Góry Stołowe. Przez Narożnik po widoki aż do Fortu Karola

Mam niesamowite szczęście do braku widoków. Mówię Wam! Jeśli potrzebujecie mgliste fotki, umówcie się mną na trasę, na której powinny być zapierające dech w piersiach widoki, a natrzaskacie pełną kartę zdjęć.  Wiem co mówię, bo kocham zdobywać wieże widokowe. W Sudetach jest ich tyle co groszków w mojej psiej saszetce, miałam więc niejedną okazję do testowania tej teorii. Czasem odpuszczam i odhaczam takie miejsce z mojej listy „do zdobycia” ale czasem mam taki niedosyt, że mną wręcz trzęsie. Myślę, kombinuję, szukam terminu, żeby wrócić w czasie idealnych warunków i zaliczyć rzeczoną trasę raz jeszcze

Rok temu, na chwilę, przed początkiem pandemii w Polsce , na dosłownie kilka dni przed pierwszym przypadkiem w kraju, razem z Zapsionymi przyjaciółmi byliśmy na wypadzie w Górach Stołowych. Wyjazd był kozacki podobnie jak pogoda w pierwszy dzień- mgła, deszcz ze śniegiem, zimnica. Że tak powiem- dla koneserów . I w taką aurę postanowiliśmy machnąć jedną z klasycznych tras Stołowych , przez szczyt Narożnik. Widoki miałam co najwyżej pod nogi, niecierpliwie czekałam na moment powrotu.

Nastąpił on zimą. Tak na prawdę to na jej kalendarzowy koniec, ale w górach zima miała się wtedy doskonale i uraczyła nas pełnią swojego piękna. Tak tak, nawet ja przyznaję , że piękna a to już coś.

Stołowe to częsty wybór turystów. Jeśli doliczymy do tego zapowiadaną genialną, pełną słońca aurę, niedzielę i znaną trasę na końcu tego działania otrzymamy TŁUMY. czyli coś czego totalnie nie znoszę. Jedt tylko jeden sposób, żeby przedrreptać taką trasę w spokoju. Trzeba w boleściach zwlec się bardzo rano spod ciepłej kołdry i punkt 7 zameldować się na parkingu. Pojechałam sama z dziewczynami, tym bardziej nie było łatwo ruszyć w drogę, ze świadomością, że na miejsce dojedzie się kiedy dzień będzie dopiero się budził.

A miejsce to parking niedaleko Karłowa. Są tutaj do wyboru 2 parkingi, obok siebie. Ja wybrałam ten, który oznaczyłam Wam na mapce, ponieważ to stąd zaczyna się nasz szlak na Narożnik. Przez ten drugi będziemy przechodzić na sam koniec.

Jako ciekawostka- kiedy parkowałam o 7 rano, byłam jedynym autem. Zanim wykulałam się na trasę podjechało jeszcze jedno auto, z którego wyruszył na taką trasę jak my inny samotny wędrowiec. I tyle.Za to kiedy skończyłyśmy przechadzkę, czyli w okolicy południa na parkingu rozgrywały się sceny dantejskie. Mnóstwo samochodów, jedne czekające aż inne wyjadą, stojące w sposób blokujący innym wyjazd… parking jest mały- miejsc nie za wiele. Pamiętajcie o tym planując godzinę przyjazdu. Dodatkowo znajduje się on na terenie Parku Narodowego co oznacza, że absolutnie nie wolno parkować poza wyznaczonymi miejscami.

Z parkingu od razu wbijamy na szlak niebieski. Jak to w Stołowych wszystko pięknie oznakowane, jeśli tylko nie przyśniemy, nie ma szans na zgubienie drogi . Trasa zaczyna się podejściem ale to najgorszy moment podczas całej wyprawy. Nie jest też długi, więc akurat, żeby się rozgrzać, troszkę posapać ale nie stracić chęci na dalsze tuptanie. Pufa potwierdza. Podejście wprowadza nas na Narożnik (849 m n.p.m) . Zaplanujcie tu postój. To pierwszy genialny punkt widokowy. Ale spokojnie. Pierwszy z wielu ! <3

Na tym etapie można powiedzieć, że o ile nie porwiemy się na dodatkowe atrakcje, o których za chwilę, to koniec gramolenia się w górę.

Wejście na kolejny punk widokowy – Skały Puchacza , na których złapiecie epicką miejscówkę na fotę, jeśli jesteście w dwoje, to wędrówką uroczą, wijącą się między drzewami ścieżką. Wąską, o poranku pustą. Można delektować się majaczącymi co jakiś czas między gałęziami widokami.

Na tym etapie my zrobiłyśmy zwrot na szlak zielony a potem żółty. Przejście przez kładeczki jest mega urokliwe. Foty zawsze cudne, jedyne na co trzeba uważać to szerokości. Jak to w Stołowych , jest tu dość wąsko, mijanie się więc z ludźmi z naprzeciwka należy wykonywać z ostrożnością. Na szczęście nie kroczymy nad bezdenną przepaścią. W takich chwilach warto pamiętać, że znajdujemy się na terenie Parku Narodowego, nie ma więc łażenia poza szlakiem, odbijania byle gdzie. Kusi podreptanie inną ściezką, ale szacunek dla tego miejsca zawsze powinien być najważniejszy.

