Szczytna- szczyt na dogtrerkking

Są takie okolice, które czasem kojarzą nam się w pewien określony sposób. Na przykład hasło Ślęża i weekend daje w pierwszym momencie w głowie obraz dzikich tłumów na szlaku i na szczycie, korków i niestworzonych koncepcji parkingowych na Przełęczy Tąpadła.

Oczywiście da się to łyknąć znośnie. Można z Przełęczy iść chłodniejszą  jesienią, kiedy dzika dzicz już tak chętnie nie wyrusza w góry. Można szczyt zdobywać też naokoło, mniej obleganą trasą. Jak my wtedy

Albo można na Ślężę spojrzeć o wiele szerzej. Bo przecież w tym rewirze nie jest ona jedynym szczytem. W skład Ślężańskiego Parku Krajobrazowego wchodzi też Radunia ( o wejściu na nią możecie przeczytać TUTAJ) i  Szczytna, na zdobycie której „zasadzałam się” już od jakiegoś czasu.

Okazało się, że motywacja i termin na wyprawę na Szczytną przyszły w formie wirtualnego dogtrekkingu, czyli jednego z niewielu plusów czasów pandemii. Stali bywalcy tego typu zawodów mają dzięki temu choć częściowy zakres zabawy. Ci, którzy z różnych względów nie mogli do tej pory brać w tym udziału, teraz w końcu mają sposobność.Określony jest bowiem tylko czas- data. Konkretną trasę i zakładany dystans wybieramy sobie sami. Mi udało się namówić moich znajomych na wypad w nieznane. Żadne z nas nie było tu wcześniej. Można więc uznać , że było prawie jak na zawodach. Niby mapę mamy, niby wiemy gdzie idziemy, ale co zastaniemy po drodze, to już niespodzianka.

Na początek jak zwykle parkowanie. Pokażę Wam na początek gdzie my zaparkowaliśmy, stąd bowiem zaczyna się nasza pętka. Ale na końcu wpisu zaznaczę Wam parking, który odkryliśmy po drodze, tuptając sobie wesoło. Parking, który znaleźliśmy jest o wiele lepszą opcją pozostawienia auta, bo jest to miejsce do tego przygotowane. My nasze autko zostawiliśmy na poboczu, troszkę na słowo honoru. Teoretycznie wiedzieliśmy, że nikomu nie będzie wadziło, absolutnie nie utrudnia przejazdu no ale wiecie jak jest. Serducho spokojniejsze, kiedy piesowóz stoi na parkingu,a nie przycupnięty na trawce z boku drogi.

To nasz początek i koniec czyli w planie była pętla. Nie jest to przejście trudne ani nawigacyjnie ani bardzo wymagające fizycznie. Na samym początku fakt, łapiemy mocniejszy rozruch czyli troszkę podejścia. Ale nadal jak dla nas jest to kategoria „rozruch” a nie wypluwanie płuc 😉

Ten początkowy etap wędrówki upływa pod znakiem koloru żółtego. Żółty szlak biegnie przyjemnie prosto aż do Przełęczy Książnickiej. Oczywiście, można iść nim prosto dalej aż na szczyt Szczytna, ale to by było i za proste i za szybkie 😉 My więc obraliśmy azymut na odbijającą stąd ścieżkę na północ, by przejść brzegiem Parku Krajobrazowego.

Nasze okrążanie miało dodatkowy plus. Poza nabijaniem kilometrów. Poza małym fragmentem podejścia, wybierając taką trasę łapiemy trochę widoków, na wysokości przejścia nad miejscowością Kiełczyn oraz na południowym stoku Szczytnej „zaliczamy” śpiącego lwa.  Jest to Pomnik Poległych w I Wojnie Światowej- poległych z okolicznych wsi. Jeśli macie ochotę zobaczyć zdjęcia archiwalne tego miejsca, do czego Was zachęcam wpadnijcie TUTAJ

Z tego miejsca wracamy na nasz ulubiony żółty szlak. Wprowadzi on nas wprost na szczyt. Szczytna ma wysokość 466 m n.p.m. jest też najwyższym wzniesieniem Wzgórz Kiełczyńskich.  Wejście na nią od tej strony wiąże się ze wskoczeniem na parę kamiennych stopni, ale dziewczyny dały sobie z tym radę bez problemu. Na górze można chwilę odpocząć na ławeczce.

Ze szczytu, nadal szlakiem żółtym „spadamy” do punktu wyjścia . Dystans takiej eskapady to ok 12 km. Założony przebieg trasy podsyłam Wam na mapce oraz TUTAJ

I na koniec miejsce parkingowe, o wiele lepsze niż nasze na dziko. lokalizacja parkingu BUM – O TUTAJ

Całą trasę przebyłyśmy w ramach  Witrualnego Dogtrekkingu Samotny Wilk w towarzystwie niezastąpionej ekipy Angielskiego Psa.  Z takim towarzystwem żadne szlaki niestraszne

A Wy? Szczytna jest Wam znana? A może w Waszej okolicy są jakieś tereny, zaraz obok tych popularnych, które też warto odwiedzić, a o których mało kto pamięta? 🙂

Dodaj komentarz