Gromnik z innej strony. Trasa z nosidłem turystycznym

Ach, powroty na szlaki górskie ! Coś cudownego ! Plecak na dziecko to wolność, z której skwapliwie korzystam. Nadal jednak mam na uwadze swoją wytrzymałość i nośność. Plus duży respekt do tego ile M może spokojnie wysiedzieć w plecaku, robiąc tylko małe przerwy na napojenie psa i rozprostowanie dziecięcych nóżek

Wybór trasy jest więc nadal obarczony dłuższą analizą. Ale przecież nie brakuje nam na Dolnym Śląsku szlaków górskich, które nadawały by sie i dla nas.

Tak więc powrót na Gromnik był oczywisty. Górę tą zdobywałam już kilka razy. Poprzednie opcje tras opisałam Wam już we wpisach :

Wzgórza Strzelińskie i Gromnik

Gromnik z drugiej strony

Teraz więc postanowiliśmy dokonać ataku szczytowego z jeszcze innej strony. Żeby nudno nie było i żeby coś nowego odkryć. Ważną sprawą było też to, żebyśmy metę mieli w miejscu, gdzie spokojnie rozłożymy się z naszymi kuchenkami, ciastami i będziemy mieli możliwość zakończyć wyprawę wspólną kawusią.

Wybraliśmy więc przemarsz z parkingu, oficjalnego, za miejscowością Krzywina. I ZA jest tu najlepszym określeniem. Bo zanim spojrzycie na mapkę, doczytajcie proszę moje uwagi:

      • parking to oficjalne , legalne miejsce postoju
      • żeby do niego dotrzeć, należy przejechać a dokładniej – wjechać pod górę ok 1,5 km.
      • przejechałam tam hyundaiem i 30, więc normalnym samochodem, ale  gdyby nie fakt, że umówiłam się tam z ziomeczkami, miałabym mieszane uczucia. Droga jest kamienista , jednak da się jechać. Przyznaję się , należę do typu „boidupy”, że skądś nie wyjadę, albo nie zawrócę w razie czego. Jest też dość wąska, więc i mijanie się z nadjeżdżający z przeciwka samochodem wymagało większej koncentracji
      • niemniej zostawiam Wam namiar na parking i sama, o ile nie będzie to sroga zima, czy dzień po wielkich ulewach, bez wielkiego zastawiania się, wjechałabym tam teraz  .

Trasa, którą mieliśmy zaplanowaną to przejście jedynie po oficjalnych szlakach, przynajmniej w teorii 🙂 W tych okolicach znajdziecie jednak trochę ścieżek, jest gdzie się powłóczyć . Nasza pętla nie była wybitnie długa ani wymagająca fizycznie podejściami . Oczywiście-nadal wchodzimy na Gromnik i jesteśmy w górach – to w końcu Wzgórza Strzelińskie, ale jest to jedna z tych tras, na których można na przykład już dobrze sprawdzić siebie i dziecko, jak radzicie sobie na szlaku górskim . Poza tym myślę, że każdy pies będzie zadowolony z takiego spaceru. Tylko jeden fragment trasy przebiegał po odsłoniętym terenie, który może dać w kość w cieplejsze dni.  Ale ogromnym plusem jak na pewno to, że to nie są tereny wybitnie oblegane. Mamy więc zawsze ogromne szanse nie spotkać tu nikogo. A to jest to, co my z Bu lubimy najbardziej 😉

Zaczynamy od szlaku żółtego. To on wprowadzi nas na Gromnik. Wędrujemy lasem, zacienionymi fragmentami. mamy tu równe , stałe podejście. Z doświadczenia kilku wypraw z nosidłem doceniam ten kawałek trasy też za nawierzchnię – bez wielkich kamieni, po których musiałabym skakać, czy luźnych kamyczków, na których łatwo się przewrócić .

Szczyt pojawia się szybko bo już po ok 2,5 km. Lubię to miejsce . Znajdziemy tu miejsce do rozpalenia ogniska, sporą trawiastą przestrzeń, nawet do zrobienia małego pikniku na trasie. No i jest wieża Otwarta w każdą sobotę i niedzielę od 12-19 (info z kartki na wieży) . My byliśmy tu wcześniej i bardziej zależało nam na przejściu się przed siebie, niż czekaniu na wejście wzwyż , na wieżę, ale kiedyś wpadniemy tu właśnie po to. Sama wieża to dość młody twór, bo wyrosła tu dopiero w 2012 roku. Załączam Wam zdjęcie karty informacyjnej o historii wieży.
Ciekawy jest fragment o pierwszych planach na wysoką wersję wieży. Świder. Wiecie co? to ja wolę niższą ale tak ładną jak ta. Za blendery, świdry i inne wielce nowoczesne wypociny podziękuję.

Lubię Gromnik właśnie za tą klasyczną urodę wieży widokowej .

