Każdy dla swojego pieska chce tego co najlepsze. Ok, nie każdy-niestety. Ale każdy szanujący się psiarz TAK. Aktualnie my, właściciele psów, lubimy dać naszym podopiecznym coś dobrego. Ale tak po całości. Mnie osobiście cieszy, kiedy mogę wrzucić im do paszczy jakiegoś fajnego smaczka, ze składem dzięki któremu wiem, że nie jest to byle „ciastek”. Smaczki mięsne to już podstawa zakupów. Nie zdecyduję się na podanie psom czegoś co w składzie ma nie tylko tablicę Mendelejewa ale i w większości jakieś dziwne wypełniacze. Jeśli coś ma dopełniać składu muszą to być tylko naturalne składniki.
Żyjąc i przepuszczając kasę na pieski w myśl tej zasady, podjarałam się, co tu dużo ukrywać , kiedy w nasze łapki, w ramach testów dla Top For Dog wpadły smaczki od Sytej Michy. Z ich produktami miałyśmy już do czynienia (zerknij na TEN wpis ) i wiem , że to co od nich wychodzi , ma jakość którą tak sobie cenię.
Tym razem miałyśmy okazję sprawdzić bardzo oryginalne psie ciastki. Nie tylko mięsne, ale i z wyjątkowym dodatkiem. Trufli.
Tak, tak, ja tu parówkę, pasztet, a dziewczyny trufelki. Do tej pory w moim menu trufle występowały w formie oliwy truflowej. Kojarzycie taką miejscowość jak Sokołowsko? U podnóża Gór Suchych, z wyjściami na szlaki m.in na Włostową , Suchawę czy Zamek Radosno, gdzie radość czasem znika, kiedy widzi się zejście tudzież wejścia w jednym miejscu 😉 Jest też festiwal filmowy a poza tym mała Kawiarenka Smaku, gdzie za każdym razem zjadałam makaron z oliwą truflową, dopychałam cudem torcikiem bezowym i byłam przeszczęśliwym człowiekiem (pssst- Kawiarenka Smaków w Soko psiolubna! ) Przyznam Wam, że dla tego makaronu (jestem człowiekiem kluską, wielbię makarony całym węglowodanowym serduszkiem), potrafiłam nawet zaplanować trasę z innego miejsca tak, by w porze otwarcia wpaść tu na moje trufelki)
No i takie są moje truflowe doświadczenia życiowe. A teraz przyszedł czas by i Dziewczyny miały swoje 5 truflowych minut spożywczych.
Na początek skład, bo to zawsze najważniejsze. Smaków Truflowych smaczków mamy 5:
-
-
- z dziczyzną – (skład tutaj )
- z indykiem – (skład tutaj )
- z koniną – (skład tutaj )
- z kaczką – (skład tutaj )
- z wieprzowiną – (skład tutaj )
-
Jak widzicie składy są zacne- praktycznie samo mięso, mały dodatek ziemniora i ta cała trufla . Nie ma jej tu dużo, ale nie ma jej dużo nawet w super oliwie truflowej czy daniu z truflami. Ale ten grzyb ziemny ma to do siebie , że nawet jego odrobina daje intensywny smak i aromat. Przyznaję , że nie próbowałam osobiście jak smakuje taki smaczek, czy faktycznie czuć ten nieczęsto spotykany aromat, ale dziewczyny mówią, że pyszka , a ja im wierzę 🙂
Smaczki mają raczej miękką konsystencję, łatwo podzielną, jednocześnie zachowując kształt. Pakowane są w niewielkie – 100 gramowe porcje w skrzyżowanie pudełko-pojemnika z puszką. Najważniejsze w nich jest to, że po otwarciu, czyli po pozbyciu się puszkowego zamykania, smaczki przechowujemy w lodówce i zjadamy , tzn pieski zjadają w ciągu 7 dni!
to bardzo ważne, bo na przykład ja, na fali radochy z możliwości dania sukom takich rzeczy , nawet nie doczytałam info na opakowaniu. Efekt był taki że przy kolejnym zajrzeniu do pojemniczka, w celu wydania smaczka do głodnych paszczy, zamiast psich ciastek znalazłam rozwijającą się cywilizację, gdzieś pomiędzy wynalezieniem koła, a wyborami skorupkowymi.
Z jednej strony posapałam na czym świat stoi, dlaczego to ja nie zauważyłam tak ważnej informacji. Z drugiej, kiedy już się odpowietrzyłam, odkryłam, że przechowywanie w lodówce plus tak krótki czas na zjedzenie oznacza brak konserwantów. Jeśli coś jest ważne 2 lata musi być napchane chemią. Skoro tu mamy tego odwrotność, niezamierzenie udowodniłam że w składzie TrufLove faktycznie nie ma złych konserwantów, chemii, emulgatorów, radioaktywnych E i innych takich. Szanuję bardzo. Nawet jeśli oznacza to, że cała paczuszka musi szybko zostać pożarta. Ten fakt szanują pieski 😀
Do plusów smaczków, poza zawartością i pudełkiem, które idealnie pasuje mi do wrzucenia do plecaka (po usunięciu zamykania jak w klasycznej puszce, zostaje nam jeszcze plastikowe wieczko zabezpieczające, więc jak do tej pory nic mi się w plecaku nie wysypało), ich zaletą jest niebrudzenie bardzo rąk. Mimo że jeśli miałabym je jakoś określić, wrzuciłabym je do kategorii tzw smaczków półwilgotnych, nie mamy całkowicie upapranych paluszków po nakarmieniu psów. U mnie jak zawsze zostaje kwestia tego, jak bardzo psy uślinią mi dłonie, ale to inna kwestia 😉
\nasze testy smaczków Syta Micha Truflove można więc podsumować tak:
-
-
- skład- bardzo dobry
- konsystencja i wielkość – nawet w całości można spokojnie dać małym paszczom. Jeśli jak ja, lubicie wydzielać psom jedzenie, smaczki bardzo łatwo się dzielą / rozrywają nawet na malutkie kawałeczki
- kilka smaków do wyboru
- każdy ze smaków tylko z jednym rodzajem mięsa- nadają się dla alergika
- totalny brak konserwantów- uwaga! PRZECHOWYWAĆ W LODÓWCE, zjeść w 7 dni
- pojemniczek łatwo otwierany/zamykany , można bezpiecznie wrzucić do plecaka- nie zgniotą się, nigdy mi też nie rozsypały się
- warte swojej ceny (patrz wyżej skład jakość)
-