Gromnik z drugiej strony

Wiecie co jest fajnego w górach? W sumie w każdej wędrówce. To, że wybierając się na wyprawę do wybranego celu, jeśli tylko zmienimy miejsce startu i porę zmieni się wszystko. Poza celem. Szlak, widok, energia jaką musimy przeznaczyć na osiągnięcie go.

Możemy wracać nieskończoną ilość razy, a za każdym razem będzie inaczej. Zmieniają się pory roku, kolory. Inna pora dnia to odmienne światło. A wędrowanie na ten sam szczyt z innego miejsca sprawia, że staje się on nie do poznania.

Tak było z Zamkiem Radosno. Pierwszy raz ledwo się tam wgramoliłam. O Pufie nawet nie mówię, to było w czasach doopki jak szafa gdańska. Kolejny nasz raz, juz z Bu i P był dokładnie z tyłu. Przyjemne podejście , całkowity luz i foteczki. Za to zejście… to lepiej przemilczeć 🙂

I na tej zasadzie olśniło mnie, żeby w ramach łapania chłodnego poranka wybrać się tam, gdzie już mamy kropeczkę na mapie. Ale zrobić to troszkę inaczej. Takim sposobem o 6.30 pewnego poranka , razem z Angielskimi Psami wyruszyliśmy na podbój Gromnika i Wzgórz Strzelińskich.

Nasza poprzednia wizyta tutaj miała miejsce prawie 2 lata temu, zimą. Jeśli macie ochotę zobaczyć jak było wtedy zerknijcie na ten wpis :

Wzgórza Strzelińskie i Gromnik

Letnią wyprawę zaczęliśmy z prawilnego parkingu o dumnej nazwie na googlach „parking pod wieżą na Gromniku”. Jest to oficjalny spory parking, z miejscem na kawkę po wędrówce- ławeczki itp , koszem na śmieci. Żyć nie umierać i wędrować 😉

To najlepszy punkt, żeby szybko wejść na szczyt z  wieżą widokową. Według czasu podanego na znakach na parkingu to 5 minut. Wspinamy się szybko i sprawnie po kamiennych schodach. Aktualnie, przez czasy zarazy wieża jest nieczynna. Co nie oznacza, że na szczycie jest nudno 😉 fragment murów, w sam raz na fotki i dobrze zagospodarowana przestrzeń- ławki, kosze na śmieci. Niby nic, te kosze, ale cieszą. Jest szansa, że żadna fleja nie wpadnie na pomysł zostawienia byle gdzie śmieciuchów. Jasne, brak kosza w gruncie rzeczy niczego nie tłumaczy, ale sami wiecie , jak jest .

Gromnik zdobywamy szybko i bez większej zadyszki. Jeśli spojrzycie na wykres przewyższeń dla tej trasy, to było właśnie to ostre podejście. Prawie niezauważalne, więc to idealna opcja na niezbyt wymagającą fizycznie wyprawę.

A że przy okazji, wspinając się na 393 m n.p.m. zaliczamy najwyższy szczyt Wzgórz Niemczańskich to tylko na plus

Ale przecież tylko szczyt to mało. My mieliśmy w planach 13 km czyli jak dla nas idealną odległość na dopołudniowy spacer. W planach miałam pętlę po głownych szlakach tego rewiru oraz małą atrakcje na trasie. Żeby zrealizować plan, na początek pokierowałam towarzystwo na szlak żółty. Poprowadził on nas bardzo ładnymi leśnymi ścieżkami, chwilę przy widoku na okolicę aż do rzeczonego atrakcji czyli Skałki Goethego, która okazała się być zbiorowiskiem skałek, a nie tylko jedną, samotną, której się spodziewałam

Skałka to w rzeczywistości nieczynne wyrobisko, w którym wydobywano od XVII wieku kryształ górski. Co ma więc do dużej ilości kamulców poeta niemiecki?

