Korona Sudetów to w teorii lista 22 najwyższych szczytów wszystkich pasm Sudetów, a tak na prawdę to po prostu odznaka turystyczna, ustanowiona w 2001 roku przez Komisję Turystyki Górskiej Oddziału Wrocławskiego PTTK. Dlaczego „lista w teorii”? ano moim zdaniem właśnie przez takie szczyty jak Skopiec, który udało nam się zdobyć ostatnio. I niesiona na skrzydłach dumy, że dokonałam tego bez P. pokazując mu paluchem po mapie gdzie to szłyśmy, gdzie był fajny widoczek, a gdzie takie źródełko odkryłam coś staszliwego- Skopiec wcale nie jest najwyższy!
Szok, niedowierzanie i lekki spadek z piedestału królowej wszechwiedzy górskiej na terenie naszego M2. Jak najwyższy, blondynka nie widzi, że zaraz obok 2 górki mają większe cyferki? Załapał się na listę, urósł w oczach wszystkich wokoło a tak po prawdzie obok siedzi wyższy kolega o którym cisza jak makiem zasiał , bo Skopiec to , Skopiec tamto.
No ale od początku i do sedna. Sedno będzie jak wejdziemy. A żeby wejść trzeba zacząć dreptać. Nasz początek trasy to Wojcieszów i parkingo/zatoczka przy drodze, obok Jaskini Wymytej. Bach-pineska na mapce
Droga prowadzi do Kamieniołomu więc niestety trzeba się przygotować psychicznie na zmianę koloru auta. Coś za coś, to najlepsza w okolicy miejscówka na bezpieczne porzucenie piesowozu. Prosta arytmetyka leniuszka mówi, że jakoś zniese przykurzenie, na rzecz szybkiego wejścia na właściwe ścieżki.
A ścieżki jakie my , dwie kobity i suki też dwie, czy czteroelementowe stado obrały to szlak żółty, który poprowadzi nas bardzo długo, przez dobrze utrzymane i oznakowane przestrzenie. Oczywiście o takiej porze jak teraz można spodziewać się zarówno suchej ścieżki, lodowiska, głębszego, zamarzniętego śniegu, z lekką nutką błocka. Błocko na koniec, lodowisko przez większą część wejścia , poza samym początkowym etapem. Kto ma raczki, niech nie wpada w zadumę filozoficzną jak ja, „czy to aby warto targać”. Warto, choćby dla szpanu psychicznego, że się ma ! Ja nie zabrałam i żałowałam z całego serca. A o tak zły wybór obwiniam piękną drogę na początku- sami zobaczcie
Dalsza droga to praktycznie brak odczuwalnych podejść.
Nie ma gdzie się zasapać, na mój gust jest to trasa dla każdego i psa i człeka. Pewnie gdyśmy przy takim oblodzeniu starły się z większym nachyleniem były by też większe jaja a tak , na luzie i przy ploteczkach dodreptałyśmy do Przełęczy Komarnickiej czyli do tego, co się bardziej kojarzy ze Skopcem niż sam jego rzeczywisty szczyt
To co kojarzy się ze Skopcem a konkretniej z Przełęczą Komarnicką to rzeźba z 2013 roku, lokalnej artystki Magdaleny Osak, o wdzięcznym tytule „Droga w Błękit” .
Jednym się podoba, drugim nie. Ja jako absolwent ASP, nie rzeźby, ale jednak, wyrażam swoje zdanie i mówię, że podoba mi się! w tym miejscu , stanowiąc już od dawna symbol, kojarzony nawet przez tych , który jeszcze tu nie dotarli, prosta w przekazie, trafia do mnie jako do kogoś kto po górach łazi i kilka takich par butów już zajechał a tekst „a góry nade mną jak chmury, a chmury nade mną jak góry” zna bardzo dobrze. Czy właśnie ścierając kolejne podeszwy górskich butów nie próbujemy być bliżej błękitu? Nieskończoności? Spokoju i przestrzeni? W innym miejscu ta rzeźba by nie zaistniała. Ze strony artysty mówię : dzieło jest niepełne bez kontekstu
A akurat w dzień naszej wędrówki kontekst był powalający. Dawno nie miałam okazji wędrować przy takiej widoczności. W tych górach byłam nie raz, ale jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknej panoramy Karkonoszy. Na wyciągnięcie ręki
Z Przełęczy Komarnickiej odbijamy na ostatnie podeście, prosto na Skopiec. Szlak niebieski. Znowu niewymagające, spacerowe. Szczyt oznakowany bardzo dobrze, nie da się ominąć. Jest tabliczka i cud miód skrzyneczka ze strategicznymi rzeczami, które mogą się przydać wędrowcom oraz pieczątka. W sam raz do travel bujo czy książeczki PTTK.
My z tego miejsca postanowiłyśmy ruszyć w dalszą drogę.
Zaliczyłyśmy Baraniec, skoro i tak jesteśmy obok, mała nawrotka i na ścieżkę oznaczoną jako szlak niebieski. Przeprowadziła nas przez kilka skrytek geocachingowych oraz przy Ziemskim Kopczyku i Leszczyńcu. Kawałek za nim, po minięciu wybiegu dla koni wykonałyśmy strategiczny zwrot przez lewe ramię i weszłyśmy na ścieżkę nie noszącą żadnego koloru, która mijając Chróstnik doprowadziła nas prawie do początku trasy.
Całą trasę towarzyszyła nam przegenialne widoczność i bardzo ładne, dobrze utrzymanie zlodowacenie. Ponieważ raczki miały się dobrze i grzecznie czekały na nas w aucie mogę śmiało powiedzieć, że TAK- da się tą trasę , w taką pogodę przejść bez nich, ale wielka szkoda że ich nie miałyśmy. Było by szybciej i bezpieczniej. Wydaje mi się, że przez ekspozycję, zacienienie od drzew w miejscami przez przepływanie przez środek ścieżki nie strumienia ale już małej rzeczki oblodzenie może się tam utrzymać dość długo.
Nie należy lekceważyć nawet tak niepozornej góry.
Po zejściu niżej i wyjściu z lasu znowu byłyśmy na bezlodowej, bezśnieżnej trasie. Słoneczko robi swoje 😉
- przyjemne, małowymagające wejście
- trasa łatwa nawigacyjnie
- nasza pętla to ok 11 km
- wejście zimowe i wiosenne może obfititować w lód-raczki mogą się bardzo przydać
- przy roztopach w poprzek szlaku szorują małe rzeczki
- MAPKA o TUTAJ
Lubię czytać o tych waszych górskich wycieczkach – aż sama nabieram ochoty na podobne!
[…] Tak czy siak nasza kolejna bytność tu, dokładniej to 3 , bo wpadłyśmy tu jeszcze z ziomeczkami w 2020, pokazała jak czas mocno wpływa na wszaystko, ze sztuką włącznie . Sami zobaczcie ! ( link do wpisu o przejściu przez Przełęcz w drodze na Skopiec o TUTAJ) […]