Sezon dogtrekkingowy w pełni. Tak jak rozpoczęło się w kwietniu Pucharem Polski w Lublińcu, tak praktycznie co tydzień można zapakować się w piesowóz, zmobilizować nadprzyrodzone zdolności nawigacyjne piechura i pocisnąć dowolną trasę w towarzystwie innych zapsionych fanów aktywnego spędzania czasu.
Kto nie wie gdzie, co i jak w okolicach Dolnego Śląska, może kliknąć o tu:
A na razie kilka słów, bardzo osobistych i nieobiektywnych bo opartych na moich osobniczych przemyśliwianach 🙂 o pewnym evencie.
Lendog
Drugie podejście moje i Pufy, pierwsze P. i Bu.
Dogtrekking jaki jest każdy widzi. Pies, mapa, trasa, starania o niezgubienie się (ten element przez niektórych jest omijany), pomiar czasu, dyplom, dla najszybszych nagrody i puchary. Po wzięciu udziału w jednym evencie można założyć, że wie się jak będą wyglądać inne, można jechać na pewniaka. Problem pojawia się gdy w jednym terminie mamy kilka imprez i na wszystkich chcielibyśmy być. Ja na razie zdolności teleportacji i mnożenia przez pączkowanie nie opanowałam, chociaż wciąż prowadzę badania na pączkach z konfiturą różaną. Problem zatem jest i jak tu podjąć decyzję?
Takiego wyboru musiaÅ‚am dokonać planujÄ…c co-też-bÄ™dzie-stado-robić 20 maja. KwestiÄ… decydujÄ…cÄ… okazaÅ‚a siÄ™ wyjÄ…tkowość. Bo przecież jeÅ›li gdzieÅ› jechać to niech bÄ™dzie inaczej, niech bÄ™dzie o czym poopowiadać. Z poprzedniego akcesu w Lendogu wiedziaÅ‚am tyle: jest kameralnie, sÄ… Å‚adne górki, sÄ… ludzie na punktach kontrolnych (nie dziurkacze, perforatory co bÄ…dź <3 ) i fajne nagrody dla każdego – dyplom, medal, kubas, losowanie – żyć nie umierać, jedziemy!
I nie zawiodłam się, z może nadmierną pewnością siebie stwierdzę, że nie zawiódł się też P. i futra
Niezbyt dużo zespołów, czyli brak dzikiego tÅ‚umu na starcie. Na naszÄ… 20 km trasÄ™ wyruszyÅ‚o 27 zespołów. Nagrody byÅ‚y – jest co wÅ‚ożyć do kuferka z pamiÄ…tkami. Ale wiecie co jeszcze byÅ‚o? ByÅ‚a kawa na „dzieÅ„ dobry”, byÅ‚o domowe ciasto, bo kawka z rana bez ciacha to nie kawa, a jak ktoÅ› maÅ‚osÅ‚odki i bardziej maÅ‚osolny to mógÅ‚ sobie pozagryzać kofeinÄ™ pajdÄ… chleba ze smalcem i ogórasem. Niby nic i maÅ‚o z psami i trekkingiem zwiÄ…zane, ale już od przyjazdu zachwycaÅ‚am siÄ™ jak można stworzyć tak fajnÄ…, pozytywnÄ… atmosferÄ™. Bez podziaÅ‚u na liderów tabeli i resztÄ™ jakiÅ› tam ludzi.
Przechodząc do sedna sprawy czyli samego dogtrekkingu. Miało być 20 km i podejście, okazało się być (bez naszego gubienia się, żeby nie było!) 27 km i zakwasy na tylnej części ciała i łydkach.


Ludzi na punktach nie było, to znaczy się byli ale dla tych, którzy wybrali krótsze dystanse, nad czym ubolewam, ale punktów było sporo, wszystkie oznaczone na moich ulubionych puzzlach, a hasłami okazały się być informacje o regionie. Zmusza to niewątpliwie do przeczytania tekstu, rozejrzenia się, uruchomienia nie tylko mięśni ale i mózgownicy, więc na urozmaicenie nie mogliśmy narzekać. Tzn P. nie mógł, ja skoncentrowałam się na przeżyciu ostrzejszych zejść. Suki tak jak nie widzą sensu w pomaganiu mi w podejściach, tak za cel życiowy obierają ściągnięcie mnie z każdego ostrzejszego zejścia w możliwie najszybszym tempie, najlepiej przy osiąganiu prędkości toczącej się kuli :p

Trasa byÅ‚a dÅ‚uższa niż przewidywana i co mnie absolutnie rozbroiÅ‚o. Organizatorzy wiedzieli o tym i maÅ‚o tego, zrobili to z premedytacjÄ…! „Bo tam tak Å‚adnie, fajnie żebyÅ›cie to i tamto zobaczyli wiÄ™c drodzy uczestnicy – zaiwaniajcie na okoÅ‚o”. Teraz kiedy zakwasy już prawie nie istniejÄ… uważam, że to byÅ‚ dobry pomysÅ‚, bo cel zostaÅ‚ osiÄ…gniÄ™ty, spodobaÅ‚o mi siÄ™ i na bank wrócimy na spokojnie przejść tÄ… trasÄ™ raz jeszcze. Ale po dojÅ›ciu na metÄ™ miaÅ‚am ochotÄ™ palnąć kogoÅ› ostatnim puzzlem 😛
A teraz to co sprawiło, że choćby skały srały, za rok jesteśmy i obowiązkowo dreptamy.
