Pamiętacie taki frazes:
jesteś tym co jesz?
Niby bzdety pierdety, ale patrząc na moje zamiłowanie do pierożków i serniczka i ostatnimi czasy na odbicie w lustrze, z przerażeniem stwierdzam, że coś jest na rzeczy ;P
Na szczęście w przypadku Suczydeł kwestie diety i jakości tego co pochłaniają mamy obcykane. Jestem w psich oczach troszkę złym psim matronem, nie pozwalam zjadać byle syfu. I nie mówię tu o zakazie jedzenia kupy, zgniłego chleba i truchła myszy na spacerze. Mówię o wszelkim psim żarciu niespełniającym moich wyśrubowanych norm.
Wszelkie założenia co do jedzenia, szczególnie tego dodatkowego lub awaryjnego, zostały stworzone przez kilka lat, na bazie testów i obserwacji reakcji dziewczyn. Gapienie się na ich zachowanie po jedzeniu, to co z nich wychodzi, i nie, nie mówię o demonie wyłażącym czasem z Bu, a o tym co każdy z nas codziennie zbiera pod domem do woreczka 🙂 pozwoliły mi wysnuć wnioski jakie składniki dla Dziewczyn są ok, a jakie tak nie za bardzo
Karm mokrych na polskim psim rynku przybywa niczym bąków puszczanych przez Bu po karmie z kukurydzą. Cieszę się że rynek karm się rozwija, ważne żeby wzrastała na nim liczba jedzenia o wysokiej jakości.
Dla nas wszelkie szeroko pojęte puszki stanową dość częsty dodatek. Wjeżdżają na świeżo i na mrożono w lick matach . Jako awaryjne jedzenie na wyjazdach, bo może i jestem barferem, karmiącym pieski surowym mięchem.. ale czasem jestem leniuszkiem i jadąc na wypad z noclegiem, na totalny wygwizdów, nie mam ochoty spędzać godzin na poszukiwaniach sklepu mięsnego. Nie zawsze chce mi się też szukać miejsca noclegowego z dostępem do lodówki. W przypadku jednego posiłku chcę mieć możliwość podania psom zamiennia, po którym będą czuły się dobrze, my nie umrzemy od bąków Bu, Pufie nie polecą wyniki badań i obie będą mieć mnóstwo zdrowej energii do wędrówki.
Jakiś czas temu miałam okazję przetestować na Suczydłach karmę od firmy Petner. Nie są to puszki. to są SASZETY! ogromne w skali niskopiennych piesków, pół kilogramowe saszety wypełnione zawartością która już od jakiegoś czasu kusiła mnie do sprawdzenia
Mam taką zasadę, że w nieznane, szczególnie do hotelu, nie zabieram dla psów żarcia niesprawdzonego. Kto tak jak ja, miał okazję być w hotelu z psem któremu zaszkodziła puszka z , jak się potem okazało, kiepskim składem -błąd nowicjusza, ten się na przedpremierowe domowe testy żarcia nie śmieje.
Każde sprawdzanie jedzenia zaczynam więc od podawania małych porcji. ot, muśnięcie jedzeniem po lickmacie, lekki dotyk spożywki zatopiony w kongu.
Tak też poczyniłam z Petnerem . I zaczynam podsumowanie testów właśnie od działania ( i niedziałania). Bo jest to wypadkową składu, jakości itd, mająca bezpośrednie przełożenie na to, że ze spokojnym sumieniem mogę Wam ten produkt polecić.
Do puszek i saszet mam chłodny stosunek. Po nieprzyjemnościach gastrycznych każde odstępstwo od normy wiadomo jakich konsekwencji trawiennych traktuję jako dyskwalifikację, bez możliwości odwołania . W przypadku Petnera takowych nie stwierdzono. Jako wredna istotna postanowiłam przykręcić petnerowi śrubę i podać Bu 3 dni z rzędu saszetę, Bu to taki mój piesek do pierwszych crash testów.Jak jej nic nie jest, może dostać dane jedzenie również księżniczka Pufinka. Bu 3 dniową saszetkową dietę przeżyła jako najszczęśliwszy piesku na ziemi. 3 dni takiego żarcia ! żyć nie umierać i wpierniczać ile się da.
