Klasyka gatunku czyli szybki wypad w masyw Ślęży. Niby oklepany, niby każdy był a okazuje się, że jest tu , przynajmniej dla mnie, jeszcze sporo do odkrycia !
Ślężę , bo Radunia to już zupełnie inna historia, po naszemu znajdziecie we wpisach:
Ślęża z Tąpały- czyli najbardziej popularna i najprostsza nawigacyjnie trasa. KLIK tutaj
Ślęża z Sobótki, przez Wieżycę – ta trasa o TUTAJ
A na przykład bez szczytu ale w ramach masywu , ze skansenem w komplecie – ta trasa O TU TU
Tym razem postawiłyśmy na krótszą trasę, chociaż ambitni niech się nie martwią, bo można tu bardzo łatwo się rozbujać i wydłużyć dystans np do 10 km czy nawet więcej.
Ale my się skoncentrujmy na naszej wyprawie. Nie za długa, bo niezmiennie stawiam na szlaki gdzie mogę spokojnie puścić luzem… ha ! myśleliście że psa? nope. Piesku zawsze pod kontrolą. Luzem ma polatać M, wzmocnić się w dreptaniu po górkach na własnych nogach. Potrzebuję więc szlaków o odcinkach ciekawych ale dostępnych dla małych nóg. Tras nie za długich, bo kiedy małe dziecię idzie samo, czas przejścia niezwykle się wydłuża.
Jasne, mogę zapakować M w plecak i ponieść. I często to robię. kiedy idę z kimś, kiedy wybieram trudniejsze czy dłuższe trasy . Bo zależy mi na czasie i konkretnej trasie właśnie. Ale kiedy jedziemy same – to czas dla nas. Na pełną koncentrację na potrzebach i szybkości M. Nie tylko tej wymiernej. To też szybkość obserwacji, chłonięcia nowej sytuacji, uczenia się .
To czas kiedy jestem w pełni otwarta na to co nas spotyka. I już nam się zdarzało zmieniać plany, modyfikować ją w zależności od kondycji M. I mojej . Miałyśmy już gorsze dni, kiedy mimo wszystko to nie był nasz dzień, a najmądrzejszą decyzją było odpuszczenie.
To chyba konsekwencja tych wszystkich treningów z psami. To właśnie na nich, tych mądrych, do znudzenia uczą, że odpuszczanie, niewywieranie presji a często i cofanie się o kilka kroków daje najlepsze efekty, mimo ze w danej chwili to frustrujące i demotywujące
Wracając do trasy. Start z parkingu na Przełęczy Tąpadła. W weekendy i w sezonie uwzględnijcie bycie wcześniej. Mało miejsc na podstawowym parkingu. Drugi- większy płatny.
Kiedy tłumy ruszają żółtym szlakiem na Ślężę, ewentualnie przechodząc na drugą stronę ulicy na Radunię, my wybieramy szlak czarny. Przemiłe uczucie , kiedy tłum idzie tam a my w bok, na puste ścieżki. Coś pięknego. Tak samo jak trasa . Delikatna, szeroka, płaska.
Jeśli wybieracie się tu z dzieckiem- to będzie idealna droga. Dobra dla każdych nóg. Ale uwaga- druga część trasy tak łatwa już nie jest, więc nie dajcie się zmylić i nie wypuszczajcie się tu z wózkiem. Ta wyprawa dedykowana jest dziecięco na plecak, nosidło lub własne nogi.
A żeby przypadkiem nie iść za szybko hłe hłe 😉 to macie tu wysyp keszy! Dosłownie jeden za drugim i przyjemnie i nawet szybko się je namierza. Można więc nabić sobie trochę do statystyk 😉
Geocaching . Jeśli nie wiecie o co chodzi z keszami to zostawiam linki i szybkie info.
-
-
- Geocaching to międzynarodowa zabawa w poszukiwanie skrytek . Są mniejsze, większe, ukryte w przestrzeni miejskiej, w dziczy. Często w miejscach turystycznych . Tu – wokół Ślęży, jest ich mnóstwo i są ułożone wręcz w łańcuchy! na mapie wygląda to epicko !
