Sokołowsko już kilkakrotnie było naszą bazą wypadową lub punktem na trasie podczas dogtrekkingowania. Lubimy tu wracać, odległość od domu dla mnie jest idealna-poniżej 2 godzin. To ja jestem kierowcą zatem jestem panem i władcą dystansów, muzyki i wyznaczania przerw na hot-doga bez tankowania. A że nie uśmiecha mi się doginanie za kółkiem po kilku godzinach łażenia, panuje „dwugodzinna zasada”
Przez krótką chwilkę wydawało mi się, że przeszliśmy większość fajnych tras ze startem uzdrowiskowym , na szczęście poszłam po rozum do głowy i mapę z regału i wyznaczyłam nam nowe cele, do łyknięcia na raz.
Tym razem postanowiliśmy ruszyć w drugą stronę szlakiem żółtym na Stożek Wielki, zejść do Unisławia Dolnego . To pierwszy etap. Mapa w łapkę, ciasteczka w plecak, psy na smyczory i w drogę !
Jeśli ktoś nie pamięta przypominam- mamy dar do gubienia się. I to nie przez roztargnienie. Roztargniona chwilami to jestem ja, szczególnie mając misję zrobienia fajnego zdjęcia suczydłom. Dlatego zabieram ze sobą P. 😀 Mamy mapę dobrego wydawnictwa, po przygodach na Raduni sprawdzam aktualność szlaków papierowych z tymi na portalu mapa-turystyczna.pl . Wiedziałam zatem , że akurat TA trasa jest właściwie oznaczona na mapie. Gdzie zatem kłopot już na I etapie ? Ano w oznaczeniach a raczej ich braku. Nie to żeby ich nie było wcale! co to to nie, jest ich po prostu za mało jak dla mnie . Mamy 2 teorie: zimą nie widać permanentnie wydeptanych ścieżek lub ta trasa jest tak mało uczęszczana, iż ktoś uznał , że osoby wypuszczające się akurat tędy są wyjadaczami i mają mapę terenu wrytą w mózgownicę tak mocno , że rozstaj dróg bez żadnej szlakowej podpowiedzi to dla nich nie problem.
A dla nas jednak problem. Nie wielki, ale upierdliwy. Warto pamiętać o tym wybierając się na szlak. Pierwsze nie halo: po odejściu z Sokołowska , przy wejściu w las, do wyboru 3 ścieżki . Rada: nie wybierajcie najszerszej a najbardziej zadrzewioną , okazuje sie że argument „Patrz-ta tak ludzko wygląda” był fajny ale nie trafiłam 😉
Wdrapanie się na Stożek Wielki to trochę bardziej wymagające podejście jak na te góry. Może nie jest to wejście na Waligórę, ale wrzuciłabym je do jednego wora, mimo że stożkowe- krótsze.
Po zejściu ze Stożka schodzimy do Unisławia , dalej pociskając szlakiem żółtym , kawałek przy drodze . Po przejściu na drugą stronę ulicy wchodzimy na znowu leśny fragment szlaku. I tu pokazała nam sie alternatywa: EKO ŚCIEŻKA, fragmentem pokrywająca sie z trasą przez nas wyznaczoną. My uznaliśmy że tym razem wolimy wejść na Lesistą, ale może następnym razem…
Drugi punkt zwrotny akcji nastąpił na wysokości Lesistej. Śnieg, łapachy Pufioka obklejone śnieżnymi kulami . I wtedy, idąc jak po sznurku szlakiem żółtym , wypatrując odbicie na szlak czerwony, który miał nas doprowadzić wprost do punktu wyjścia dochodzimy do skrzyżowania naszej żółtej ścieżki z inną, nieoznaczoną ale TAKĄ szeroką. Jeśli tamta wg mojej nomenklatury była „ludzka” to ta była „ludzko-tłumna”-szeroka, jakby , idealna do pretendowania w naszych oczach do czerwonej drogi. Na skrzyżowaniu wielka tablica, nówka nieśmigana z mapką (pierwsza fota poniżej) z moim ulubionym znaczkiem „tu jesteś” . lubię je bo nagle okazuje się gdzie doszłam i ile ma to wspólnego z tym co myślałam na temat swojego położenia 😉
I tak stoimy pośród śniegów pod nogami, śniegów w stanie lotnym i psów domagających sie uzupełnienia wypełnienia spożywczego. Stoimy patrzymy i widzimy że luz! tu jesteśmy, tu mamy cud miód ścieżkę- walimy tędy! nie ma oznaczenia? pfff, ważne że w dół. W dole jest przecież Soko! No powiem Wam że oznaczenia są ważne, polecam nie porzucać za szybko myśli o nich. Łazik marsjański wymalował swoją trasą piękny niecenzuralny kształt. Pufostado jest porządne i wymalowało na endomondo krzyż, tak przy niedzieli.
Właściwe wejście na szlak znajduje się ok 150 metrów dalej, nie widać go spod tablicy. Przy nim znajdziecie wielki drogowskaz i przyjemną wiatę w sam raz na przerwę na herbatę z termosu.
Mała prośba do ustawiaczy tablicowych: po szlakach czasem chodzą takie blondynki jak ja, które przekonują swoich facetów że skoro ktoś ustawił TU tablicę tujesteś to na pewno TU jesteś . Tujestestwo nie może występować kilkaset metrów dalej, toż to nielogiczne. Z góry dzięki
Szczęśliwie odnalezieni na szlaku czerwonym dość szybko zeszliśmy do Sokołowska. Niestety przez gęste chmury jakie towarzyszyły nam podczas przejścia do Lesistej nie mieliśmy okazji podziwiać widoków. Czyli kolejna trasa koniecznie do powtórzenia, ale zrobimy to z przyjemnością 🙂
Byliście w tych okolicach? Kojarzycie widoki? Potwierdzacie , że warto wracać dla nich na tą trasę?
Ja tak czy siak polecam Wam wybrać sie tędy. A na koniec, jak my, polecam posilić się w Sokołowsku makaronem w Kawiarence (można z futrem 😀 )
Nasz trasa TUTAJ, a mapka obrazkowa poniżej