Nawiązująca murem pruskim do historii ale jednocześnie ładnie wrastająca w otoczenie. Będąca jego częścią a nie wypryskiem, jedynie o wartości widokowej ze szczytu. Bo z podnóża to nie ma na co patrzeć . takim koszmarkiem jest dla mnie wieża na Śnieżniku ale to inne góry i inna historia. Niemniej cieszę się, że tutaj sprawy, mimo że niższe , rozegrały się właśnie tak.

Spod wieży schodzimy szlakiem czerwonym. To pierwszy z  2 trudniejszych terenowo fragmentów. Jest tu ostrzejsze zejście. Dla mnie było bardziej wymagające ze względu na dodatkowe kilogramy na plecach. Po kilku wyprawach o wiele lepiej idzie mi balans, ale jednak nadal każde mocniejsze nachylenie zaliczam o wiele wolniej niż dotychczas .

Jeśli jak ja macie w planach dreptanie z psem i dzieckiem w plecaku, na takich zejściach pilnujcie psa. Jeśli Wasze futro nie ma dobrze wyćwiczonego nieciągnięcia, czas najwyższy to poćwiczyć dla bezpieczeństwa swojego i wszystkich wokół 😉

(uwaga! niepopularna opinia : tak- uważam jednocześnie, że są takie sytuacje i fragmenty szlaku, kiedy puszczenie psa luzem, o ile mamy pewność że nie pójdzie w długą i o ile jest to kwestia krótkiego zejścia , jest lepszym i mądrzejszym wyborem niż niezrobienie tego . Nasze bezpieczeństwo jest bardzo ważne. Mam psa który nie ciągnie ale zaliczyłam już z nosidłem trasę, gdzie mimo wszytko odpięłam Bu. Ostre zejście wymagało od Bu momentami lekkiego pociągnięcia , a wtedy nawet to stanowiło dla mnie zagrożenie niezłego wywalenia się. Razem z dzieckiem w plecaku.  Więc ćwiczmy nieciągnięcie, przywołanie itd.ale pamiętajmy o zdrowym rozsądku i o tym ,że to my jesteśmy odpowiedzialni za naszych podopiecznych i ze skręconą kostką będzie nam ciężko to realizować )
p.s. Jeśli za to widzicie taką sytuację u innego wędrowca- np laskę solo z plecakiem z bąbelkiem i do tego z psem na pasie na ostrym zejściu – możecie zaproponować pomoc.Pomocną dłoń, lub chwilowe przejęcie psa. Chyba w końcu o to chodzi w wędrowaniu po górach ? nie tylko o widoki ale i o wzajemną pomoc? Uwierzcie mi, nawet jeśli bym nie skorzystała z takiej pomocy, przywróciłoby mi to wiarę w ludzi <3

Po zejściu idzie już lekko. Mamy tu przyjemną ścieżkę . Zdecydowanie z tych niszowych, to nie karkonoska autostrada turystyczna a leśny , lekko dziki dukt .

I dochodzimy do 2 newralgicznego punktu .Odbicie ze szlaku czerwonego na czarny i odcinek ok 700-800 m . Mamy tu gęstwinę i szlak, mimo że dobrze oznakowany w sensie wyrazistości oznaczeń, to wijący się tak, że przechodziliśmy przez strumień po kłodzie i przedzieraliśmy się przez zarośla.

Młoda zachwycona , ja mniej, na szczęście ktoś szedł przede mną i zbierał sobą pająki 😛
Da się przejść, ale trzeba mieć to na uwadze.

Po takiej akcji późniejszy odcinek, który można nazwać „autostradą przez las” nie robi już wrażenia . Duży minus jednak, że taki fragment też tu się znalazł za wystawienie na słońce. Przy wyższych temperaturach tak dla psa jak i dla dziecka może nie być to szczyt komfortu .

Dalej wędrówka zaprowadzi nas przez szlak zielony i niebieski. Na koniec znowu wpadamy na żółty. Tu, przy wiacie łapiemy piękny widoczek .Jednocześnie mamy tu opcje wydłużenia wyprawy żeby zobaczyć Skałkę Goethego. My byliśmy tam podczas TEJ WYPRAWY .

 

Wypad kończymy z wynikiem 10 km i piknikiem przy samochodach. Czy mimo przedzierania się przez krzaki polecam tą trasę ? Bardzo! i to nie tylko psiarzom , bo ci wiadomo- przejdą przez bardzo trudne tereny. Ale i rodzicom którzy zaczynają przygodę z nosidłem turystycznym (nasze to deuter). Możecie sprawdzić się tutaj, na rożnym poziomie tras . Na płaskich, miejscami kamienistych , na zejściach. Wędrówka z takim plecakiem wymaga trochę wprawy a tą można tu doskonale zdobywać

Link do trasy na Gromnik , na mapach cz ,znajdziecie TUTAJ

Za towarzystwo na szlaku, wsparcie w trudach dreptania i kawkę na końcu dziękuję E i Ł.

Dodaj komentarz