Sudety to bardzo fajne góry. Nie tylko dlatego są niedaleko od Wro 😉 Są fajne, bo z jednej strony nie za wysokie, można je zdobywać bez specjalistycznego sprzętu, otwarte na psio-ludzką turystykę a jednocześnie bardzo zróżnicowane. Różnią się wyglądem, charakterystyką podłoża a przede wszystkim stopniem trudności szlaków. Można sobie spokojnie zaplanować całodzienne wędrówki na lajcie ale i dać w kość konkretnymi podejściami. Do takich właśnie dającymi w tyłek górami są Wałbrzyskie. Tutaj żeby przejść jakiś kawałek nie ma co liczyć na spacer grzbietami. Tutaj, jeśli wybrany przez nasz szlak wiedzie prze kilka szczytów możemy być pewni, że wejdziemy na każdy z nich. Po kolei . Wejdziemy, potem zejdziemy a potem znowu wejdziemy na następny, i Tak cały czas. 10.12 km to mało? no chyba po płaskim 😀 Tutaj 12 km potrafi nieźle zmęczyć a zejścia , szczególnie posiadaczy zaangażowanych w ciągniecie psów przyprawiają o mocniejsze bicie serca .Sprawdzone info 🙂
Jakiś czas temu babską ekipą zdobyłyśmy Borową, wraz z wieżą widokową. Wież i punktów widokowych w Sudetach jest coraz więcej, można zatem wdrapać się i popodziwiać fajne widoki znad koron drzew. O zdobywaniu Borowej i tym cośmy zobaczyły możecie poczytać tutaj:
Kiedy więc 29 grudnia otwarto kolejną, tym razem na szczycie o nazwie Trójgarb niecierpliwie czekałam na okazję żeby się tam wgramolić. Teoretycznie w naszym zapsionym przypadku najbardziej lubię poczekać aż pierwsza fala fascynacji nową miejscówką przejdzie, tłumy zmaleją, ale kiedy zachciało nam się zimy a pogoda zapowiadała się.. średniawo pomysł na Trójgarb wydawał się idealny! Oczywiście wpisałoby się to w moje szczęście do widoków z wież widokowych a raczej ich braku, ale przecież kto zaprzeczy że pogoda w górach zmienną jest, a to że na dole jest średnio przecież nie oznacza że na szczycie chmurzyska nie rozstąpią się , dając cudny widok? No właśnie 😀
Więc skoro słowo już się rzekło, a czasu w ten dzień było maławo, została podjęta decyzja że pierwszy raz Trójgarb zdobędziemy z miejscowości Struga, szlakiem niebieskim .
Piesowóz zostawiliśmy w zatoczce, koło kontenerów na śmieci, zaraz przy odbiciu szlaku. Kawałek trzeba przejść przez zabudowania, na szczęście mały, wolno latający psi elektron był pozytywnie nastawiony do suczydeł.
Zimowe wyprawy mają jeden minus- nie widać przebiegu ścieżek. Oznaczenie szlaku przez cały czas jest bardzo dobre, zwątpiliśmy jedynie na początku kiedy niebieskie znaczki zlokalizowaliśmy na słupach trakcji a przejście obok nich oznaczałoby przejście centralnie przez pole z jakimiś roślinkami. Dzielnie przelawirowaliśmy w miarę bokiem, potem już tylko ścieżka w górę, w górę a potem bardziej w górę 😀
Od samego początku to my przecieraliśmy szlak. Miejscami śniegu było trochę więcej polecam więc na takie wypady mieć ze sobą sprzęt typu stuptuty, a i nasze mikroraczki coś się przydało. Nie mogę się doczekać już odbioru moich nowych raczków, wyłowionych ostatnio na jednej z promek. Bo ponieważ męska część stada za nic ma moje zabieranie jego stutów, prośby o ubranie ich to mu razem z Bu przyszło dreptać przodem , przecierać szlak, co by można było ość po naszych śladach oraz sprawdzanie głębokości pokrywy śnieżnej. Mówię Wam -miejscami było wyżej niż na stuty 🙂
Trasa nawigacyjnie bardzo przyjemna. Niebieski, niebieski i ..niebieski 🙂 Nawet nie trzeba zerkać na mapę gdyby nie.. dobre oznakowanie ale lubiące się chować 🙂 Szlak wije się najpierw w górę przez szczyt Węgielnik (620 m n.p.m.) po to , żeby sprowadzić nas na sam dół a potem znowu w górę na Modrzewiec (602).
