Nie ma lipy w Wielkiej Lipie-spacerem przez Długie Wzgórze

Czasami człowiek i pies potrzebują długiej wędrówki, kilometrów dreptania dla satysfakcji czy uspokojenia ducha. A czasem jest taki dzień, że ma się chęci na coś krótszego. A jeszcze kiedy indziej modyfikuje się plany na bieżąco, skracając lub wydłużając wyprawy. Lubię trasy, które dają taką możliwość. Sprawdzona miejscówka, do której mogę wracać niezależnie od tego kiedy czy z kim jestem . Coś uniwersalnego, z dobrym punktem startowym

I właśnie taką trasę podrzucam Wam tutaj. Do tego okolice Wielkiej Lipy czyli, trochę szerzej patrząc okolice Obornik Śląskich. Jakiś czas temu weszła „faza” na te okolice, wpadła trasa z Bagna, dwie wersje dojścia do wielkiego głazu – wersja jedna i druga. Do kompletu z drugiej strony Obornik małe szczytowanie na Płaskim Szczycie.

Jest więc gdzie połazić a i z naszego Wro to całkiem miła odległość. Takim to sposobem zaliczyliśmy spokojny spacer, w miłych wizualnie okolicach i to z parkingu wręcz proszącym  się o kawkę na koniec :

Trzeba nam było i szansy na bezludność i dobrych, szerokich a na pewno równych dróg. Niezależnie kto targa M, to był dzień bez potrzeb na wyczynówkę. Czasem młodą niesie P a czasem, jak wtedy, ja ćwiczę wiązania dziecięcia w chuście, na plecach. Tu już wystarczająco skomplikowane jak dla mnie, nie mam wielkich chęci na utrudnianie sobie życia . Pierwszy raz byliśmy tu na miesiąc przed porodem, doceniłam wtedy równą nawierzchnię leśnych duktów i łatwą nawigację.

Z parkingu startujemy od razu na szlak rowerowy, żeby za chwilę wbić w szlak czerwony- Oborniki Śląskie – Orzeszków. Wszelkie warunki zostają więc spełnione. Swoją drogą czerwony szlak biegnie również przez Bagno

Nawigacyjne nie ma tu problemów. Dosłownie ciśniemy prosto. Prosto prosto, bez zakrętasów, można więc na luzie dreptać i nie spinać się pilnowaniem mapy. Oczywiście bez przesady bo wyrzuci nas tym szlakiem całkiem daleko, ale jednak. Nasz dystans nie był powalający, ale spokojnie wykręcicie tu ładne kilometry, jeśli tylko najdzie Was chęć.Jedyne co musicie zrobić to przeciąć szosę

Na całej trasie którą podsyłam Wam w linku, nie ma ścieżek dzikich, zakrzaczonych. Docenią to tacy antymiłośnicy pająków jak ja 😉 . Mimo jednak, że proponowany przez nas przebieg wędrówki to doskonałe ścieżki, nie jestem przekonana czy każdy wózek tędy przejedzie.My postawiliśmy tradycyjnie na nosidło.Jednak jeśli macie wózek terenowy a Wasze dziecię lubi trochę wibracji od większych kamyczków na drodze (zerknijcie na zdjęcia) to da się tu przejechać wózkiem

Przez cały czas wędrówki nie spotkaliśmy tu nikogo, ale po stopniu wydreptania czy jakości tych ścieżek zakładam, że mieliśmy szczęście. Niemniej biorąc pod uwagę, że spacerowaliśy trochę później niż zwykle, w piękną pogodę, jest jednak szansa, że można tu liczyć na względny spokój i jako takie bezludzie

Jako dodatkową atrakcję na trasie policzmy kurhany. Jako tablica rzecze, sprzed 3500 lat.

Kurhany czyli tradycyjnie pryzmy ziemi, szału nie ma, ale sam fakt zaliczenia takiego punku mi zawsze sprawia radochę. Obok kurhanów złapiecie ławeczkę, miejsce do zaparkowania roweru a od jakiegoś czasu ( byliśmy tu niecały rok temu i tego nie było!) pieczątkę z odznaki „Obornicki Włóczykij”. Rozważam zrobienie takowego. Idealna motywacja do zaliczania kolejnych miejsc

Po więcej info o Włóczykiju odsyłam do źródła KLIK KLIK

Nasz dystans tym razem wyniósł ok 6,5 km. czyli niezbyt dużo.  Ale jest tu sporo możliwości wydłużenia wędrówki. Samo przeskoczenie na drugą stronę drogi otwiera opcje na bardzo porządne spacerowanie.

Mapkę trasy znajdziecie TUTAJ

Na koniec nie mogliśmy odmówić sobie skorzystanie z tzw infrastruktury parkingowej. Polecam Wam właśnie ten parking, ponieważ znajdziecie tu miejsce na ognisko i kilka stolików z ławkami, strategicznie ustawionych całkiem daleko od siebie. Daje to dozę prywatności, a podczas naszego pobytu parę osób przyjechało tu na piknik. Poza tym oddalenie ławek daje potrzebny psom spokój. Piknik po spacerze, jajo na twardo, herbata w termosie  Mogę śmiało powiedzieć, że uczymy Miśkę cieszenia się z prostych rzeczy. Przyznacie- kanapka zjedzona w lesie smakuje bajecznie !

Dodaj komentarz