Okole update, czyli ciekawe czy wulkan się zmienił

Lubicie wracać na stare szalki po jakimś czasie? Czy raczej dana miejscówka odhaczona i wyruszacie w nieznane, Bo nic nie zastąpi dreszczyku emocji  kiedy idziemy gdzieś pierwszy raz?

Ja lubię to i to. Uwielbiam nowe, nieznane. Kocham planować, sprawdzać. A potem zderzać to z rzeczywistością. Ale czasami mam ochotę wrócić gdzieś, gdzie już byłam i sprawdzić czy coś się zmieniło. Tak też zrobiłam z Okolem. Po tej okolicy już się plątaliśmy. I niby co też mogło się zmienić. Wulkan, wygasły bo wygasły, stoi tu od tak dawna, że jeśli ktoś nie wie, że wędruje po Krainie Wygasłych Wulkanów, może nie zorientować się z kim ma do czynienia. Nie jest to przecież dymiąca i pomrukująca Etna, czy samotnie górujący nad okolicą Wezuwiusz. Nie ma wielkiego oka krateru, w które można by zajrzeć. A jednak jest to wulkan i to z metryką na 450-500 mln lat. Powstał w ramach wulkanizmu podmorskiego na początku paleozoiku. Strasznie bardzo dawno temu.

Mogło się zmienić i to bardzo wiele! pomijając to, że tym razem z suczydłami zdecydowałyśmy wdrapać się na Okole z innego punktu startowego to uwaga.. w 2018 roku na szczycie machnięto zacny punkt widokowy, Jak możecie zobaczyć we wpisie o naszej pierwszej wizycie tutaj, my buliśmy na początku roku, biorąc jeszcze pod uwagę moje wieczne obsuwy pisarskie… w skrócie

koncertowo czasowo minęliśmy się  z punktem widokowym

Okole czyli kolejny wulkan zdobyty

Tutaj znajdziecie ten poprzedni wpis. A teraz czas na wielką aktualizację. Inna pora roku, inny start. Nowy punkt widokowy . I niby Okole to samo, ale jednak zupełnie inne i nowe <3
Naszą babską wyprawę rozpoczęłyśmy od parkowania o tutaj. Jest miejsce parkingowe ale ja wydygałam przed podjechaniem pod niewielką górkę. Było ślisko, byłam sama z suczydłami, a Bu mimo wielkich chęci ma w razie czego małą moc pociągową w starciu z autem . I podejrzewałam, że akurat w ten dzień w to miejsce może nikt nie przyjechać, Poza nami. Przycupnęłam więc na poboczu. Jak się później okazało, zrobiłam tak nie tylko ja, ale zapewne przez zajęcie wszystkich miejsc na prawilnym parkingu. Proszę jaki oblegany punkt 😉

Z miejsca pozostawienia piesowozu wbijamy od razu na szlak żółty. Dobrze oznakowany, po jakimś czasie pojawiają się nawet tabliczki kierujące na punkt widokowy. To taka górska trasa dla każdego pod względem podejść. Bez szaleństw, przynajmniej w większości. Podejscia i zejścia są krótkie i nawet zimą nie odczułam potrzeby zakładania raczków. A jestem śniegowo-ruchowym nieogarnem i nie ryzykowałabym wyłożenia się, idąc sama z psami i do tego z aparatem w ręce

Odkąd pojawił się tu porządny punkt widokowy, z platformą- psiolubną, bo drewnianą a do kompletu z nim wiata, gdzie w teorii można odpocząć , a w praktyce trzeba pilnować psów przed resztkami spożywczymi z jakiegoś ogniska i śmieciami :/ popularność tego miejsca wzrosła. Nie ma co się dziwić. Widoki fajne, Okole, ze swoimi 718 m n.p.m. to najwyższy szczyt Północnego Grzbietu Kaczawskich. Zawsze gdy pojawia się wieża widokowa ludzie przypominają sobie o danym szczycie i ochoczo pielgrzymują nań całymi stadami. Jestem miłośnikiem wież widokowych. Kolekcjonuję je, a na mapce wpisów poświęciłam im nawet osobny kolor pineski. Ale tłumy pchające się na szczyty to zdecydowanie nie da mnie. Cieszyłam się więc ze zdobycia np Kłodzkiej Góry w czasach przedwieżowych, a wejście na wieżę zaliczę.. za rok .. kiedy popularność miejsca spadnie a cała ludność przeniesie się gdzieś indziej. Na Śnieżnik na przykład i najgłupszą wieże widokową o jakiej słyszałam.

O właśnie ! znacie temat wieży na Śnieżniku? tak baj de łej? Otóż właśnie w czasach wysypu takich miejsc, na totalnie płaskim i niezarośniętym szczycie postanowiono machnąć coś na kształt blendera. Pozostawię bez komentarza, szczególnie, że na Czarnej Górze, leżącej nie gdzie indziej jak w Masywie Śnieżnika stara wieża widokowa, jak najbardziej potrzebna, bo szczyt zadrzewiony, popadła w ruinę i ledwo co stoi . A o wejściu na nią można totalnie zapomnieć.

No więc wracając do naszego wulkanu z platformą widokową. Miałam na niego chrapkę od dawna. Musiałam w końcu zrobić update. Ale wybrałam się tam właśnie w taką zimową aurę, w pierwsze porządne zimno i biały puch licząc że to sprawi , że będę mogła wędrować sama. I się udało <3

Po wdrapaniu się na platformę widokową, popodziwianiu widoków i zejściu najgorszym fragmentem tej wyprawy , czyli po lodzie i śniegu ostro w dół, wbijamy na plaskatą drogę.Szeroką , równą, nic tylko ociskać przed siebie. Oczywiście na zejściu raczków nie wyjęłam. Poszłam w swojej głowie w zaparte, że na chwilę to szkoda roboty. I te drzewa rosły tak zachęcająco, że postawilam na bliski kontakt z naturą. Nie ma to jak co parę metru obłapić jakiąś niespodziewajcą się takiego ataku sosnę.

Reszta trasy- przed siebie aż do nawrotu i znowu przed siebie to przyjemna, luźna trasa. Myślę, że każdy kto ma ochotę na górki , odnajdzie się tutaj. Nawet zimą nie jest to trasa która by nas pokonał. A mamy na koncie parę takich, z kórych zawracaliśmy. CHoćby pierwszy zimowy atak na Czarną Górę, który skończył się po prostu spacerem po Masywie Śnieżnika.

Cała nasza trasa to niecałe 9 km. W sam raz na dobry początek dnia. Podczas powrotnej trasy łapiemy parę ładnych widoków. Jeśli macie ochotę na wypad po spokojnej okolicy, wędrówkę z zahaczeniem o najdawniejszą historię naszej planety to Okole to doskonały wybór. Z dziewczynami zdecydowanie polecamy 😀
P.S. Okole zaliczane jest do Korony Gór Kaczawskich. Nie żebym podpuszczała do większej ilości wypadów w Kaczawskie ale to tak urokliwe tereny, że szkoda by ich nie odwiedzać 😉 Listę szczytów znajdziecie TUTAJ
Mapkę do kliknięcia TUTAJ a screen poniżej

Dodaj komentarz