Jaki jest doskonały pomysł na niezbyt gorący dzień, kiedy jest się w ciąży? ja podczas tego stanu miałam sporo ciekawych pomysłów, w większości doprowadzających P do szybszego bicia serca 😛 Ale jak się ma żonę z robalem w tyłu to się chyba można przyzwyczaić że ją nosi na prawo i lewo. A jak jeszcze szanowna ciążówa dostaje ataku paniki, czy po pojawieniu się na świecie potomkini jedynej wróci w miarę sprawnie na szlak, więc musi TERAZ zaliczyć co się da, to wychodzą z tego pomysły na trasę dla każdego 🙂
W myśl tej zasady zabieram Was dzisiaj do Barda. Miejscowości którą ja znam doskonale z przejeżdżania przez nią. To ta, na trasie do Kłodzka, czy dalej, w Masyw Śnieżnika, Stołowe, gdzie jest taki śmieszny ostry podjazd, co to tiry ledwo zipią, ja muszę pamiętać o redukcji biegu, żeby je łyknąć na wyprzedzaniu a cały manewr należy rozpocząć zaraz jak się minie po prawej stornie Bazylikę. Tą taką na górce.
Ot moja znajomość Barda do tej pory. A tu się skrywają ciekawe szlaki, warte zatrzymania się , pochodzenia, poeksplorowania. Bo myślę, że nie tylko ja traktuję to miejsce jako przechodnie, tzn przejezdne? . Zatrzymując się co najwyżej i najczęściej na spływy pontonowe, które są 2 rzeczą, z którą do tej pory kojarzyłam Bardo . A co za tym idzie, szlaki wokół, trochę niedocenianie, mijane w drodze do bardziej znanych rewirów, mają spore szanse ugościć nas tym, co ja osobiście wielbię – pustkami !
Gdzie więc zacząć i gdzie pójść, jeśli już udało mi się choć trochę zaciekawić Was Bardem? Już zarzucam propozycją. Psssst- teraz, jesienią, na bank będzie tam bajecznie !
Propozycja na teraz to trasa górzysta, ale bez szału. Wtoczyłam się ja, z bebzolem, wtoczyła się Pufa i nawet miała jeszcze siły na spacer na obiad w Polanicy, sądzę więc że przyjemne będzie tu każdemu. Startujemy z niepłatnego parkingu który ma coś wspólnego z wspomnianymi spływami pontonowymi. Jest spory, brukowany. My byłyśmy tu rano rano, nie było więc problemu z parkowaniem. Po powrocie ze szlaku było tu o wiele tłoczniej, było tu również sporo rowerzystów, zapewne to też dobry start na terenowe przejażdżki jednośladem. Poniżej mapka z zaznaczonym parkingiem
Już przy samym parkingu wpadamy na drogowskaz m.in. na Drogę Krzyżową i Kaplicę Górską czyli nasze punkty do zaliczenia i na szlak niebiesko – zielony. Nie da się przeoczyć tej ścieżki a już od samego początku wchodzimy nie tylko na szlak wzdłuż Drogi Krzyżowej, ale na szlak, który „stacje” ma po 2 stronach. Lewa- to klasyczna Droga Krzyżowa, którą każdy kojarzy. Drugi ciąg stacji rozpoczyna się kapliczką z napisem „proroctwo Symeona” co naprowadza na trop, że jest to prawdopodobnie jedna z „siedmiu boleści Matki Bożej”. Do osób wierzących nie należę, ale styczność z chrześcijaństwem, drogami krzyżowymi i innymi obrządkami swojego czasu miałam sporą – pozdro dla harcerstwa 😀 ale z takim czymś spotykam się po raz pierwszy. Można ten fragment trasy potraktować nie tylko duchowo ale i jako coś regionalnie ciekawego i wartego do zobaczenia
Szczególnie, że szlak, zwłaszcza w początkowym etapie, wijąc się delikatnie ku górze wzdłuż potoku, wśród gęstych drzew, ma w sobie sporo wilgotnej magii.
My z moją przyjaciółką i Suczydłami szłyśmy tu o poranku. Byłyśmy chyba pierwszymi ludźmi tego dnia, którzy naruszają spokój tego miejsca. Bycie pierwszym i wczesne wstawanie mają swoje uroki. Spotkałyśmy 4 czy 5 salamander. Nie pamiętam kiedy wcześniej widziałam tą piękność , a tu w ilości hurtowej !
Najbardziej, jak dla mnie, klimatyczny etap, czyli 1 fragment trasy, można powiedzieć, że kończy się w momencie dotarcia do Kaplicy Marii i Źródełka Marii. schodów. Tak tak .. schodów i to całego ich mrowia. Niezbyt wysokie, po których trzeba się wspiąć przez jakieś 200 m. Ale dla mnie było to wtedy niczym cały kilometr jak nie dwa 😛
Schodami w górę, z odbiciem w kierunku Górskiej Kaplicy Matki Boskiej Płaczącej i szczytu Kalwaria (zwanej kiedyś Górą Bardzką 575 m n.p.m.) . Kaplica nie jest duża, a mimo zamknięcia da się zapuścić oko do wnętrza. To obiekt pocysterski, zbudowany w latach 1617-19.