Ano to, że odwiedził niedaleką miejscowość Krzewina, która notabene miała być początkowo punktem startu dla tej wyprawy, ale nie zapowiadało się tam na miejsce parkingowe. No i ten cały Goethe, którego ja głownie kojarzę z „Fausta”, kiedy już był w Krzewinie , jako pierwszy opisał tą nietypową skałę. O nietypowości kamieni to ja się serioserio nie czuję na siłach opowiadać, więc ze spokojnym sumieniem odsyłam  Was TUTAJ. Merytoryczna wiedza, potwierdzam- da się to przeczytać i zrozumieć 🙂 Na zachętę do doczytania ze zrozumieniem powiem Wam, że to właśnie tutaj wydobywane są DAKTYLE- kto wpadł na pomysł nazywania spożywczo kamieni? ale i idealnie przezroczyste kryształy. Chodzą po internetach ploty, że jeśli dobrze poszukać w wyrobisku, w nawet miękkiej skałce można takie znaleźć. Małe bo 2/3 cm ale zawsze coś.  Chyba przemyślę powrót tutaj z jakimś młoteczkiem 😀

Jeśli nie zechcecie zostać tutaj na dłużej i pogrzebać w poszukiwaniu kryształów, możecie jak my wybrać się do rozdroża i wbić na szlak niebieski, który poprowadzi nas przez kolejną część pętli.

Jest tu sporo ścieżek do wyboru. My trzymaliśmy się tych głównych. Ale opcji modyfikacji jest sporo. Wędrując tu w sobotę rano spotkaliśmy jedynie kilku biegaczy, wyglądających bardzo profesjonalnie. I nikogo więcej, co dla nas tradycyjnie- jak znalazł.

Idąc niebieskim szlakiem wejdziemy przy okazji na szczyt Garnczarek. Przez całą trasę wędrujemy po względnie płaskim terenie a wszelkie przewyższenia zdobywamy bez większego nakładu sił. Ostatni etap to przeskoczenie na szlak czerwony, który przechodzi transformacje w czerwono- żółty. To już finałowa część

Nasz dystans to 13.5 km, z przewidywanym czasem przejścia 4:20. Nam zajęło to trochę mniej, nawet z moim foceniem po drodze 😉 Pomysł na start o pogańskiej porze nie był zły.

Kiedy my kończyliśmy tą część sobotniej wyprawy, na parkingu było kilka dodatkowych aut, po dźwiękach dochodzących z drogi na szczyt można było wnioskować o większym zaludnieniu. Gromnik to na pewno dość  popularny punkt wypadowy w tej okolicy. Jeśli więc macie ochotę na Wzgórza Strzelińskie, a na bank są warte odwiedzenia, postawicie jak my na wczesny start. Zyskacie spokój na szlaku i cudne światło!

A teraz czas na przypomnienie bonusowej miejscówki. Jeśli będziecie w okolicy Strzelina pamiętajcie że jest tu psiolubna kawiarnia. Ci którzy mnie znają wiedzą, że bez kawy nie ma egzystencji. Wiem też, że zwłaszcza w mniejszych miejscowościach różnie bywa z psiolubnością. Jest coraz to lepiej, ale pewnie wiecie, że łatwiej jest latem. Bo niestety, psiolubność niektórych miejsc związanych z gastronomią nadal nie bazuje na zachowaniu psa, tak jak w teorii jest to z ludźmi (kojarzycie krzyczące dzieci wycierające ręce brudne od czekolady w krzesło? no to właśnie to) a na mitycznym sanepidzie. I nie zrozumcie mnie źle- uważam że każdy właściciel lokalu ma prawo do własnych zasad. W końcu to jego loka. Denerwuj  mnie tylko zasłanianie się nieistniejącymi przepisami czy odpowiedzi typu „z PSEM? do lokalu? pani OSZALAŁA” No wiec nie oszalałam, dziewczyny potrafią w knajping i nie wycierają ani łap ani pysków w tapicerkę . Ba!  siedzą na podłodze i cieszą się chillem.

Jeśli Wasze Futro też potrafi w kulturalny knajping pamiętajcie, że w Strzelinie jest kawiarnia KawauDrania i spokojnie możecie zaglądać tam z psami. Są mile widziane, a przestrzeń jaka tam jest pozwoli Wam spokojnie wypić kawę w towarzystwie przyjaciela

To co? namówieni? Często wracacie w te same miejsca, ponownie wędrujecie znanymi już szlakami?

W razie czego naszą przedreptaną trasę znajdziecie  tutaj

Dodaj komentarz