Efektów ubocznych nie stwierdzono ani u Bu ani następnie u Pufiaczka. Testy pokazały że mogę spokojnie podać im petnera i na wypadach i nawet na wypadzie do rodziców czy teściów. Rozumiecie? nawet u Teściów 😉
Mimo, że w składzie znajdziemy groszek, zielone kulki są dobrze widoczne, nie są papką a całościowym warzywkiem, możliwym do zlokalizowania w saszetce, nie ma u nas, tzn u suczydeł, zapachowych problemów. I to jedyny element składu, co do którego miałam wątpliwości.
Oczywiście, jako posiadacz dwóch psów doskonale wiem, że każdy pies reaguje inaczej. Ta sama karma jednemu będzie służyć bardziej, innemu mniej, Ja , mówiąc Wam o mojej opinii, bazuję na obserwacji moich psów i z tego wyciągam wnioski, którymi się z Wami dziele 🙂
Pełen skład saszetek Petner znajdziecie TUTAJ. My testowałyśmy wersje
-
-
- Wołowina z dynią
- Jagnięcina z żurawiną
- Dziczyzna z borówką
- odpuściłyśmy wersję drobiową przez wzgląd na suczydłową alergię
-
W temacie składu przyznaję, że miałam trochę obaw. Mimo jakościowo fajnego składu, dobrych dodatków, nie byłam pewna czy skład w którym poza mięsem mamy flaczki, serca, wątrobę ,czyli podroby, nie będzie dla dziewczyn zbyt rozstrajającym brzusio. Okazało się, że nie. I nie będę ukrywać, że wcześniej nie sprawdziłam saszet właśnie przez podroby, Tym razem okazało się, że ich ilość, w zestawieniu do reszty składu, nie wywołuje niczego złego
Poza składem w każdym psim jedzeniu biorę pod uwagę kwestie praktyczne. W suchych chrupkach będzie to wielkość kulek. Przy mokrej karmie – zapach i wielkość opakowania
Petnerowe saszety są wielkie. Ważą 0.5 kg i dla moich psów, jeśli mają dostać to jako śniadanie, dzielę im ja na pół. Według dawkowania każda z dziewczyn powinna dostać całą, lub prawie całą seszetkę, jeśli jadłyby tylko to. U nas jest to dodatek, wzmacniacz lub zamiennik. Dlatego dostają jedną sztukę na spółkę. Przy malutkich psach cala saszeta może okazać się za dużą porcją, ale przecież nasza cywilizacja wymyśliła coś takiego jaka lodówka 🙂
Popos przechowywania i lodówki. Jakiś czas temu dowiedziałam się, ze nie należy przechowywać rzeczy po otwarciu w puszkach. Tzn jak mamy psie żarełko zapuszkowane, otwieramy i albo od razu dajemy, albo przekładamy do innego naczynia. np odpowiedniego zamykanego pojemnika i tak wkładamy do lodówki. Zapewne większość z Was o tym wie, ja dowiedziałam się niedawno, ale jak to się mówi „lepiej późno niż wcale”. ważne jest tu zagadnienie utleniania, zachodzące przy kontakcie puszki z powietrzem. Nie ma go dopóki puszka jest zamknięta. W przypadku saszetki jest najzwyczajniej łatwiej. Otwieramy , dajemy ile trzeba, reszta do lodówki. Ja jedynie zamykam od góry , klipsem z Ikei, co by mi lodówka nie nabrała psio-żarciowego zapachu, tego bowiem P by nie przeżył 😉
A jak przy zapaszku jesteśmy to jest. Klasyczny , taki jak przy psim, mokrym jedzeniu. Na mój węch standardowy, wyraźny, ale nie powalający więc daję OKejkę
Jedni lubią karmy mokre. Inni widzą w nich dodatek , czasem zamiennik awaryjny. Czym w danym dniu nie byłby dla nas Petner, po tych testach wiem, że dla nas to bardzo dobra, praktyczna opcja. Na pewno saszety zostają z nami na dłużej 🙂
P.S. Petner bierze udział w plebiscycie Top For Dog 😉