- Do zabawy potrzeba telefonu z zasięgiem bo potrzebujemy odnaleźć się i skrytkę na mapie (gps) . Po znalezieniu wpisujemy się w zeszycik (logbook) i klikamy znalezienie w aplikacji
- Skrytki są ukryte porządnie, należy czytać podpowiedzi zostawione przez ich twórców. Kto ma spad do zabaw w stylu podchody, escaperoomy itp będzie się dobrze bawił.
- Ogromnym plusem geocachingu , jak dla mnie jest to, że poszukiwania skrytek motywują mnie do spacerów w nowych miejscach a dzięki keszom odkrywam ciekawe miejscówki. Takie, których często nie ma na mapach.
-
Geocaching pl czyli oficjalna strona i garść info . TUTAJ
Geocaching międzynarodowo. Bo to zabawa na cały świat. tak – można bawić się wszędzie! KLIK
Opencaching czyli po polsku wersja 2 KLIKU KLIKU
Iphonowcy mogą ściągnąć apkę TUTAJ (wersja pełna jest płatna)
Wróćmy na szlak .Keszy tu tyle, że gdybym miała szukać wszystkich chyba byśmy szły 2 dni 😛 Pierwszy etap był lajtowy. Drugi- po wbiciu na czerwony, koło ławeczki to trochę inna bajka. Tu mamy podejście , więc polecam skorzystać z ławeczki i machnąć strategiczną przerwę 😉
A teraz najlepsze! My ominęłyśmy wejście na Ślężę, na rzecz drogi o nazwie ” ścieżka nad skałami”. Nie jest oznaczona jako szlak ALE – ma nazwę, a idąc nią znajdziecie co jakiś czas oznaczenie – kropkę na drzewach.Tylko uwaga- nie ma ich za wiele, trzeba mocno wypatrywać, albo ew wesprzeć się nawigacją w telefonie.
Uwaga- ścieżka jest mało widoczna, w sumie prawie jej nie widać bo to przejście po kamieniach
Pamiętacie Film Hobbit ? A pamiętacie ścieżkę w Mrocznej Puszczy? tej z której mieli nie złazić? trochę mi się kojarzy z tą tutaj. Na szczęście pająków nie ma 😀 Albo z przejściem do Elfów z LOTR! klimacik jest jak nic!
Marzy mi się wpaść tu mglistą jesienią ( jeśli też zapragniecie pamiętajcie że może tu być ślisko) nawet kiedy my byłyśmy na tym jednym odcinku było wilgotno a przez mech ślisko )
Uwierzcie mi – przez mocne słońce i taki a nie inny obiektyw zdjęcia nie oddają tego . Nie ma tej magii która jest w realu. Byłam na niejednej wyprawie ale nie za często zachwycam się aż tak <3
Ostatni etap to dojście do „autostrady” czyli sławnego żółtego szlaku na szczyt Ślęży. Zabawne było powoli iść naszą dziką ścieżką i w oddali widzieć już to morze ludzi płynące w górę i w dół. Wyszłyśmy z ciszy i obcowania z przyrodą sam na sam, z przestrzeni gdzie macałyśmy listki, słuchałyśmy ptaków i wypatrywałyśmy robaków a Bu była spokojna drepcząc sobie na luzie przy nas, by wbić w zaludniony szlak, spotykać psy na flexi ( hej – sama mam taką smycz ale wiecie – przysłowiowy joruś na flexi = joruś bez kontroli zaraz przy Bu :/).
Ale cóż. jak się chce zrobić pętlę to tak już jest. Na szczęście większość trasy to całkowicie bezludne dukty. Nie ma tu strasznych krzaków , nie dostaniecie też bardzo w kość podejściami. Myślę, że najbardziej wymagająca będzie ścieżka z Władny Pierścieni- nawigacyjnie i możliwą śliskością.