To co po zawodach: rozdanie dyplomów. Każdy, KAÅ»DY wywoÅ‚any na scenÄ™, z uÅ›ciskiem dÅ‚oni organizatora, z torbÄ… upominków z tego wÅ‚aÅ›nie Lendoga, nie ogólnych ale konkretnych, z datÄ… – cudowna pamiÄ…tka. Nic tylko zbierać kolejne do kolekcji. I wiecie co jeszcze? Część nieoficjalna. Niby z Wro daleko do Lubawki nie mamy, wiÄ™c powrót choćby wieczorem i po 30 km to nie problem, ale zapowiedź ogniska po byÅ‚a bardzo kuszÄ…ca 😉
Po raz pierwszy miałam okazje usiąść nad kiełbachą z ogniska z innymi dogtrekkerami, pogadać aż do.. 22! Pośmiać się, posłuchać muzyki NA ŻYWO (Jeh ! Organizatorzy dali czadu! :D) i paść ze zmęczenia i wrażeń w ośrodku, który był również bazą całej imprezy. W porównaniu do zeszłorocznej edycji na boisku szkolnym, otoczenie górami, lasem, dziczą było magiczne 🙂
Wniosek z udziału w Lendogu może być tylko jeden:
Absolutnie na plus, jak na razie zupełnie inna impreza od innych w których mieliśmy okazję wziąć udział
Niesamowite zaangażowanie organizatorów, doglÄ…dajÄ…cych czy nam, uczestnikom niczego nie brakuje, zainteresowanie naszymi spostrzeżeniami dotyczÄ…cymi trasy, chęć ulepszania imprezy na bazie odczuć zawodników. Super jedzenie – dla mnie jest to dość ważna życiowa kwestia 😉 – po trasie nie jakiÅ› tam ryż ale pyszny żurek, chlebek ze smalcem, ciasto, kieÅ‚baski na ognisko w iloÅ›ci hurtowej. Fakt – wegetarianie byli poszkodowani ale jestem pewna, że już za rok bÄ™dzie i to poprawione 🙂
Skoro już przenocowaliśmy, w planach było dalsze zdobywanie szlaków lub zwiedzanie okolicy. W związku z pufinowym kiełbasianym incydentem musieliśmy zrewidować plany. Dzięki Puf.. Ale byle przeżarcie się kiełbasami przez sucz nie odwiedzie mnie od zwiedzania! Teraz uwaga!
Oto Chelmsko Śląskie. Malutka miejscowość, a w niej Stowarzyszenie Tkaczy Śląskich, które zorganizowało nam całe to bieganie po górkach z mapkami i puzzlami. Nie mogłam odpuścić sobie zobaczenia co to też mają tam, szczególnie, że dostałam wyraźne info: można z psem 🙂
Uwielbiam zwiedzać i poznawać. Już dawno nauczyłam się, że odwiedziny w miejscach tego typu to nie nudne pogadanki rodem z wyjść szkolnych, a inspirujące spotkania z ludźmi pełnymi pasji. Oczywiście moja pamięć rybki akwariowej nie pozwala mi zapamiętać lnianych ciekawostek ale:
wiem, że wracam do lnianych spodni, które wcale się tak bardzo nie gniotą,
trzeba tylko wieczorem psiknąć je psikaczką z wodą, rozwiesić np. na krześle, a rano założyć super naturalny ciuszek o bombowej termice- latem chłodno, jesienią ciepło. I nie prasować. Nawet nie wolno prasować bo się będzie gnieść jeszcze bardziej. Patrząc na stertę ciuchów czekającą na wyprasowanie dla mnie info w sam raz 😀
Ot, taka nauka życiowa przy okazji poznawania historii miejsca. Jeśli będziecie w okolicy, koniecznie poświęćcie choćby godzinę na wizytę w tym miejscu. I w górach również. Do pierwszego udziału w Lendogu, Lubawka i jej okolice kojarzyły mi się tylko z przejściem granicznym. Mocno ubolewam nad swoją własną ignorancją terenową ale wiem, że te tereny nie będą już przeze mnie zaniedbywane przyjazdowo 🙂
Kto z Was był na tej imprezie?
Jakie są Wasze spostrzeżenia?
A może mieliście okazję być i tu i na Pucharze Polski w dogtrekkingu? Dostrzegacie jakąś różnicę? Bo mnie ona aż kłuje w oczy 😉