W związku z Dniem Psa postanowiłam zafundować sobie i sukom fajny spacer. Tylko co to tak na prawdę oznacza? Długi? Pewnie tak – według Bu. Z dużą ilością groszków na trasie? Jak najbardziej tak, według Pufy! Żeby jakoś oba tematy połączyć i żeby jeszcze było ciekawie czyli inaczej niż zazwyczaj, zapakowałam siebie i futra i ruszyłyśmy odkrywać nieznane. Ale takie bliższe nieznane bo około 15 minut od Wrocławia.
Nieznane z parkiem, jak się okazało lasem, sadzawkami/jeziorkami (czym to się różni? Wielkością? Zawsze mam problemy jak nazwać takie coś), ruinami <3, kamieniami i całą masą komarów czyli, poza komarami, to to co lubimy najbardziej. Bu mówi, że piłeczki też są spoko, ale skoro na spacer można piłę zabrać to jest gites 😉
Na mapce zaznaczyłam ruiny pałacyku. Auto zastawiłam na oznaczonym parkingu. Miałam szczęście, ponieważ pogoda była jak to się mówi w kratkę – jest słońce – rozbierasz się jak się tylko da żeby nie wyparować. Słońce znika i rozpoczynają się poszukiwania swetra, żeby nie zmarznąć. Dzięki temu było w Szczodrem mniej ludzi niż zapewne byłoby tam przy idealnie letniej pogodzie. Więc dla nas, na luźny spacer w sam raz, z resztą sami zobaczcie:
Machnięcie dłuższego spaceru po okolicy, a nawet wodowanie to tu nie problem. Skoro było coś dla suczydeł, musiało też być coś dla Matrona. Pałac Sybilli. A konkretniej to, co po nim zostało. Jeśli myślicie, że bez sensu jest zachwycanie się tak małym czymś, i że przecież na Dolnym Śląsku jest mnóstwo bardziej okazałych pozostałości dawnej świetności architektonicznej – zadziwię Was. Tak jak się zdziwiłam czytając przed przyjazdem o tym miejscu: to tylko pozostałość, a konkretnie ledwie oficyny, pomieszczenia kasztelańskie!
W latach świetności pałac wraz z przyległym parkiem tworzył 275-hektarowy (!), ogrodzony kompleks! Wyobrażacie to sobie!? Pałac nazywany był Śląskim Windsorem po tym jak książę Wilhelm polecił go rozbudować w stylu angielskim, wzorując się właśnie na angielskim Windsorze. Spójrzcie na tą starą fotografię. Więcej takich grafik i zdjęć znajdziecie na przykład tu.
I znowu temat bumerang. Czemu taki budynek w takim otoczeniu nie może być przekształcony na coś? Restauracja? Kawiarnia? O matko, jak ja bym się tam dobrej kawki napiła, pod parasolem. I zjadła ciacho.. i myślę, że nie tylko ja. Na liście miejsc do odwiedzenia mam Pałac Wojanów. Chcę na własne oczy w końcu zobaczyć że się da!
Byliście w tym miejscu? A może Wy też odkryliście jakieś super miejsce?