Średniowiecze w Wojnowicach

Dolny Śląsk, szczególnie w okresie wakacyjnym oferuje bardzo dużo przeróżnych atrakcji. My mamy to szczęście mieszkać we Wrocławiu, a więc, moim zdaniem w centrum wszelkich tych działań. Możemy niewielkim nakładem czasu przemieścić się i urozmaicić sobie spędzanie weekendowego czasu wolnego. W połączeniu z zamiłowaniem do niesiedzenia w domu zaowocowało to wyprawą na II Turniej Rycerski o Mizerykordię Kasztelana Zamku Wojnowice. Na czymś takim jeszcze nas nie było! Już od jakiegoś czasu miałam ochotę wybrać się do Wojnowic, żeby zobaczyć pałac na wodzie, a teraz nadarzyła się okazja do i pałacowania, zobaczenia super zaangażowanych w rekonstrukcję historyczną ludzi i do.. posocjalizowania Bu, która średnio znosi istnienie na ziemskim padole zwierząt większych od psa 🙂

Sam pałac okazał się być mniejszy niż się spodziewałam ale nadal urokliwy. W czasie turnieju przez restaurację pałacową przewijały się tłumy, a i mocno przelotnie ulewowa pogoda nie nastroiła nas na to żeby się rozsiąść na tarasie i uraczyć kawką, ale mamy to zaplanowane na następny wypad w te okolice.

Zameldowaliśmy się na sam początek, czyli na przedstawienie rycerstwa. Nie jestem fanką tłumów, straganów z chińskim badziewiem, których na takich imprezach nie może zabraknąć, ale widok panów w pełnym rynsztunku wart był przyjazdu 😀

Bardzo pozytywne odczucia mam nie tylko w stosunku do efektów wizualnych, ale też do samych ludzi tworzących wydarzenie. Poza absolutną psiolubniścią, z każdym z rekonstruktorów (rycerzy, sokolników itd.) mogliśmy porozmawiać, dopytać się. Szczególnie pozdrawiam Pana Kata 🙂

Tereny pałacowe otoczone są fajnymi terenami spacerowymi, niestety przez oberwanie chmury jakie nas złapało nie udało nam się ich zwiedzić zbyt wnikliwie, ale jak to się mówi, co się odwlecze to nie uciecze 😀

Mieliście okazję być na tego typu eventach? Ja byłam zachwycona postawą Bu, chyba takie wyjazdy jej służą, uczy się olewać to co się wokół dzieje 😀 Jak Wy spędziliście weekend?

3 Replies to “Średniowiecze w Wojnowicach”

  1. Łojojo jaki mrok 🙂 Uwielbiam rekonstrukcję historyczną – sam kilka lat się w to ”bawiłem”, ale do takich właśnie festynów mam trochę uraz 🙂

    1. O kurczę ! Dawaj mi tu jakąś opowieść ! 🙂 ja kiedyś jeździłam konno a i ciuchy historyczne bardzo mi się podobają więc jak widzę to razem to mam radochę jak małe dziecko 🙂 I dlaczego uraz? my byliśmy krótko , a sam , nazwijmy to , festyn był mały, brak waty cukrowej i balonów na hel więc chyba nie aż tak źle 🙂 Ale z wielką chęcią poznam Twoją opinię ! 🙂 Pozdrawiam Was i czekam niecierpliwie na opowieść 😉

      1. Ja głównie rekonstruowałem z grupą XV wiek, czyli czasy grunwaldzkie (1409-1411 r) – nawet brałem udział w pokazach, które organizowane są na polach grunwaldzkich każdego roku. Naprawdę fajna sprawa jak się to lubi.
        Tego typu grupy liczą od kilku do kilkunastu osób i często właśnie są zapraszane na takie festyny. Niestety władze rzadko się znają na rzeczy i kierują się ceną. Z tego powodu często ”angaż” dostają taniutkie, amatorskie grupy, które niestety nie mogą pochwalić się historycznym rynsztunkiem, a to jest w tym najważniejsze.

        Oryginalne stroje wzorowane są na dawnych rycinach i podaniach, ale również powinny być wykonywane z odpowiednich materiałów. Na takich malutkich festynach można natomiast często spotkać elementy wykonane z ekoskóry, a nawet plastiku. Dlatego jako dawnego rekonstruktora bolą mnie takie babole 😀

        Aaa i zasady turniejowe mnie wkurzają na festynach. Często na takich imprezach organizowane są walki 1v1, ale rzadko stosowane są normalne zasady, więc czasami taki tarczownik (miecz jednoręczny + tarcza) trafi na dwuręcznego i wtedy tylko widać uśmiech na jego twarzy (w sumie nie widać, bo hełm ma…), bo już wie, że wygraną ma w ręce 😀 Ciężko mają osoby bez tarczy, ciężko. Czasami jakiś debil też z toporkiem wyskoczy, a wtedy już ”blacha” (zbroja) do klepania tylko 🙂

Dodaj komentarz