Slot Art Festiwal z futrem?

Są miejsca ewidentnie proPSIE, które obieramy na cel wyjazdowy. Na przykład góry. I pagóry. Czasem jakieś miasto i kawiarnia nawet. Ale jeszcze nigdy przenigdy nie przyszło mi do głowy zabierać suki na jakikolwiek festiwal. Powiedzmy sobie szczerze, sama nie należę do fanów większych spędów ludzi, harmidru, tłumów, ciasnoty, hałasu i wszystkiego co kojarzy mi się właśnie z tematem festiwali.

Mimo to, coś mnie podkusiło żeby wybrać się na Slot Art Festiwal. Wymiana wiadomości na fb z organizatorami a propos psów na terenie – co, jak, czy ktokolwiek się tam tak wybiera. Jadąc do Lubiąża miałam tylko jako takie pojęcia co to jest i z czym to skonsumować.Wstyd przyznać, szczególnie, że gdzieś w międzyczasie palnęłam, że skończyłam ASP 😉 A Slot to festiwal artystyczny.

Jak się okazało artystyczny to nawet zbyt wąskie słowo, żeby go opisać. Większość do artyzmu zaliczy malarstwo, rzeźbę, teatr i muzykę szeroko pojętą. To co zobaczyłam w Lubiążu wychodziło poza te ramy.

Ale od początku.

Całość imprezy odbywa się w zabytkowym opactwie pocysterskim w Lubiążu. Potężny budynek o samej fasadzie liczącej.. 223 metry! (heloł, to tak na dobrą sprawę grubo ponad 10 długości mojego mieszkanka!), całość jest 2,5 raza większa od Wawelu (heloł nr 2!) i przez 5 dni tętniąca wydarzeniami prawie przez całą dobę. Jako architekt wnętrz, ale jednak 😉 jestem zachwycona tą scenerią. Kontrast architektury barokowej z wydarzeniami nadawał momentami surrealistyczny wymiar wszystkiemu wokół.

Jeśli interesuje Was to przepiękne miejsce polecam zajrzeć TUTAJ. Ja niestety spędziłam w tym miejscu tylko jeden dzień. Cena biletu to wstęp od godziny 11 do południa do 11 następnego dnia. Daje to możliwość uczestnictwa we wszystkich 3 turach zajęć i warsztatów, spotkaniu z gościem specjalnym, każdego dnia innym, koncertach odbywających się niemal równolegle na kilku scenach. Można swobodnie wchodzić i wychodzić, korzystać, przemieszczać się pomiędzy zajęciami, dowolnie chillować, a wszystko pod czujnym okiem slotowej obsługi robiącej coś, co mnie utwierdziło w przekonaniu, że spędzimy tam miło czas we 3 czyli ja i futra. Pilnującej niewnoszenia alkoholu, niespożywania i alko i innych średnio fajnych rzeczy. Myślę, że miedzy innymi to zagwarantowało super atmosferę, brak drących się, dziwnie zachowujących się ludzi. Wielki plus dla Was Slot!

Nie dziwi zatem fakt, że widziałam tam tak dużo rodzin z dziećmi, będących tam nie tylko przejazdem, ale i obozujących na festiwalowym polu namiotowym 🙂 o ilości spotkanych psów nie wspominając.

Wszystkie futra ogarnięte, żadnego biegania samopas i zaczepiania.. nic tylko zostawać jak najdłużej, od rana po sam wieczór!

Ja zdecydowałam się wziąć udział w zajęciach, a raczej warsztatowych wykładach z zakresu prowadzenia swojego biznesu. Przyznam jednak, że żałuję niemożności wzięcia udziału w warsztatach z kowalstwa, jazdy na monocyklu czy farbowania koszulek. Niestety, zakrzywianie czasoprzestrzeni jeszcze mi za dobrze nie idzie..

Spójrzcie tylko w jakich okolicznościach można było się „artyzmować”, doszkalać i chłonąć bezprecedensową atmosferę:

Kawiarnie będące jednocześnie miejscami dyskusji, akcje i wydarzenia mające miejsce na korytarzach, koncerty w dawnym wirydarzu, kaplicy, sklepionych łukowo salach. Dla mnie było to przeżycie i ze względu na wiedzę i doświadczenia jakie zdobyłam ale też czysto estetyczne. A suki? Suki miały się nad wyraz dobrze.  Z jednej strony jest to zasługa miejsca, braku natarczywych dźwięków, przestrzeni. Z drugiej, jestem dumna z siebie, tak – tym razem z siebie, że moja praca nie poszła na marne. Widzę, że suki, a szczególnie dotyczy to Bu i jej początkowej nadpobudliwości z jaką do mnie trafiła, potrafią położyć się i wychillować w różnych warunkach. Nawet te, na pozór trudne, nie stanowią problemu. Nie są nim ani dźwięki, ani światła, ani biegające wokół dzieci. Festiwal miał być ostatecznym sprawdzianem ogarnięcia Bu. Zdała go śpiewająco. Po obu sukach widać, że poznawanie nowych miejsc, zapachów i ludzi sprawia im frajdę. A dla mnie to najważniejsze 🙂

A Wy mieliście okazje być na tym festiwalu? Sami z psem? Zabieracie czasem futra w takie mniej oczywiste „spacerowo” miejsca?

Skrótowo i praktycznie:

  • Wszelkie info o festiwalu, zajęciach, biletach, terminach itd znajdziecie tutaj.
  • Ceny biletów, kupowanych na ostatnią chwilę na miejscu zaczynały się od 80 zł za dzień, do 300 za karnet dla osób powyżej 26 lat (młodsi fuksiarze mają taniej 🙂 )
  • Dojazd autem z Wrocławia to około 50-60 minut
  • Wartość doświadczenia nabytego na miejscu: nieoceniona 😉

Dodaj komentarz