Zazwyczaj w poszukiwaniu miejsc na weekendowy, parogodzinny wypad znosi nas bliżej lub dalej, ale raczej w kierunku południowym.
Jakiś czas temu poniosło mnie na mapie i przyjrzałam się wnikliwiej temu co jest w górę.
Dolny Śląsk z psem wymiata, to pewne. Wystarczy się trochę rozejrzeć. Skoro nie w góry to może właśnie na górę mapy? Pomysł zaiste genialny w swej prostocie. Poparty został odkopanymi, trochę zapomnianymi notatkami z zeszyciku podróżniczym oraz wsparciem osobowym w wprawie.
I tak proszę Państwa, pewnego chłodnego ranka, dwa piesowozy zaparkowały pod jednymi z najlepiej zagospodarowanych pozostałości pałacowych jakie widziałam. A widziałam ich całkiem sporo ( niedowiarkom polecam hasło ruiny na blogu 😉
Żmigród, który był naszym celem okazał się dla mnie totalnym zaskoczeniem . Ale od początku. A na początku zawsze jest parkowanie
Na mapie małe rondko, które jest miejscem do zostawienia kilku samochodów. Stąd zaczął się nasz długi spacer w towarzystwie Angielskich Psów. Pewnie wiecie, że to jest ekipa, której nie trzeba długo namawiać na eskapady 😀 I super! samotne tripy są fajne, ale w grupce raźniej. O zbawiennym wpływie spacerowania z wysokopiennymi seterami na suczydła mogłabym długo mówić <3
Po wytoczeniu się z auta od razu mamy przed nosem dużą atrakcję okolicy. Dużą wielkością i jakością.
Zespół pałacowy, a raczej to co z niego zostało, to nie lada gratka.
I tak jak ruiny są różne, tak te wybijają się na pierwsze miejsce listy w kategorii atrakcji turystycznej. Wszystkie miasta, gminy i kto tam jeszcze chce, powinny wybrać się jak największa liczbą reprezentantów właśnie w to miejsce, żeby zobaczyć , że przy odrobinie mózgu można z ruin zrobić perełkę. I to wcale nie odbudowując pałacu.
To, czego pozostałości możemy oglądać machnięto w latach 1656–1658, choć w tym miejscu już wcześniej w tym miejscu był zamek, a pierwsze o nim wzmianki pochodzą z roku 1296, więc miejsce zaklepane od dawna.
Można powiedzieć- ruiny jakich wiele, zwłaszcza na Dolnym Śląsku. Ale jeśli ktoś, tak jak ja, uwielbia takie miejsca, jeśli kogoś kręci odkrywanie zapomnianych ruin ( ja tylko wczesną wiosną i zimą kiedy nie ma liści na drzewach i pająków) , doskonale wie jakie perełki można znaleźć i niestety wie też w jakim są one stanie.
Zapiździała wiocha albo obrzeża miasteczka. Krzaki, walące się ogrodzenia, czasem i wątpliwi lokatorzy budynków gospodarczych przynależnych do zespołów pałacowych. Część obejść, stajni przerobiona na PGRy, teraz w totalnej ruinie. Mnie osobiście serce się kraje i chce mi się płakać patrząc na takie miejsca. Wyobraźnie mam doskonałą, wiedzę na temat architektury minimalną też posiadam, jestem we stanie wyobrazić sobie jak rzeczone pałace mogły wyglądać w latach swojej świetności.
Widząc choćby część ścian, fundamenty, coś mi tam w głowie świta. A moja wybujała imaginacja już tworzy wizje tego jak to miejsce mogło by znowu się prezentować, gdyby ktoś wziął je pod swoje skrzydła. Ach…luksusowe hotele ze spa w stajniach. Przestrzenie konferencyjne, restauracje. Pole do popisu jest ogromne, powstało nawet kilka takich miejsc. Koszta jednak są często niebotyczne, wiem też że niektórzy konserwatorzy są wrzodem na … i wolą pozwolić na powolne dogorywanie, niż na wzięcie tych miejsc w obroty.
A tu proszę. Taki Żmigród. Stoją sobie ruiny. Jest spora część ścian, widać ładnie zarys budynku. Brakuje piętra, dachu, skrzydła.. po prostu więcej nie ma niż jest, ale to co jest jest całkiem fajne!
Ktoś mądrze wymyślił. To co jeszcze stoi i ma się ok zostało wzmocnione stelażem , co by jescze postało. W piwnicach jest jakaś knajpeczko- restauracja (nie obczailiśmy czy można z piesełami :/ ) . Do części miejsc jest dostęp a wewnątrz i na zewnątrz stoją tablice informujące czy stoimy w salonie, czy tu kiedyś była klatka schodowa. Są nawet archiwalne zdjęcia i antresola, z której można spojrzeć na pałac z wysokości (przyjazna dla psich łapek- deskowo- drewniana)
Można chodzić, oglądać, robić zdjęcia i się douczać. Wokół pałacu jest około 15 ha zadbanego, romantycznego parku, po którym można spokojnie spacerować z psem- na smyczy, zbierając qpale. UWAGA! są miejsca z workami na psie nieczystości. I są nie tylko takie dyspensery.Są też worki! SZOK! W parku we wro obok którego mieszkaliśmy też takie coś postawili. Kiedy zobaczyłam kobietę, która zawinęła wszystkie , bo podobno pakuje w to dzieciom kanapki do szkoły (sic! ) uznałam, że już nigdy takiego ewenementu jak publicznie dostępne qpoworki nie zobaczę, a tu proszę ! Gratki!
