Domek z piernika czy Pałac z korka? Moja Wola, pałacyk myśliwski

Skąd czerpiecie pomysły na wyprawy? Ja najbardziej lubię wgapiać się w mapę. Przeglądać, licząc ze trafię na jakieś fajne COŚ , co stanie się celem wyprawy. To może być ruinka, ciekawie nazwany szczyt ( jak na przykład Zaczarowane Wzgórza) czy choćby epicko wielki kamulec w środku lasu ( o taki na przykład)

Ale często korzystam z pomysłów na wypady od innych podróżników. I zawsze lubię pochwalić się, skąd taką inspirację zaczerpnęłam. Bo zazwyczaj są to blogi-kopalnie pomysłów, które należy puścić dalej <3  Jednym z takich źródeł, dotyczących szczególnie mojego ukochanego Dolnego Śląska jest Instagramowe konto Makuch 2000 Ta sama podróżniczka wydała jakiś czas temu e-book podróżniczy który oczywiście od razu zakupiłam. I mam, i się inspiruję i Wam też podrzucam, żeby dać się zainspirować  (nie, ten wpis nie jest sponsorowany. Co za czasy, żeby trzeba było takie rzeczy podkreślać. Wpis jest opisem wyprawy w towarzystwie przyjaciół, do miejsca znalezionego dzięki temu e-bookowi. Uważam że warto podzielić się z Wami info o wartościowych stronach czy blogach, tak po prostu 🙂 )

I właśnie na tym koncie kiedyś mignął mi pewien pałacyk Myśliwski. Na granicy Wielkopolski i Dolnego Śląska. Na styku 2 województw, kusząco blisko mojego rodzinnego domu. Zawsze kiedy przyjeżdżam do rodziców mam problem gdzie podjechać  z psami. Jak na mój rozpuszczony gust okolic Wro i całego Dolnego Śląska, tereny południowej wielkopolski są jakieś takie .. biedne. Odwiedziłam tu Koniec Świata , zgadzam się , to dość oryginalna miejscówka. Kiedyś skoczyliśmy tez do Gołuchowa , ale prawda jest taka, że jak w przypadku tego drugiego, musze się sporo oddalić od rodzinnych stron. Pałacyk kusił więc mocno. Pewnego dnia udało się zgrać  z przyjaciółmi Angielski Pies i ruszyliśmy na podbój tego wyjątkowego miejsca.

(na mapce zaznaczyłam Wam punkt-zatoczkę, gdzie zaparkowaliśmy. 300 m dzielące nas od Pałacyku przeszliśmy sobie wąską, asfaltową drogą. Obok Pałacyku znajdują się zamieszkałe budynki, choć sam pałacyk jest opuszczony. Nie lubię bezczelnie wjeżdżać komuś koło domu. Czasem, zwiedzając podobne miejsce spotykam się z przemiłymi ludźmi, którzy nawet chętnie opowiedzą o miejscu, a czasem wręcz odwrotnie, mimo że nie są właścicielami posesji a jedynie mieszkają obok.)

Bo Pałacyk Myśliwski to teoretycznie nic nadzwyczajnego. Ale ten jest niezwykły i to na skalę, można spokojnie powiedzieć , światową. Wciśnięty na końcu drogi, gdzie nie za bardzo wolno podjechać autem, koło zamieszkałych budynków z wielce drącymi paszczę psami. Opuszczony i piękny. Wołający o kogoś, kto się nim właściwie zaopiekuje. Rozpadający się w oczach , wzbudzając moją rozpacz.

Pałacyk Myśliwski z korka ! w Moje Woli

O ile nie ukrywam że myślistwem w każdym aspekcie gardzę tak bardzo jak tylko można , o tyle architekturę doceniam. Pałace i pałacyki myśliwskie stanowiły kiedyś bazę wypadową dla bogaczy. Mogli przyjechać sobie na tereny bogate w zwierzynę, zostać jakiś czas w komfortowych warunkach postrzelać do wszystkiego co się rusza, poimprezować. Budowane dla majętnych ludzi, piękne i dopieszczone.

Machnięto go  dla Księcia brunszwicko-oleśnickiego Wilhelma w roku 1852, a tytułowy korek dębu korkowego, który pokrywa jego zewnętrzne ściany, WSZYSTKIE!  został specjalnie sprowadzony z Portugalii.

Tutaj należy zrobić wymowną pauzę. Mamy piękny pałacyk, mamy pałacyk obłożony korkiem z Portugalii i mamy syf wokół . Rozpadające się powoli elementy. Niektórzy wchodzą do środka. Ja pewnie też bym się zapuściła, ale byłam sama, tzn z ziomeczkami, ale bez P, więc z moim szczęściem, jakbym skręciła girkę, miałabym problem z prowadzeniem autem. A kusiło mnie wejście do środka mocno! zerknęłam i na razie wyglądało tak, że troszkę można by zajrzeć. Ale z każdym dniem będzie coraz gorzej 🙁 Parafrazując znane słowa- śpieszmy się podziwiać piękne miejsca i budynki, tak szybko odchodzą w niebyt.

 

Samo obejście pałacu to tylko kawałeczek. Nie ma co się zapuszczać na boki- niedalekie zabudowania są zamieszkałe, nam towarzyszył niezbyt przyjacielski, strasznie szczekający luźno biegający pies. Nie podszedł bardzo blisko, ale i my trzymaliśmy się obchodzenia Pałacyku w jednym kierunku, nie prowokując luźnego elektronu do spiny z nami. Z takimi nigdy nie wiadomo a skoro ktoś ma w nosie że jego pies lata bez nadzoru, nie spodziewałabym się jakiejkolwiek odpowiedzialności ze strony takich ludzi.

Z tego powodu postanowiliśmy przejechać kawałeczek i wydreptać odpowiednią ilość kroków kawałek dalej. Za pierwszym razem, bytności tutaj, nie udało nam się zrobić pełnej pętelki, pokonał nas deszcz. Naczelna rozpuszczające się na deszczu czyli ja i Pufiak namówiłyśmy towarzystwo, żeby się ewakuować. Cóż, nie należymy do najtwardszych zawodników 😛  a to kiedy przyjechałam tu innym razem, przeszłyśmy całą trasę, którą zostawiam Wam na  końcu wpisu. Ale na początek jak zwykle-parkowanie. Nie ma tu prawilnego parkingu, jest za to bardzo szeroka leśna droga, stając mądrze na jej poboczu nie blokujemy dojazdu i możemy spokojnie przycupnąć samochodem na czas spaceru. Wjazd na drogę i miejsce czasowego porzucenia auta za mostkiem, na pinezce.

Trasa to spokojnie wijący się leśny dukt. Nawigacyjnie nie ma problemów. Przekraczamy jedynie przez kilkanaście merów obręb hodowlany, miejmy więc na uwadze, żeby nie zakłócać tu niczyjego spokoju. Ja nie pozwalam psom wskakiwać do takiej wody. Można się napić, ale staram się zostawić dobre wrażenie o psiarzach. A na pewno takiego nie będzie miał właściciel tego typu miejsca na widok wskakujących do wody z głośnym pluskiem psów. Dodatkowo miejsca takie jak obręby hodowlane to często siedliska wielu gatunków ptaków. Zamiast więc je płoszyć, można je poobserwować 🙂  Tego typu miejscem jest na przykład Raków, niedaleko Wro, o którym pisałam Wam w TYM WPISIE O TUTAJ KLIK KLIK

Cała pętla to około 9,5 km spokojnego terenu. Bez wielkich niespodzianek i raczej lasem typu – hej widzę Cię z dalekaaaa. Ma to swój urok, szczególnie do łapania światła na zdjęciach 😉 Mapkę znajdziecie poniżej oraz w wersji do kliknięcia O TUTAJ 

3 Replies to “Domek z piernika czy Pałac z korka? Moja Wola, pałacyk myśliwski”

  1. […] czas temu odkryliśmy Moją Wolę i korkowy pałacyk– cudeńko! idąc więc tym tropem terenów cudem udało mi się złapać absolutnie […]

  2. Ale mi miło ❤️ Cieszę się, że przewodnik spełnia swoje zadanie 👌 A im więcej osób mówi i pisze o tych zapomnianych skarbach, tym większa szansa, że trafi się ktoś, kto je uratuje, zanim będzie za późno.

  3. […] Wielkopolsce, zajrzyjcie do tych wpisów: okolice Antonina lasy na trasie Antonin- Międzybórz Sośnie, pałac z korka Koniec Świata i to taki […]

Dodaj komentarz