jak widać cała wędrówka to właśnie wchodzenie i schodzenie. Jeśli szlak nagle idzie mocno w dół można się martwić – trzeba będzie zaraz znowu wgramolić się na górę 🙂
Przez całą trasę szliśmy nieprzetartymi ścieżkami , albo trasą która zapewne ścieżką może być. Nie było więc opcji żeby iść po czyiś szlakach czy po prostu po ścieżce. Zimowa wędrówka wymaga więcej sił- brodzenie w głębokim śniegu potrafi zmęczyć, i więcej uwagi- trzeba się koncentrować, zwłaszcza przy szlaku który wije się i zakręca to w górę to w dół
Po dojściu do Lubomińskiego Siodła nasz szlak łączy się z innymi : żółtym i zielonym . Stąd ścieżka jest już dobrze wydeptana , a i ludzi jakoś więcej. My z raczkach i stutach , z psami na pasie mijamy panie w kozaczkach i z torebkami. Uwielbiam spotykać takie kwiatuszki , fascynuje mnie zawsze ich upór w zdobywaniu szczytu 🙂
Kiedy zdobywamy Trójgarb nie ma na nim zbyt wielu ludzi. Jest za to wiata, tak samo nowa jak sama wieża, gdzie można usiąść i coś zjeść. Wejście na wieżę w końcu psiolubne- stopnice zrobione z desek. Tradycyjnie widoki jakie nas zastały są tak porywające że szkoda słów. Obejrzałam drzewka rosnące bezpośrednio przed wieżą 😀 ale nadrobiłam oglądaniem fotek, z tego samego dnia , na forum „Sudety z plecakiem” na FB. Dowód na to, że mam niesamowite szczęście trafiać na jakieś chmury i mgły 😛
Schodzimy tą samą trasą, teraz jest już trochę łatwiej, w końcu sami sobie ten szlak przetarliśmy chwilę wcześniej 😀 Na trasie mijamy mnóstwo świeżych tropów zwierzyny i .. ogromne stado saren – kilkadziesiąt sztuk! nie wiem czy kiedykolwiek w tak bliska , na dziko widziałam tyle tych pięknych zwierząt. Absolutnie niesamowite. Tak więc pieseczki na smyczałkach 🙂 Bu nie potrafiła opanować się, żeby nie podjąć próby pościgu i nie pojojczeć 🙁
A Wy? zdobyliście już Trójgarb? A może jakąś inną wieżę widokową? Pochwalcie się Waszymi zdobyczami ! <3
Podsumowanie:
- szlak niedługi, przyjemny ale z kilkoma podejściami i zejściami , jak to w górach Wałbrzyskich
- dystans 11 km
- mapka TUTAJ
- tak przyjemny szlak, jak każdy inny, zimą , zwłaszcza nieprzetarty jest trudniejszy do przejścia. Trzeba liczyć się również w dłuższym czasem przejścia
- boczny szlak, widać, że jest rzadziej wybierany
- nawet na ostatnim odcinku, od Lubomińskiego Siodła, po połączeniu się w dobrze udeptaną „autostradą” można spodziewać się zimą fragmentów oblodzonych
- wybierając się w góry zimą, nawet zakładając przejście wydeptaną i często uczęszczaną „autostradą” fajnie mieć w zanadrzu takie sprzęty jak raczki i stuptuty. Decydując się jak my, na trasę ze świętym spokojem to już moim zdaniem must have
- Trójgarb nawigacyjnie- pod względem pilnowania gdzie iść kolejno prosta-cały czas szlak niebieski. Wije się on jednak, zbacza z szerokich leśnych duktów nagle w las, nie ma co się zagadywać i dekoncentrować
- na szczycie, przez nowowybudowaną wieżę można spodziewać się większego zaludnienia
- wieża psiolubna- tylko na małym kawałku kratownica, reszta platform i stopnic do deski, przyjazne psim łapkom
Świetnie opisana wycieczka, do tego te urocze psiaki ! 🙂
Dzięki ! Wyprawa sama w sobie bardzo fajna, więc i opis sam się poczynił 🙂 Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku!