A może czasem jakaś klasyka?
O ile dotyczy to muzyki bardzo często mówię TAK! włączam rmf classic i pozwalam płynąć z głośników samochodowych standardom muzyki. Do motywów filmowych, zmieszanych z klasyczną muzyką lubię dać się porwać, w ramach ograniczeń prędkości, na trasie. W samochodzie, jak dla mnie, brzmią idealnie . A co z turystyką?
Jeśli mnie znacie, wiecie, że nie przepadam za obleganymi szlakami i miejscami. Jeśli już się tam wybieram to najczęściej w kiepską pogodę, kiedy można liczyć na mniejsze zaludnienie. Albo z samego rana! zanim tłumy wstaną i ruszą na szlaki!
Ponieważ naszło mnie na zimowe Rudawy Janowickie, rześki zimowy i bardzo wczesny poranek wydawał się idealnym rozwiązaniem. Takim sposobem na nasze konto wpadło śnieżne,podwójne i to prawie w jednym miesiącu, zaliczenie jednego z najpopularniejszych i jednego również z najładniejszych szlaków w tym paśmie. Jeśli więc szukacie czegoś ze standardów sudeckich wędrówek, myślę, że ta opcja przypadnie Wam do gustu 😉
Fajność tej trasy zaczyna się już od momentu parkowania. Wielki parking, teoretycznie płatny, choć my nie płaciliśmy, mimo bytności tu w niedzielę. Warto parkować wcześnie. My podjeżdżaliśmy na prawie pusty, schodząc rozgrywały się już dramatyczne sceny związane z wyjazdem A często i niemożnością wyjazdu . Wiecie – góry, parking, dużo śniegu.. Tak czy siak cyk pinezka na parking: (* można z niego ruszyć również do Szwajcarki czy na Sokolik. – taka alternatywa na przykład dla tej trasy)
Wędrówka niby nie jest wymagająca, ale jednak trochę podejść jest i to już od samego początku. Pierwszy etap to równo w górę pnąca się szeroka ścieżka. Dodatkowo uważajcie zimą. Za drugim razem liczyliśmy, że mimo opadów świeżego białego puchu, będziemy mieć trasę świetnie przetartą. W końcu prawie wszyscy pociskają właśnie tędy. No nie do końca tak jest, przynajmniej nie o 8 rano 😛 potwierdza sie, że do zimowych gór trzeba mieć sporo pokory. Szczególnie jak ma się nisko zawieszone pieski
O ile każdą pętlę można robić w 2 strony, my za każdym razem robiliśmy ją zaczynając od przejścia przez Starościńskie Skały i Lwią Górę – miłośniczka Króla Lwa nie odpuszcza takich punktów 😉 – można się tu wgramolić na punkt widokowy ALE polecam zimą z raczkami. O ile wejść jakoś się da, o tyle zejście może być po prostu niebezpieczne. Ja raczki mam, psy maja swoje raczki na stałe. Poza tym psy KONIECZNIE na smyczach. Widok stąd jest zacny, ale barierka nie ochroni piesków przed nadmiernym wychyleniem się. Jako osoby odpowiedzialne za ich bezpieczeństwo pamiętajmy o tym. Ciekawostka taka to to, że Starościńskie Skały, leżą na trasie niebieskiego Szlaku Międzynarodowego E3- to taki długodystansowy szlak pieszy, od Atlantyku do Morza Czarnego. A fizycznie są mini skalnym miasteczkiem z zakamarami, szczelinami, przejściami. Warto wejść na nie, nawet jeśli nie zdecydujecie się na zdobywanie platformy widokowej na samej górze.
Z punktów widokowych można zaliczyć również Piec , ale tutaj wdrapanie się wymaga zimą jeszcze więcej ostrożności. Raz się wkulałyśmy, drugi raz już odpuściłyśmy. Ciekawostka o Piecu wyczytana na trasie -skała ta charakteryzuje się dużym poziomem promieniotwórczości naturalnej. Cokolwiek to oznacza w praktyce nikt świecić nie zaczął, ogarnięcia się Bu na nieszczekanie też nie przybyło. Można śmiało wchodzić, jeśli macie ochotę 😉
Na tym etapie zaliczamy najbardziej fotogeniczenie rozpoznawalny punkt w Rudawach , zaraz po Sokoliku. Skalny Most. Wielka formacja skalna, która również ma zwiększone promieniowanie radokatywne ! Rudawy, no co WY!
Na sam koniec zostawiliśmy sobie wisienkę na torcie dreptania. Creme de la creme sapania na podejściach. Punkt do foteczek na sołszalmedia . Zamek Bolczów. Nie będę przepisywać Wam całej historii tego miejsca, za to podsyłam Wam niezastąpioną stronę o zamkach . Cyk Zamki Polskie
Z mojej prywatnej strony o Zamku powiem Wam tyle, że jeśli macie ochotę na spokojne obejrzenie go sobie, wybierzcie mało turystyczną porę. Weekend, ładna pogoda to najgorszy możliwy termin. Tak to jest z atrakcjami, że wszyscy z okolicy walę tu bramą i oknami, włączając w to niestety samopas puszczone psy. My więc zrobiliśmy szybki rekonesans i uciekaliśmy z tego siedliska gwaru i tłumu. Niemniej wpisuję Bolczów na listę punktów obowiązkowych jeśli chodzi o Rudawy Janowickie
Z Zamku „spadamy” już prostą trasą do punktu wyjścia. W sumie poza właśnie tym miejscem udaje nam się ta wędrówka w przyjemnie luźnych okolicznościach ludzkich. Nie lubimy wędrować pomiędzy dużą ilością innych turystów, cenimy sobie spokój. I nie wiem czy to godzina, pora roku czy sama trasa, ale i za pierwszym i za drugim razem było bardzo przyjemnie. Teraz czas sprawdzić to wiosną. Czy to zasada, czy po prostu tak nam się trafiło 🙂
Zamek Bolczów jak i całe Rudawy są piękne. To nasze odkrycie zeszłego roku. Zimą nie byliśmy ale co się odwlecze…
Biorąc pod uwagę pogodę, może jeszcze się uda w śniegu pochodzić 🙂 i to jest cudowne w górach- ta sama trasa ale inna pora roku i od razu zupełnie inna rzeczywistość <3