Ostatnio plączemy się po znanych trasach. Trochę nudy, bo ileż też można to samo! Z jednej strony tak jest bezpieczniej. I nie chodzi o to że nagle wydygałam nieznanego. To raczej nie nastąpi, niespokojność ducha robi swoje.
Tym razem góra zazwyczaj bierze spokój ducha, znajomość trasy, jej trudności, czasu przejścia. O ile kwestie te w cieplejsze czasy nie miały aż takiego znaczenia, o tyle zimą, z małym dzieckiem, wysunęły się na czoło priorytetów.
Dopóki nie opanuję mistrzowskiego systemu zmiany pieluchy zimą, musimy zmieścić się w czasie przejścia 3 godzin. hrabianka co tyle je i co tyle mniej więcej należy się jej oporządzenie. A że trafił się nam egzemplarz wielce sterylny, nie ma zmiłuj.
Tak więc dreptamy sobie niezbyt daleko i po ogarniętych ścieżkach. Ale kiedy tylko nadarza się okazja, nie ma zmiłuj. Wręcz trzeba wyruszyć dać upust potrzebie wędrowania w nieznane
Na szczęście planowanie mam całkiem dobrze opanowane. Potrafię wymyślić trasę, zweryfikować czy planer wypraw dobrze szacuje czas przejścia, wiem ile muszę sobie aktualnie doliczyć ze względu na robienie zdjęć, czy targane dodatkowe kilometry w chuście.
Takim sposobem, po modłach do map cz , wymyśliłam nam nową trasę, prostą, przyjemną. W sam raz na każdą porę roku. Łapcie więc inspiracje na wyprawę spod Zamku Świny
Na początek parkowanie. Kiedy byłam tu ostatnim razem ( wpis z tamtego razu i propozycja trasy w inną stronę o TUTAJ), parkowałam w wyjeżdżonej zatoczce koło kościółka. Trochę na dziko ale na oko nie tylko ja tak zostawiałam tam samochód. Doznałam miłego zaskoczenia teraz, kiedy okazało się, że poniżej pagórka, na którym stoi i kościół i Zamek chyba bardzo niedawno zrobiono całkiem spory parking. Na dużo aut, utwardzony, z koszami na śmieci. Nic tylko przyjeżdżać
Stąd ruszamy na trasę, Tym razem nie za bardzo po szlakach, ale nadal po dobrych jakościowo drogach. Nauczona doświadczeniem od razu mogę ocenić – to nie jest trasa na wózek. O ile początkowy etap drogą pomiędzy polami może jeszcze, dla wprawionych, to później już zdecydowanie nope. Chustonoszenie wygrywa.
Nawigacyjnie, o ile ma się mapkę przed oczami nie ma problemów.To szerokie dukty i nie ma tu ich za wiele do wyboru. Ciężko więc się pogubić
Ale ta trasa to nie tylko geriatryczne, spokojne tuptanie przez rozległe widoczki na Pogórze Kaczawskie. Przyznam się Wam, że sama dałam się zaskoczyć. Przeglądanie mapy to jedno, a to co się zastanie na żywo to drugie. Podczas planowania tej wyprawy miałam jeden zgryz co zastaniemy na miejscu. Tory. Zawsze mam obawy jak wygląda przejście przez nie. Czasem to prawilne przejście, czasem mało uczęszczany przejazd. A niestety czasem konieczność przejścia na dziko. Tego ostatniego nie cierpię. Nie chcę tak ryzykować z psami. Teraz , z M to już w ogóle nie ma mowy. Miałam więc sporo obaw czy nasza wyprawa nie skończy się dość szybko a my, odbijając się od „ściany” torów, nie wrócimy do samochodu.
I tu wbija ten wspomniany zaskok. I to jaki! pierwsze przekroczenie torów bezpieczne- górą . Spokojnie, do przedreptania . Ale drugie! to dopiero przejście ! Z resztą sami zobaczcie! Pomijając trasę, jakie tu foty można porobić! ja nie miałam czasu za długo tu marudzić, Młodzież w chuście ma „termin ważności” 2,5-3 godziny zanim będzie głodna wiec trzeba było się uwijać. W ten dzień nie chcieliśmy rozbierać jej z chustowego kokonu na trasie.
Ostatni etap wędrówki to lekkie podejście i spacer przez lasy. Nawigacyjnie bez zmian, choć na wysokości małej pasieki warto o większą uważność 😉 Jako miły przerywniczek można wykorzystać odkryte przez nas ławeczki- nie są oznaczone na mapach cz, co dziwne , bo są ładne, z miejscem ogniskowym i zaraz obok ciekawej formacji skalnej. Idealnie charakterystycznej dla Kaczawskich. Oznaczam Wam ich położenie O TUTAJ
Nasza trasa to geriatryczne 5 km. Można jednak łatwo wydłużyć ją- ja miałam chęci na przejście się pod Psią Górę, bo wiadomo 😀
Można również machnąć trasę na Swarną- czyli połączyć trasę z TEJ polecajki
Trasę którą przedreptaliśmy zostawiam Wam TUTAJ. To bardzo przyjemna opcja spacerowa z możliwościami wydłużenia. Można więc uznać, że każdy będzie zadowolony , niezależnie czy ma chęć na większe zmęczenie czy na lajtowe dreptanie 🙂