Oborniki Śląskie to miasto w powiecie trzebnickim, miasto byłego prezydenta- Bronisława Komorowskiego, artysty Zdzisława Nitki i Karla von Holtei’a- do którego dojdziemy za chwilę i to dosłownie 😉 Blisko Trzebnicy, blisko Wro. Szkoda by było nie sprawdzić co oferują.
Z mniejszymi miejscowościami jest o tyle fajnie, że można odkryć w nich ciekawe miejsca, o spożywce nie wspominając już, przy jednoczesnym braku tłumów.
Czas więc na Oborniki Śląskie. Dla nas na pierwszy ogień poszła strona turystyczna. Mamy tu piękną pętlę, z górką, lasem. W sam raz na dziki spacer, ale nadal blisko miasta. Plan idealny, szczególnie jeśli potem wpadamy na spożywkę. My wybrałyśmy strategiczne miejsce do zaparkowania, które Wam podrzucam. Mamy stąd wyjście na szlak ale potem też nie tak daleko do jedzenia.
No to w drogę ! Parkowanie na całkiem sporym, darmowym parkinu. Jest tu nawet trochę cienia- uwaga – jest blisko szkoły, więc w określonych godzinach może tu być więcej ruchu.
Ulica Kasztanowa, na wysokości Szkoły Podstawowej nr 1
Stąd ruszamy dziarsko na szlak zielony , który jednocześnie jest ścieżką dydaktyczną „na Grzybek”. I po podejściu schodkowym pierwszy raz trafiamy na ślad Holtei’a- głaz. Karl Holtei był poetą i pisarzem, który pomógł w rozsławieniu Obornik jako uzdrowiska . Cytując info z tablicy przy głazie : „był polonofilem, autorem sztuk o Kościuszce, Królu Auguście, założycielem gazety „Kurier Obornicki” .
Niestety właśnie tu spotkała nas bardzo nieprzyjemna sytuacja z dużym podbiegaczem. Skończyło się moim totalnym wkurzeniem się, powrotem problemów Bu (pracujemy nad konsekwencjami pogryzienia przez podbiegacza sprzed kilku lat a każda taka akcja cofa nas o kilka kroków 🙁 ) i dużym przestraszeniem się M. Pies byl bardzo duży a właściciel.. cóż. Był daleko i miał w nosie psa i moje wrzaski. To jest największe zagrożenie szlaków przy mieście.
Ludzie , którzy myślą że wychodząc z domu mogą puścić psa samopas „żeby się wybiegał”. Dlatego nie za często odwiedzamy tego typu miejscówki.
Dalej mamy przejście przez urokliwą łąkę z widokiem na Oborniki. To właśnie tu złapiemy świetną miejscówkę na kanapeczkę.
W wędrówkach z M lubię tego typu miejsca. Urozmaicają nam wyprawę, sprawiają że jest ciekawiej a M zapamiętuje właśnie je. Nie szlak a miejsca. Piknik w altance, pokazywanie palcem wszystkich wież, które stąd widać. Najlepsze nie są pamiątki jak durnostojki tylko wspólnie przeżyte chwile. To miejsce daje doskonałą możliwość ich kreacji
Stąd ruszamy na trasę terenową. Na początek Grzybek- szczyt o wysokości 200 m a dalej na ważny na zaś punkt czyli przejście szlakiem jeszcze czerwonym i wskok na zielony . Przy zielonym warto zwrócić uwagę na drugi spory parking, również zacieniony. Jest na trasie więc możemy machnąć taką samą pętlę, tylko z innego punktu, lub powłóczyć się innymi ścieżkami.
Bliskość 2 sporych parkingów , poza pozytywnym aspektem, ma drugą stronę. Można się tu spodziewać , nawet w tygodniu, biegaczy, rowerzystów i spacerowiczów.
Same ścieżki są przyjemne, łatwe do przejścia. W sam raz i dla psich i dziecięcych łapek.
Na tym etapie nasz plan i rzeczywistość się rozdzieliły . Na końcu zostawiam Wam plan taki, jaki miałyśmy w założeniu. Przejście w kierunku Kuraszkowa, nawrót i powrót przez ścieżki leśne.
M miała dzień na chadzanie na własnych nogach, eksplorowanie na własną rękę i nogę. Podróże z dzieckiem mają to do siebie, że należy być otwartym na wszystko. I nie przywiązywać się zbytnio do planów.
I nie chodzi o jakiekolwiek rozczarowania , zawiedzenie się z niezrealizowanych założeń . Sekretem czerpana radości jest cieszenie się tym co tu i teraz. Może Bu nie wyrobiła aż tylu kilometrów ale na pewno miała czas na wąchanie. Były zabawy z psem , przerwa na przekąski , czytanie tablic , trochę sztuczkowania Busi za smaczki.
Kiedyś powiedziałabym, że wyjazd się nie udał i muszę przyjechać drugi raz żeby w ogóle wrzucić polecajkę trasy na bloga.
Teraz wiem, że są inne kwestie świadczące o jakości naszej wyprawy
Wiecie co jest jednym z moich ulubionych urozmaiceń wypraw?
Jedzenie 😀
Oborniki zaoferowały nam 2 przyjemne, psiolubne i naszym z M zdaniem bardzo smaczne punkty. Nie za daleko od auta, choć ja postawiłam na zapakowanie M do wózka. Żeby było szybciej. Wizja porządnego obiadu i nie tylko sprawiała, ze miałam ochotę przetransportować się tam bez zbędnych przystanków . Czy park z placem zabaw obeszłyśmy duuużym łukiem? być może- opcja opóźnienia mojego dokarmiania była niedopuszczalna 😉
Na pierwszy ogień obiad. Włoska knajpeczka- Mozarella na Trzebnickiej ( klik na ich stronę) dla nas stojąca pizzą i carbonarą. Psiolubna, miła. Jedyna lekcja dla mnie po wizycie tu – lemoniadę M dostała w wielkim kielichu, jak od porządnej dawki prosecco. Trochę zabawne, trochę upierdliwe dla mnie- przy wiecznym trzymaniu tego pucharu i ratowaniu przed rozlaniem. Nie mam pretensji do knajpeczki. To nauczka dla mnie – wyraźnie, baaardzo wyraźnie pytać i prosić o naczynie dziecioprzyjazne w kontekście lemoniad 🙂 a spojrzenia innych gości na matkę z kuflem piwa- jakoś info że to 0% nie było, i dziecka z kielonem – cóż. bezcenne. I jeszcze do tego pies którego dzieć pyta czy chce brzeg pizzy dojeść. No mówię Wam- wyjątkowe doświadczenie macierzyńskie 😛
2 spożywczy punkt do którego trafiłyśmy i który Wam polecam to klasyczna kawiarnia. Niewielka ale z bardzo dobrą kawą. I czymś słodkim. Rzecz jasna psiolubna . Menzurka Cafe. Również w zasięgu spacerowym od zaparkowanego auta. Na tyle , że z już mocno zmęczonym wrażeniami dzieckiem szybko przeszłyśmy od kawy do samochodu i do drzemki w drodze do domu.
Moja a nawet nasza pierwsza wizyta w Obornikach zaskoczyła mnie. Okazało się, że mogę tu mieć i szlaki, spacery ale i zaplecze gastro dobre dla naszej ekipy. A to niełatwe . Poza smakami co niektórych, musi być psiolubnie, tak żebyśmy wszystkie komfortowo usiadły i żebyśmy nie musiały się tarabanić daleko czy przestawiać auta. Wszystkie te warunki zostały spełnione więc powrót tam jest wręcz oczywisty
Trasę spacerową jaką ZAKŁADAŁAM że zrobimy zostawiam TUTAJ: trasa zakładana KLIK KLIK
Trasa którą realnie wtedy przeszłyśmy, za to na własnych nogach i bardzo uważnie . ze zbieraniem patyków i piknikowaniem na trasie 🙂 klik tu bo i tak czasem bywa




















