Przy granicy Dolnego Śląska – Bierutów / Karwiniec. Las z wózkiem

Dla niektórych przyjemne ciepełko, dla innych długie lato i polowanie na chłodne godziny. Psiarze, chcący zapewnić swoim psom wartościowe spacery, długie kilometry wybiegania, są chyba mistrzami wstawania o poranku.

U nas do motywatorów wcześniejszego spacerowania niespodziewanie dołączyła M. Ale co się jej dziwić. Kiedy żar z nieba się leje, nawet taki 20 paro stopniowy, kto przy zdrowych zmysłach chciałby być noszonym w formie kokonika przyczepionego prawie całą swoją powierzchnią do Mamy. Takim to sposobem już od dłuższego czasu porzuciłam chustonoszenie a nosidełko używane jest tylko, żeby bezpiecznie i sprawnie zejść z 4 piętra do auta z dzieckiem, klamotami i dwoma psami.

Pchanie M w wózku ma wiele zalet. Jedna z dwóch najważniejszych jest stan mojego kręgosłupa, który mimo wszystko obrywa mniej. Druga, zaskakująca zaleta pojawiła się w obliczu niedomagania zdrowotnego Pufinki.

Ona nie daje rady już za każdym razem przedreptać takich kilometrów, czasem ze względu na choróbsko, czasem po prostu przez wiek. Prawie 12 lat robi swoje. Ja za to nie chcę zostawiać jej w domu, kiedy my jedziemy na wyprawę. Co to za życie, nawet na najwygodniejszym legowisku, kiedy cały swój dotychczasowy żywot spędzało się na bujaniu to tu to tam.

Uważam, że nawet przy obniżonej sprawności jestem winna psom w miarę normalne życie, pełne uciech i wspólnego czasu. Jak zbawienie wpadła mi myśl, żeby wozić Pufinkę w wózku M. Ten, za sprawą jakiejś magicznej siły, został wybrany taki, który ma kosz o idealnych wymiarach i kształcie. Takim to sposobem nasz wesoły tabor aktualnie poszukuje tras przejezdnych z wózkiem. Połowa ekipy ma takie wymagania, więc moje zadanie jest proste.

Trasy przejezdne z wózkiem, na których ja dam sobie sama z pchaniem towarzystwa, le jednoczcie takie, które dadzą nam dostęp do naszej ukochanej dzicy leśnej.

W ten sposób została opracowana trasa w okolicy Bierutowa, a konkretnie Karwińca, przy granicy województw Dolnośląskiego i Opolskiego. Poniżej zaznaczyłam Wam miejsce parkingowe. Uwaga-  na googlach nie ma zaznaczonego tutaj parkingu ale w rzeczywistości jest. Jedynie nie liczcie na razie na ławeczki, choć widać, że parking leśny został niedawno utwardzony, więc kto wie.. Parking na mapach cz jest oznaczony

Nawigacyjnie nasza propozycja jest dosłownie bardzo prosta. Nie znalazłam tu zaskakujących punktów do zaliczenia, przynajmniej w naszym kilometrowym zasięgu. Jest za to trochę ścieżek. Jeśli nie ogranicza Was przejezdność wózkowa, można sobie ładnie pokombinować. A jeśli pcha się coś na kółkach, można jak my – poruszać się po planie prawie kwadratowym 🙂

Ponieważ trasa została zaplanowana tak, żeby i kółka przejechały i geriatria przeszła, na prawie całej  długości trasy spodziewać się możecie utwardzonej, leśnej ścieżki, lekko kamyczkowej ale zawsze tak samo mało wymagającej, niezależnie od aktualnej pogody. To dobra opcja nawet po deszczu, na jesienne, bardziej mokre dni. Przejezdny pewniaczek, na którym nawet pieski takie jak Pufiaczek, nielubiące błotka, chętnie sobie podrepczą.

Jednak jakby było tak łatwo i równo to by było nudno 😛 Na trasie przyszło nam przejść przez fragment ścieżki po wycince. Biorąc pod uwagę aktualne zapędy karczowania lasu, takiej rozwałki można się niestety spodziewać wszędzie. Dziś tu, jutro tam. Za każdym razem, kiedy muszę przepychać się po głębokich koleinach, grzęznąć w rozkoanych i rozjechanych drogach, nie wpominając o patrzbuu na pozbawione drzew połacie trafie mnie dosłownie szlag. To co sie ostatnio wyprawia w tym temacie zmusza mnie do rozważań czy aby moje dziecię będzie miało okazję wędrować po lasach, czy cokolwiek dla niej zostanie. Tym bardziej musze jak najczęściej pokazywać jej takie widoki, niech że sobie chociaż coś zapamięta.

Jeśli jest choć cień szansy, że dziecko mi tu zapamięta cokolwiek, ciekawie by było gdyby ze spacery z Zapsioną ekipą zapamiętała nie szlak szeroki i jasny a haszcze  niezłe, takie z pająkami (tak tak, na tym etapie cieszyłam się, że jesteśmy tu większą bandą i ktoś idzie przede mną . Na załączonej mapce ten dziki odcinek zaznaczony jest za punktem nr 7

My byliśmy tu w czasie, kiedy haszcze miały się bardzo dobrze. Przejechać się udało, ale na bank już za niedługo liściuchy opadną a większość ścieżek zrobi się o wiele bardzej przyjazna nie tylko wózkowym. Ten kto, jak ja, boi się pająków, wie o czym mowa 😉 .

Jednak poza tym jednym jedynym fragmentem na wybranej wtedy przez nas trasie nie było żadnych większych niedogodności. Można śmiało wybierać się z wózkiem, z psami czy klasycznie – pieszo. Dla każdego coś dobrego 🙂

Jeśli dodatkowo, jak ekipa Zapsionych, macie ochotę na kawkę na leśnym parkingu, jadać niecały kilometr na południe złapiecie całkiem ok miejsce postoju. Z ławkami czyli przestrzenią na posiadówę. A z macierzyńskiego punktu widzenia powiem tak- kawka dla matrona to jedno, ale czy może być coś lepszego do rozwoju dziecka, niż czas na kocyku, wśród przyjaciół? z naleśnikiem z domu? no nie sądzę 😀

Mapkę trasy znajdziecie TUTAJ

One Reply to “Przy granicy Dolnego Śląska – Bierutów / Karwiniec. Las z wózkiem”

  1. […] Przy granicy Dolnego Śląska – Bierutów / Karwiniec. Las z wózkiem […]

Dodaj komentarz