Dolina Baryczy to od dawna jedna z moich ulubionych destynacji. Wyprawy tutaj to stabilna gwarancja pięknej przyrody, przyjemnych tras z zasobem ścieżek. Można dreptać przy jeziorach, można zapuścić się w lasy.
Już kilka różnych tras zostało tu opisanych. Wszystkie znajdziecie tutaj . Są tu klasyki, z którymi kojarzy się Dolina Baryczy jak Ruda Milicka– taki must have i kwintesencja tych terenów. Jak foteczki na folder reklamowy to właśnie tutaj. Jest też uroczy Sułów z lekką nutką kolei, a nawet są krokodyle. Trzeba ich tylko dobrze poszukać 🙂
Jest więc z czego wybierać, ale od zawsze Barycz kojarzyła mi się z przyrodą. Bardziej lub mniej wodną, ale natura, lasy i takie tam. Ale tereny Doliny Baryczy to też coś więcej niż zielenina. To miejscowości, skrywające sporo ciekawych miejsc, wartych odwiedzenia
Kiedy na jakimś forum mignęła mi informacja, że gdzieś udało się ogarnąć ruiny przepięknego pałacu, zamiast pozwolić im powoli dogorywać i niszczeć, wiedziałam, że nie da mi to spokoju
I tak, nie czekając za długo ani na sposobności, ani na P, ani w ogóle na nic, w myśl zasady „na przypale albo wcale”, mimo domniemanego skoku rozwojowego M, zapakowałam Dziewczyny i z samego rana ruszyłam do Goszcza
Goszcz, leżący w gminie Twardogóra, to jedno z najstarszych miast Doliny Baryczy. Nie ma co się dziwić, że to właśnie tutaj znajdziemy barokowo – rokokowy pałac. A dokładniej to co z niego zostało
Temat ruin pałaców przewinął się parę razy na blogu. Był taki czas, szczególnie w moim przedpsim życiu, kiedy namiętnie zwiedzałam dolnośląskie miejscowości, odkrywając i fotografując sobie ruiny. Przy każdej wyobrażałam sobie , jak piękne musiały to być miejsca. I za każdym razem płakać mi się chciało, kiedy patrzyłam jak powoli niszczeją. Nikt ich nie chciał, miałam wrażenie że traktowane są jak wrzód na 4 literach gmin, Zrobić się z tym nic za bardzo nie da, bo niewiele zostało, remont też nie za bardzo, w końcu konserwator raczej nie ma w zwyczaju ułatwiać. Pewnie stąd dosłownie druzgocący stan rzeczonych pałaców. Gdyby tylko dało się coś z tym zrobić, żeby zachować to co jeszcze jest a przy okazji machnąć atrakcję, przyciągającą do miasta…
Goszcz,podobnie jak Żmigród ( o nim pisałam Wam TUTAJ) są przykładem , że a i owszem, można i to wcale nie jest takie trudne. Nie trzeba odbudowywać.Wystarczy pomyśleć i mądrze zachować to co jest. Dać możliwość namacalnego kontaktu z historią.
Zaczynamy więc od technicznych spraw. Dojazd i parkowanie. Goszcz to niewielka miejscowość, w teorii z najdziecie więc Pałac nawet bez nawigacji ale na mapie oznaczam Wam to miejsce. Na ten moment nie ma zakazu wjazdu na dziedziniec i ja tak zrobiłam. Ale po rozmowie z przemiłym Panem wiem, ze w planach jest zakaz wjazdu razem z wybudowaniem parkingów zaraz obok terenu pałacu.
Ja byłam tu w poniedziałek, było tu więc bardzo spokojnie. Spotkany Pan opowiedział mi również, że w weekendy często coś tu się dzieje. Z jego opowieści wynika że jest to warunkiem dotacji . Jeśli wiec przyjdziecie zwiedzać pałac w weekend liczcie się z tym, że coś się będzie tu działo
Miałam plan na porządne dreptanie ze startem spod pałacu. A wyszło jak zawsze. totalnie wsiąknęłam.
Z pałacu nie zostało bardzo dużo. Ale to co jest , dla mnie jest powalające. Nie trzeba mieć bujnej wyobraźni, żeby mieć pojęcie jak musiało wyglądać to miejsce w latach świetności.
A jeśli chcecie jeszcze więcej to zostawiam link do oficjalnej strony.W zakładce historia sporo informacji i parę zdjęć. A poza tym ta strona o dobre źródło info o wspomnianych eventach ( KLIK )
Moim zdaniem na samo obejrzenie pałacu trzeba poświęcić trochę czasu. Mimo, że nie jest to ogromna powierzchnia, to sposób jego zabezpieczenia i udostępnienia do zwiedzania sprawia, że czas mija tu bardzo szybko . Zachowały się w kilku miejscach posadzki a nawet hrabiowski.. kibelek 🙂 W kilku miejscach znajdziemy też tablice pokazujące, jak wyglądało to miejsce w czasach swojej świetności. Swoją drogą po rozmowie z Panem, który podobno mieszka tu od urodzenia, dowiedziałam się , że pałac spłonął w 1947 ale nie było wiadomo kto go podpalił. Ktokolwiek to zrobił chciałabym zadać mu jedno pytanie- po jakiego grzyba i co mu ta genialna architektura zrobiła, że ją tak okaleczył . i w imię czego.
ja posiedziałam tu ponad 40 minut. Pomacałam ściany, zapatrzyłam się na przestrzeń. I wlazłam na platformę widokową na dachu.
Uwaga! Wejście bardzo niepsie! Bu, przez moje niedopatrzenia weszła za mną na 3-4 stopnie. Tyle stykło jej linki, na której była zabezpieczona- żeby za mną nie polazła. To wystarczyło, żeby rozwaliła sobie pazur. Uważajcie więc na Futra.
Kiedy już napatrzycie się na historię proponuję spacer. Ścieżkami blisko pałacu- po parku i na początku szlaku niebieskiego spokojnie przejedziecie wózkiem.Im dalej tym bardziej dziko. Poniżej zostawiam Wam propozycję pętelki ze startem pod pałacem. Myślę, że połączenie dzikości leśnych ścieżek z atrakcją historyczną to idealny balans i pomysł na wypad o każdej porze roku. Jak na razie nie ma tu tłumów, pałac został otwarty po rewitalizacji niedawno. Jest to więc idealny moment na zwiedzanie.
Trasa nie jest wymagająca, ale jeśli planujecie się pobujać z wózkiem, raczej lepiej postawić na niezapuszczanie się bardzo daleko. Część ścieżek jest ok, ale część zdecydowanie na łażenie z buta.
Naszą propozycję trasy znajdziecie TUTAJ
Goszcz zaskoczył mnie i to bardzo. Zapewne gdyby nie rewitalizacja Pałacu, nie przybyłabym tu jeszcze długo. A tak byłam, powrócę na bank i to niedługo a Wam zalecam, nie -polecam, tylko zalecam koniecznie wpaść tu, nie tylko na pałacowe zwiedzanie