Korona Sudetów- na Skalnik i Małą Ostrą

Zazwyczaj będąc u rodziny prowadzę zakrojoną na wielką skalę eksploracje pogórza i gór Kaczawskich . Tym razem jednak zachciało mi się czegoś więcej, czegoś nowego. A że cały czas po głowie mi chodzi pewien temat, który ciągle wędruje z bujo do nowego bujo, nadszedł czas na zabranie się za to.

A mianowicie Korona Sudetów ! Nie mam planów ubiegania się o fizyczną odznakę, ale przyjemność sprawia mi odznaczanie kolejnych punktów.

Zaliczanie następnego szczytu do kolekcji sprawia jeszcze większy fun . W ogóle bardzo lubię robić sobie listy i powoli je realizować. Ci, którzy mają w bujo trochę więcej niż terminarz znają na bank termin „bucket list”. No to Korona to taki bucket tylko nie osobisty a odgórnie wyznaczony.

Tym razem padło na Skalnik i Rudawy Janowickie, który z wysokością 945 m n.p.m. góruje nad tym pasmem. To te góry, w które do tej pory jakoś nam nie po drodze.  Tym bardziej miałam motywację, żeby w końcu trochę pochodzić po tamtych szlakach.

Czyli od początku- parkowanie .

Ponieważ przemieszczamy się piesowozem, jest to dość istotne zagadnienie. Ja wybrałam sobie za początek trasy miejscowość Mniszków.

Jest to przeurocze miejsce, z zaskakującą ilością agroturystyk. Muszę sprawdzić czy są psolubne, bo miejscówka stanowi fajny punkt wypadowy. I teraz najlepsze. To jest jedna z tych osad, która się kończy całkowitym końcem. Większość miejsc przejeżdżamy i jedziemy dalej. Tu po prostu dojeżdżamy do końca. A najlepsze jest to , że Mniszków potrafi mieć do tego właściwe podejście 🙂

Zaparkowawszy, spakowawszy cały grajdoł do plecaczka ruszamy na szlak. A właściwie na kawałek ścieżki, ktra doprowadza nas do szlaku niebieskiego , który przez część trasy pokrywa się ze szlakiem żółtym.

Ale trzymajmy się niebieskiego. Zawsze powtarzam, że przyjemność wędrówki ma wiele wspólnego z  łatwością nawigacji. Gapienie się cały czas na mapę ma swój urok, ale kiedy idę sama  z sukami, poza tym lubię popatrzeć na to co w ogóle wokoło mnie jak i cyknąć jakieś foteczki. Sołszal media same się nie zrobią 😛

Zatem ruszamy niebieskościami, bardzo przyjemnymi ścieżkami, jak przystało na Rudawy. Troszkę klasykami leśnymi, troszkę podeściami po kamieniach a i trochę, wtedy kiedy my wędrowałyśmy i trasą z przeszkodami. Połamane drzewa, leżące w poprzek ścieżki ostatnio są częstą atrakcją. Jak choćby na podejściu na szczyt Dzikowca . Ale takie małe utrudnienia nie zniechęcą mnie do zdobywania Skalnika!

Żeby też nie było nudno, szlak niebieski, wiodący na Skalnik przechodzi również przez szczyt Wołek (877 m n.p.m.), okala Dziczą Górę,lekko bokiem mija Bielec, żeby prostym podejściem dojść do celu wyprawy. Ponieważ w związku z miejscem porzucenia piesowozu oraz ograniczonym czasem nie udało mi się wymyślić pętli, byłyśmy zmuszone wrócić dokładnie tak samo jak przyszłyśmy.

Żeby dodać sobie jeszcze coś ciekawego do zobaczenia, ze Skalnika, który swoją drogą łatwo minąć bez zauważenia jeśli się dobrze rozpędzić lub zagapić, wystarczy pomaszerować jeszcze chwilkę prosto, zlokalizować pomnik i dać się ponieść ścieżce w bok. Nie zrażać się dojściem do formacji skalnej, podreptać jeszcze chwilkę (przypominam o niezastąpionej apce, działającej też offline mapy.cz- z nią nie zwątpicie czy aby na pewno warto zapuszczać się  jeszcze dalej -WARTO) po to, żeby stanąć przed schodkami.

takimi, które gdy tylko je zobaczycie, będziecie pewni, że musicie wejść tam, gdzie one prowadzą!

Mała Ostra, bo o niej tu mowa to jeden z najbardziej epickich punktów widokowych! W Rudawach dobrych widoków w końcu nie brakuje

Nie wiem jak zapatrują się na to miejsce osoby z lekkim dyskomfortem wysokościowym ale na bank warto się tam wspiąć, Nawet przy pochmurnej pogodzie, jaka nas zastała widoki były mega!

Schodki psiolubne, tylko bardzo ważne-pilnujcie futer, przy mokrych kamulcach łatwo o ześlizgnięcie się a barierki, które są tam zamontowane nie zapewnią bezpieczeństwa psom.

Stamtąd robimy zwrot na pięcie i wracamy tak samo jak przyszłyśmy. Ogółem zazwyczaj staram się zrobić pętelkę, zaliczając za jednym podejściem jak najwięcej ale prawda jest taka, że ta sama trasa, na sama ścieżka przechodzona w odwrotną stronę jest tak po prawdzie zupełnie inną trasą
Patrząc na na pozór to samo z innej strony widzimy wszytko w innej perspektywie. Lubię to uczucie kiedy sama się sobie dziwię „jak ja mogłam tego nie zauważyć”! tak więc nie ma co mamrać na wędrowanie po własnych śladach, dodatkowe atrakcje przed nami !

To była nasza kolejna babska wyprawa. Nie wiem co na to P, ale coraz bardziej lubię te nasze sucze wyprawy. Mamy czas na wszystko. Na zdjęcia, na kanapkę z widokiem, na przystanek przy tym fajnym drzewie. Troszkę inaczej patrzę na świat. P to typ inżyniera , który wyprawę w górki traktuje zadaniowo- dotarcie do punktu, powrót = sukces. Ja poświęcam czas na fotki, na rozkminy, lubię się zatrzymać „bo to światło się tam tak fajnie przeciska przez liście!”. I tak jak uwielbiam nasze rodzinne wędrowanie, tak myślę, że taka wyprawa z niepełnym składzie, raz na jakiś czas, dobrze nam robi 🙂

Wyprawa w skrócie:

  • miejsce do porzucenia piesowozu: koniec Mniszkowa. jest miejsce na kilka aut, ale nie jest to parking pod biedrą, więc warto być tam wcześniej niż później 😉
  • cała trasa na Skalnik i Małą Ostrą w te i we wte to ok 15 km
  • przebieg dreptania i mapka TUTAJ
  • nie ma zbyt wielu ciężkich fragmentów. Najcięższe podejście jest na sam szczyt Skalnika.
  • jeśli już będziecie na Skalniku, koniecznie przejdźcie na Małą Ostrą
  • znalezienie wejścia na punkt widokowy na Małej Ostrej wymaga zboczenia z głównej ścieżki
  • Rudawy to bardzo przyjemne, psiolubne góry

Dodaj komentarz