No właśnie. szacunek, szlaki… Na samym początku wędrówki spotkałam Pana. Bardzo miły, opowiadał o górach. Bywa tu często, znał ciekawostki, słychać było w jego słowach miłość do gór.

Przez jakiś czas dreptaliśmy razem. Dwóch porannych wędrowców. Co ciekawe wyraził, bardzo kulturalnie , zaznaczając że nie chce mnie urazić, niechęć do psów na szlaku. Że ich zapach niszczy życie dzikim zwierzęta, ze wirusy, pandemie i zagłada na 4 łapach. Na moje pytanie „a co z drącymi się dziećmi, ludźmi załatwiającym swoje potrzeby po krzakach, zostawiającymi śmieci?” tu nie widział problemu. Jednocześnie, ponieważ pożegnałam się z nim by zwolnić i robić foteczki, opowiedział mi koło jakiej brzózki mam zejść ze szlaku, w lekko wydreptaną ścieżkę , POZA SZLAKIEM, by znaleźć słynną skałę- czaszkę. Tą przy której niektórzy robią sobie foteczki a po wrzuceniu na forum sudeckie na FB rozpętują kałszkwał.
I tu myślę sobie – hej! dlaczego mój pies na smyczy, odrobaczany,umyty, drepczący tylko po ścieżce jest większym zagrożeniem niż ludzie łażący wszędzie mimo zakazów? nie kumam totalnie

Ostatni etap ten części wyprawy to prosta ścieżka. Nooo… poza jednym zejściem i schodami. Zimą trzeba tu zwolnić i uważać na kroki ale akurat tu raczków nie ubierałam. Za to troszkę dalej jest odbicie.Tablica i schodki, bez barierki, pnące się ku górze. Jeśli zobaczycie napis „podmorskie kanały”, idźcie zobaczyć co to za geo ciekawostki. tylko uwaga zimą. Schody są zdradzieckie. Niby takie sobie, drewnie. Ale zalegający na nich śnieg jest bardzo śliski i o ile jakoś może udać sie wejść bez raczków, o tyle zejście , bez wsparcia kolców może być po prostu niebezpieczne. Czekałyśmy z dziewczynami na zejście ekipki młodych ludzi. Patrząc na ich zmagania z zaliczeniem schodów w dół zastanawiało mnie dlaczego w ogóle tam wchodzi. Pamięć o tym, że nawet niepozorne schodki w górach, zwłaszcza zimą mogą być niebezpieczne. Szacunek go gór to podstawa zachowania zdrowia 😉

Podmorskie kanały to niezwykłe miejsce gdzie na wyciągnięcie ręki mamy historię planety i tych terenów. Mimo, że całe Stołowe doskonale pokazują to co działo się tu w skali milionów lat, to to miejsce to creme de la creme . Podrzucam Wam do wglądu tablice spod podmorskich Kanałów

Jeśli na tym etapie macie chęć zakończyć wyprawę, przejdziecie już tylko kawałek, spadniecie jak my, przez parking nr 2 , parę metrów ulicą i punkt wyjścia. Na liczniku będzie 7 km.

Jednak jeśli, jak mi, będzie Wam mało, zamiast iść na parking przeskoczcie na drugą stronę drogi. Pnie się tu ku górze ścieżka. Rzadko wybierana, troszkę zapomniana na szkoda !  To znaczy dobrze dla nas, bo jeszcze jedna widokowa perełka dostępna bez tłumów. Kiedy wspinałyśmy się tam z suczydłami, na koniec wędrówki, było już sporo ludzi i na parkingu i na głównym szlaku. Za to tutaj spotkałyśmy tylko 2 zagubionych panów, którzy na wędrówkę wybrali się z mapami satelitarnymi google 😉  jak szybko weszli tak szybko uznali , że wolą wrócić do auta 😛

A chodzi o Fort Karola. Jest to pozostałość fortu na górze Ptak (835 m n.p.m). Machnięto go w 1790 roku, na zamówienie Fryderyka Wilhelma II. Żeby tu dojść trzeba na chwilę odbić ze szlaku żółtego. Jako wskazówka – wydrapany napis na głazie. A na górze- nie za duża przestrzeń, ale po wejściu na „taras” czadowy widok! bardzo warto !

Razem z Fortem trasa przez Narożnik liczy sobie około 8 km.

Niedużo. Teoretycznie na 2 i pół godziny. W praktyce zajęło nam więcej. Widoki, zdjęcia, podziwianie pustych, bezludnych gór. Nie potrzeba mi nic więcej do szczęście. Trasa poniżej oraz tradycyjnie do kliknięcia TUTAJ

Dodaj komentarz