To barokowy obiekt, wręcz uroczy. Miało tu miejsce objawienie- w jego miejscu znajduje się ołtarz a na zewnątrz, za kaplicą, można znaleźć kamień z symbolicznym odciskiem stóp- przypomnieniem o objawieniu. Z info które udało się wygrzebać, kapliczka nadal używana jest do nabożeństw, a te odbywają się tu w niedziele, od maja do września, o 11. Jak nie jestem osobą wierzącą- praktykującą tak zawsze mam sentyment do nabożeństw prowadzonych w takich okolicznościach przyrody. Niewielkie drewniane kościółki, o niepowtarzalnym zapachu impregnatu do drewna, kapliczki na szczytach górek, często poza głównymi szlakami. To jak uczestnictwo w rytuale, zarezerwowanym tylko dla wybrańców.
Po pit stopie na Kalwarii ruszyłyśmy dalej szlakiem, ale tylko na chwilę. Wybrałyśmy przejście ścieżką, będącą równocześnie na mapie oznaczoną jako rowerówka, na szczęście nie jest to fragment pętli MTB, których sporo tu w okolicy. Żeby na spokojnie wyrobić trochę kilometrów przedreptałyśmy wokół szczytu Kurzyniec ( 528 m n.p.m.), żeby znowu wbić na szlak. Zielony. I tu ciekawostka. Ścinając zejście jedną ze ścieżek trafiłyśmy na … kolejną drogę krzyżową ! Tym razem z małymi , murowanymi stacjami. Nie jest zaznaczona na mapach cz. Ale wygląda na to , że w tej okolicy ktoś bardzo lubi takie elementy infrastruktury religijnej 🙂
Ostatni etap naszego przemarszu to wędrówka szlakiem zielonym, z odbiciem na jeszcze jedną atrakcję i to nie katolicką ! Żeby było ciekawiej. Ogółem maszeruje się tutaj bardzo przyjemnie. Szerokie ścieżki, ale nadal z nutką dzikości. Zdecydowanie widać, że to nie są trasy mocno oblegane. Z jednej strony szkoda, bo tak tu ładnie . Z drugiej, lepiej niech faktycznie ludzie tu nie łażą, będzie trasa akurat na spokojne przejście się
Po pierwsze punkt widokowy, który przeszedł renowację ale niestety nie był jeszcze oficjalnie oddany do użytkowania, kiedy my tam byłyśmy. Teraz już na pewno jest, a oceniając po tym co widziałyśmy, wart jest uwagi 😉
Możecie tu złapać nie tylko drogi krzyżowe i kapliczki w ilości serio serio hurtowej ale i ruinki czyli to co ja lubię najbardziej. Jak informuje tablica, są to pozostałości zamku średniowiecznego a dokładniej stróży obserwacyjno – obronnej. Wybudowane w górach, w lesie, dobrze ukryte mogły być ważnym elementem obronnych okolic. (KLIK po więcej info )
Do dziś zachowały się tylko fragmenty murów i fundamentów ale już to daje ogląd na to jak zamek mógł wyglądać a na pewno na jego wielkość. Sama strażnica miała składać się z 2 części – podzamcza i zamku właściwego a zadaniem tej budowli było strzeżenie traktu wzdłuż Nysy Kłodzkiej. Dodatkowo , wg informacji jakie udało mi się wykopać, w skład całego kompleksu zamkowego miała też wchodzić wieża o średnicy ok 10 m i 3 budynki mieszkalno- gospodarcze. Ja tego tu nie widziałam, ale prowadzono tu poważne prace archeologiczne w latach 1982-1986 więc zakładam że archeologiczne mądre głowy wiedzą co widzą i co opisują
Takim historycznym akcentem zakończyłyśmy naszą wyprawę, ostatnie metry przechodząc znaną nam z początku wędrówki ścieżką. Całkowity dystans to ok 9,5 km, więc nie tak dużo, ale jak na mój gust w sam raz. Tak żeby mieć czas na delektowanie się wędrowaniem 🙂 TUTAJ zostawiam Wam link do trasy z map cz a poniżej też screen mapki
A na koniec mały bonus i podpowiedź- jeśli jak my, będziecie mieć jeszcze czas i siły po trasie, polecam podskoczyć do Polanicy. My wpadłyśmy na to co najważniejsze- dobry obiadek , spacer po deptaku i pod pijalnią, gofry na ławce w parku zdrojowym . Jeśli jestem w Polanicy najczęściej parkowanie koduję w nawigacji pod adresem Bystrzycka 11. To niewielki, płatny parking, ale zaraz przy wszystkim czego mi trzeba przy wpadnięciu tutaj na chwilę.
A jeśli macie ochotę na zakupy i nabycie drogą kupna jakieś oryginalnego suwenira, polecam moje ostatnie odkrycie. Sklep Galeria Kotlina. uwielbiam sklepy z dusza, gdzie nie tylko przepuszczę kasę na coś regionalnego ale widzę, że CI, którzy go prowadzą, robią to z pasją. Mój kubek z motywem Śnieżnika to sztosik, o skarpetkach nie wspominając. Polecajka !
[…] Trochę przed tą wyprawą zahaczałyśmy o tą miejscowość przy okazji wędrówki w Bardzie (klik klik o tym wypadzie mówię ? ). Podobnie jak wtedy piesowóz parkowaliśmy na płatnym parkingu, zaraz przy deptaku, na ulicy […]