest przejście , ale na bank je zauważycie 🙂
      • dystans to ok 6,5 km ze Wzgórzem Pojednania
      • trasa łatwa, mało wymagająca
      • na szczycie Parkowej Góry wieża widokowa, dostępna cały czas, nawierzchnia -metalowa kratownica, mało psiolubna

Dodaj komentarz