Dodatkowy smaczek historyczny, który Wam podrzucam na zachętę, żeby się wybrać w to miejsce: architektem, który zaprojektował pałać, którego pozostałości możemy dzisiaj oglądać jest sam Carl Gotthard Langhans. Ten sam, który machnął projekt Bramy Brandenburskiej i wielu innych znanych budynków.
Polecam bardzo pokręcić się też w ramach rozruchu po parku. Jest bardzo ładny, a my byliśmy w nim bardzo rano i do tego w okresie zimnym, więc był cały nasz!
Kiedy już ponapawaliśmy się pałacowo- parkowkową atmosferą przyszła kolej na dzicz i porządny spacer. Na naszą trasę wybraliśmy ścieżkę wzdłuż Baryczy. To też ścieżka rowerowa i siedliska wielu ptaków, więc uwaga na pieski. Ta droga prowadzi nas asfaltem aż do wieżyczki widokowej. Powierzchnia psiolubna drewniana, ale strome schodki nie dla każdego. Widoki bardzo zacne, na całą okolicę i na ścieżkę, na którą następnie wkroczyliśmy. Zeszliśmy z rowerówki na rzecz ziemistego duktu. Po jednej stronie mieliśmy nadal Barycz, po drugiej rozlewiska, bagniska, albo jak to się nam skojarzyło- Martwe Bagna z Władcy Pierścieni 🙂
I tak powędrowaliśmy przed siebie. I pewnie moglibyśmy tuptać jeszcze długo, ale niestety dorosłe życie polega na podejmowaniu decyzji o nawrotce w kierunku szeroko pojętego końca wyprawy. Machnęliśmy nawrotkę przez łąkę po ścieżce -nieścieżce z wyraźnymi śladami wyjeżdżenia samochodowego. W drodze powrotnej odbiliśmy na ścieżkę, nieoznaczoną na mapach cz, która doprowadziła nas do parku pałacowego przez ścieżkę dydaktyczną. Idąc od strony parku nie widzieliśmy tablic i nie podjęliśmy marszu tą trasą. Za to wchodząc na nią od strony ścieżki rowerowej wiadomo od razu, że idzie się zaplanowaną przez kogoś trasą. Wielkie tablice robią swoje 😉
*w galerii poniżej wrzuciłam wam screen googlowej mapki. Te kropeczki, na które można zrzucić street-viewego ludka pokazują przebieg ścieżki dydaktycznej, tej z tablicami, którą wróciliśmy, schodząc ze ścieżki rowerowej.
A teraz obiecane słów kilka o psim towarzystwie. Przemyśliwania pospacerowe, z kolejnego darcia papy „proszę zabrać pieska”. Tym razem z darciem się dalszym w ramach odpowiedzi na „ale mój nic nie zrobi”
Żmigród, oddalony od Wro o jakieś 40 min, z dojazdem S5 to dobra opcja na wypad w ciekawe miejsce, które nie będzie górami i nie będzie niedalekim Miliczem. Tu mamy ścieżki parkowe, piaskowe i dydaktyczne. Tereny bogate w ptactwo przeróżne, ruiny pobudzające wyobraźnię. My wybraliśmy bardzo dobry termin na odwiedzenie tego miejsca- buro i zimno. Zapewne w normalną pogodę , poza koronawirusową ludno9ść tłumnie tu przybywa. I nie ma co się zdziwić.
Jednocześnie jest to takie miejsce, które moim zdaniem przez cały rok, w każdą pogodę.. nooo poza deszczem 😉 , ma dużo do zaoferowania
Jeśli tak się stało, że jeszcze tam nie byliście, koniecznie wrzucajcie Żmigród na listę miejscówek do odwiedzenia, Dolny Śląsk z psem to nie tylko pagórki i szlaki. To też niesamowite miejscówki i ścieżki spacerowe nawet wokoło ruin 🙂
Żmigród już odwiedziłem, ale bez psa, czyli zwiedzałem z człowieczej perspektywy. Za to ze swoim czworonogiem zwiedzałem wschodnią część doliny Baryczy przy samej granicy z Wielkopolską. Wszyscy członkowie sfory znajdą tam coś dla siebie. Po szczegółowe informacje odsyłam do mojego bloga: https://travel60plus.blogspot.com/2020/01/miedzy-warta-barycza.html
oo! super! dzięki ! biorąc pod uwagę, że urodzeniowo pochodzę z południa Wielkopolski, z chęcią zaplanuję taką wyprawę! jak tylko mi się uda, na bank dam znać, w końcu będzie to wyprawa z Twojego polecenia : )
Będę musiał się kiedyś wybrać ze swoimi łobuzami
Koniecznie! w parku w godzinach popularnoludzkich można spotkać pewnie więcej ludności ale już niewielu decyduje się na dalszy sapacer . No i fajne miejsca na zdjęcia są, to taki bonusowy argument 😉
Byłam tam ze swoją czworonożną towrzyszką. Obok ruin stoi wieża, ktora się ostała w całości i pozwolono mi bez problemu zwiedzić ją ze swoim piesełem